Nasi przyjaciele
W lipcu wzięliśmy dwa kociaki , rodzeństwo. Czarne.
Chłopczyk (Fikuś), był malutki i słabowity; tak jak ja ma chronicznie chore zatoki.
Mika była większa i bardziej rezolutna.
Z czasem proporcje wagowe zmieniły się; to Fikuś zaczął przybierać na wadze, lubił zjeść i poprzytulać się – gdzie kot będzie uganiał się po polu, jak ma wszystko na miejscu. Mruczał zaś ładnie w podziękowaniu.
Niestety w okolicach Bożego Narodzenia – Mika wyszła i więcej nie wróciła.
Żona obeszła okolicę – czy przypadkiem nie poszarpały jej bezpańskie psy, albo nie potrącił samochód.
Nie było śladu.
Przykre. Ale pewnym pocieszeniem jest to, że kotki w jej wieku wędrują po okolicy i szukają domu „na wyłączność”. Taką młodą kotkę można przygarnąć i będzie wdzięcznym domownikiem.
Mam nadzieję, że tak się stało, bo kociczka była ładna.
Tymczasem kilka dni temu – nasz Fikuś nie wrócił z nocnych wojaży. Tym razem bardzo się zmartwiliśmy. Koty nie zmieniają domu. Zwłaszcza taki przytulas mający wszystko, łącznie z dwoma psami, do dyspozycji.
Znowu obchodzenie okolicy. I nic.
Już pomyślałem, że może w okolicy grasuje jakieś większe zwierzę i kot z łowcy stał się zwierzyną – niekiedy lisy polują na młode koty. A w okolicy widziałem i lisa, i jenota.
Żal. Dwa kociaki w krótkim czasie…
Jakoś nie mogłem spać dzisiejszej nocy. Obudziłem się o 3 nad ranem i przewracałem z boku na bok. W końcu wstałem. Zszedłem na dół i zacząłem sobie robić kawę.
I słyszę jakieś miauczenie – nic tylko chyba kot sąsiadów – czasami do nas przychodzą.
Ale patrzę bliżej – zza szyby wygląda mordka mojego Fikusia.
Wpadł do domu. Przytuliłem. Wyrwał się i zaczął z miauczeniem obiegać wszystkie kąty domu. Przymilił się do psów.
Nałożyłem do miseczki (jeszcze czekała) jakieś smakołyki. Nie ruszył – tylko powąchał i dalej sprawdzał, czy wszystko jest na swoim miejscu. Nawet wyszedł na taras – i szybko wrócił.
Już razem z żoną (obudziła się słysząc miauczenie), przyhołubiliśmy zgubę.
Trzeba dodać, że kot wrócił w dobrej formie. Chyba ktoś chciał go sobie zatrzymać i liczył, że kilkudniowe przetrzymanie pozwoli kotu przyzwyczaić się do nowego miejsca. Głodny, ani „uszlajany” nie był.
Położyłem się jeszcze na uzupełnienie drzemki. Fikuś po chwili wskoczył na łóżko i przytulił się.
Kiedy przebudziłem się – leżał i wpatrywał się we mnie w pełni otwartymi ślepkami. Pogłaskałem. Zamruczał.
Dobrze jest mieć mruczka w domu.
Zainteresowania z róznych dziedzin. Wszystko po to, aby ustalic wartosci, jakimi warto sie kierowac w wyborach.