Koleje Sprawiedliwości
02/02/2011
454 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Skazki nieskazitelne KOLEJE SPRAWIEDLIWOŚCI Wyobraźmy sobie gigantyczny, monstrualny magnes wabiący do siebie niezliczone ludzkie masy przez tysiące lat. Pędzą ku niemu na oślep niczym gryzoniowate lemingi do oceanu i znikają bez śladu w czeluściach żaren historii. Tym magnesem jest idea zwana SPRAWIEDLIWOŚCIĄ. Gdy tylko wymówić to słowo, na policzkach słuchaczy zjawia się rumieniec podniecenia lub zgoła tak zwana piana na pysku. Nikt oczywiście nie potrafi powiedzieć, co dokładnie znaczy owo pojęcie, niemniej każdy ochoczo potrafi zilustrować, co to takiego NIESPRAWIEDLIWOŚĆ. Młynarz uważa za niesprawiedliwość to, że prałat został biskupem, ten ostatni zaś za podobną niesprawiedliwość ma fakt, iż żona młynarza powiła czwartego potomka. Muzułmanin sądzi, iż monogamia jest niesprawiedliwa dla mężatek, bowiem obciąża je nadmiarem obowiązków, zaś ja jako sopocianin uważam za niesprawiedliwość to, że w Sorrento jest […]
Skazki nieskazitelne
KOLEJE SPRAWIEDLIWOŚCI
Wyobraźmy sobie gigantyczny, monstrualny magnes wabiący do siebie niezliczone ludzkie masy przez tysiące lat. Pędzą ku niemu na oślep niczym gryzoniowate lemingi do oceanu i znikają bez śladu w czeluściach żaren historii. Tym magnesem jest idea zwana SPRAWIEDLIWOŚCIĄ. Gdy tylko wymówić to słowo, na policzkach słuchaczy zjawia się rumieniec podniecenia lub zgoła tak zwana piana na pysku. Nikt oczywiście nie potrafi powiedzieć, co dokładnie znaczy owo pojęcie, niemniej każdy ochoczo potrafi zilustrować, co to takiego NIESPRAWIEDLIWOŚĆ. Młynarz uważa za niesprawiedliwość to, że prałat został biskupem, ten ostatni zaś za podobną niesprawiedliwość ma fakt, iż żona młynarza powiła czwartego potomka. Muzułmanin sądzi, iż monogamia jest niesprawiedliwa dla mężatek, bowiem obciąża je nadmiarem obowiązków, zaś ja jako sopocianin uważam za niesprawiedliwość to, że w Sorrento jest już ciepło i słonecznie zaś u nas ciągle 3 stopnie i ołowiane niebo.
Sprawiedliwość dzieli się na jednostkową, społeczną i dziejową. Niektórzy (jak np. Korwin- Mikke) szydzą ze sprawiedliwości społecznej i uznają wyłącznie jednostkową. Inni z kolei jednostki mają za nawóz historii i uznają wyłącznie sprawiedliwość dziejową. Sprawiedliwość jednostkową się wymierza, sprawiedliwość społeczną wywalcza, zaś sprawiedliwości dziejowej się oczekuje, jako że spada ona z nieba.
Sprawiedliwość jednostkowa wymierzana była najprzód przez samych zainteresowanych. Szczytowym osiągnięciem tej formy wymierzania był system średniowiecznej Islandii. Samodzielne wymierzanie sprawiedliwości oparte tam było na reagowaniu poprzez układy rodzinne przy dość chytrym przepływie pieniężnym. Na przykład można było sprzedać swą sprawę bogatszemu, jeśli kogoś nie było stać na koszty. W ten sposób każda sprawa rokująca nadzieję na skuteczne załatwienie mogła doczekać się sprawiedliwego finału.
Później wymyślono do wymierzania sprawiedliwości jednostkowej specjalny aparat, który radził sobie z tym już dużo gorzej aż w końcu tak się zaplątał w gąszczu mętnych przepisów i natłoku spraw jak mucha w miodzie i obecnie na naszych oczach najzwyczajniej zdycha. W tej sytuacji niedościgłym wzorem sprawiedliwości jednostkowej pozostaje ta wymierzona przez Wolanda Berliozowi w „Mistrzu i Małgorzacie”, kiedy to zamieniono głowę ateisty w martwą materię kielicha wedle zasady : każdemu to, w co wierzył.
Co do sprawiedliwości dziejowej to oczekiwanie na nią trwa zwykle ad mortem defecatam czyli do tak zwanej usranej śmierci.
Wszelako czasem historia ma gest i oddaje sprawiedliwość dziejową niektórym ludom. Mieliśmy szczęście należeć do tej grupy szczęśliwców u schyłku pierwszej wojny światowej, podobnie jak Żydzi po zakończeniu drugiej. Tym samym wyczerpaliśmy cały limit sprawiedliwości dziejowej po wsze czasy i teraz należy się ona np. Kurdom, Czarnej Afryce albo Indianom środkowej Ameryki. Gdyby przydarzyła nam się w tej sytuacji sprawiedliwość dziejowa po raz wtóry niewątpliwie byłoby to niesprawiedliwe wobec innych. Proszę więc o tym zapomnieć.
Na koniec rozpatrzymy najbardziej skomplikowaną formę sprawiedliwości a więc sprawiedliwość społeczną.
Ludzie dokonywali ogromnych wysiłków aby ją wywalczyć, wszelako czy wydawało im się, że zwyciężają czy też, że ponoszą klęskę, rezultaty ich starań były nieodmiennie opłakane. Nie zwracali przy tym uwagi, że gdyby cokolwiek wywalczono, to okazałoby się, iż sprawiedliwość społeczna stoi po stronie silniejszego, co odziera ją z blasku moralnej chwały.
Upominali się zatem o nią pierwsi chrześcijanie. Najpierw wypuszczono na nich lwy a potem bezczelnie ukradziono im ich nadzieję dla zgalwanizowania upadającego Imperium.
Upominał się ostro lud Paryża w końcu 18 wieku a efekty tych starań opisał malowniczo Emil Zola rysując koszmar losu robotnika w raczkującym kapitalizmie. Po raz wtóry zachciało się Paryżanom sprawiedliwości w roku 1870 i wtedy ich po prostu wystrzelano opatentowując przy okazji wynalazek, że arystokracja może obyć się bez ludu. Wynalazek ten w delikatnej formie zastosowano w Polsce w roku 1989, kiedy to Wysokie Umawiające się Strony bredzącemu coś po kątach o sprawiedliwości ludowi rzekły : Czuj się zwolniony Ludu Boży. Zwolniony z współdecydowania, współdziałania, współwłasności a na dodatek w sporej ilości zwolniony z pracy. Won!
Gdy lud hiszpański zamarzył sobie o sprawiedliwości społecznej w latach 30-tych tego stulecia,najpierw Stalin nasłał na niego swych krwawych komisarzy a resztę dokończył Franco do spółki z Hitlerem. Nieco wcześniej jeszcze sprawiedliwość społeczną pragnął zafundować sobie lud rosyjski. Z koszmarnych skutków nie może otrząsnąć się do dziś.
Kiedy natomiast lud argentyński także chciał wywalczyć sobie sprawiedliwość za czasów wybitnego kolejarza Juana Perona, skutkiem tego był zaledwie film muzyczny z udziałem Madonny oraz woda mineralna Evita produkowana w Biskupcu przy ul. Chrobrego.
30 marca 1981 roku w apogeum potęgi Solidarności Bohdan Lis długo zastanawiał się, jakie hasło powinno przyświecać strajkowi generalnemu, który miał się zacząć nazajutrz. W końcu głęboko odetchnął i rzekł – Sprawiedliwość. To jest to najważniejsze słowo. Przygotowałem odpowiednią matrycę plakatu i już już już mieliśmy się dowiedzieć co to takiego sprawiedliwość, kiedy – masz babo placek – Wałęsa strajk odwołał, bo mu doradzał niejaki Andrzej Celiński, obecnie towarzysz. Obaj bali się tej sprawiedliwości jak ognia.
Trudno doprawdy określić w tej sytuacji bezustanne nawoływania Papieża Jana Pawła II do realizacji sprawiedliwości społecznej inaczej jak nieodpowiedzialne, anarchistyczne awanturnictwo.
A tymczasem sprawiedliwość społeczna znowu do nas nadjeżdża. Ma ona swą konkretną nazwę, która nadaje tytułowi tej bajki drapieżną dwuznaczność.
Nazwa ta brzmi : Polskie Koleje Państwowe – największy bankrut gospodarki PRL -bis. Nadjeżdżają one do nas albo lepiej na nas ze straszliwym łoskotem kół niczym pociąg pancerny wypełniony dynamitem.
O czym zawiadamia proroczo, choć ze zgrozą pomieszaną z idealistyczną nadzieją, były starszy referendarz KP biorący słowa Jana Pawła mimo wszystko na serio, z powagą i czcią
MAKARY ANARCHANIOŁ