Zajączek poklepał angielską sikoreczkę po skrzydełkach. Ale im przywaliłaś, chłe, chłe, chłe! Kochajmy Las! Ale się zapienili, że ho hooo! Mało im dzioby od kłapania nie poodpadały! – zajączek nie mógł powstrzymać swojego rechotu. – No pewnie, że ten las, który mamy tu i teraz, jest najlepszy, jaki kiedykolwiek mieliśmy! Jest najlepszy, bo jest nasz! NASZ! Ten las to jest nasza głupia, dojna krowa, którą wydoimy do cna! Szkoda sikoreczko, że to ten idiota gajowy przejął leśniczówkę, a nie ty; no, ale sam rozumiesz, jakby zaczęli grzebać w twojej młodości, to jeszcze by sie dokopali twoich konszachtów z flegmatykami… Bo z niedźwiedziem to ty chyba nie masz nic wspólnego, co!? – nagle zajączek przestał rechotać i spojrzał na sikoreczkę swoimi […]
Zajączek poklepał angielską sikoreczkę po skrzydełkach.
Ale im przywaliłaś, chłe, chłe, chłe! Kochajmy Las! Ale się zapienili, że ho hooo! Mało im dzioby od kłapania nie poodpadały! – zajączek nie mógł powstrzymać swojego rechotu. – No pewnie, że ten las, który mamy tu i teraz, jest najlepszy, jaki kiedykolwiek mieliśmy! Jest najlepszy, bo jest nasz! NASZ! Ten las to jest nasza głupia, dojna krowa, którą wydoimy do cna!
Szkoda sikoreczko, że to ten idiota gajowy przejął leśniczówkę, a nie ty; no, ale sam rozumiesz, jakby zaczęli grzebać w twojej młodości, to jeszcze by sie dokopali twoich konszachtów z flegmatykami… Bo z niedźwiedziem to ty chyba nie masz nic wspólnego, co!? – nagle zajączek przestał rechotać i spojrzał na sikoreczkę swoimi zimnymi, przenikliwymi trzeszczami, w których błysnęło wilcze spojrzenie. – Jak byłeś wtedy na tej wycieczce w górach, gdzie polował niedźwiedź, to chyba się z nim nie…
Ależ szefie!! – sikoreczka wpadła w popłoch. – Kto szefowi takie głupoty nagadał!? Ja nawet na swoim karmniku mam napis "strefa zdemaskowana"! Znaczy nie! Pomyliłam się! "Zdemiśkowana" chciałam powiedzieć! Ja… ja…
Dobrze, już dobrze, nie panikuj – zajączek się rozpogodził. – Pomogłaś mi w gadce z pejsaczkami, a to się liczy; nawet bardzo dla mnie LICZY! – zajączęk znowu zarechotał. – Swoją drogą, nie ma, jak to rodzinka, co, sikoreczko? – klepnął ją z całej siły w tyłek. – Tylko pilnuj sprawy, bo coś pejsaczki zaczynają marudzić! Chyba się nie wycofują z umowy, co? Po co ta ich książka o koszeniu zboża czy jakoś tak? Co włączam LeśnąTV, to zaraz mi pejsaczki wyskakują z ekranu jak króliki z kapelusza!
Szefie, ale nich szef pomyśli: niedługo rocznica, raport strażnika leśnych spraw wewnętrznych w lesie, znaczy, nie gotowy… A szef wie przecież, jak mieszkańcy lasu podchodzą do pejsaczków: będą się teraz pienić i zapomną o raporcie. Czyż nie jest to dobry pomysł? – zaćwierkała sikoreczka i spojrzała rezolutnie na zajączka.
Sikoreczko! – zajączek zmarszczył groźnie brwi. – Nie zapominaj, że od dobrych pomysłów to jestem tutaj JA! Zobacz, jak szybko tym OFErmom zabrałem kapustkę! A ty nie bądź taka cwana; słyszałem, jak w trzecim radyjku wyciągnęłaś tę starą umowę z orłem. Czy ty spryciulko nie kombinujesz, żeby kiedyś zabrać mi stołeczek, co? Chcesz być popu… popuralna? – zajączek popatrzył na nią nieufnie.
Szefie! Ależ skąd!- sikoreczka zakłopotana zatrzepotała skrzydełkami. – My przecież tylko pokazujemy mieszkańcom lasu, że pejsaczkom nie ustąpimy! Oczywiście, tak dla picu. No i wszyscy nam przyklasną! A że przy okazji…
Stop! Zamknij dziób! – zajączek przerwał jej bez ceregieli. – Już wiem! Przy okazji nie oddamy starym mieszkańcom lasu mienia, które im kiedyś zabrały czerwone dzikie świnie rządzące dawniej lasem z nadania niedźwiedzia! A że im coś tam obiecywaliśmy trzy lata temu? Obiecanki to cacanki, chłe, chłe, chłe! Nic nikomu nie będziemy oddawać! I dobrze, bo kapuchy ostatnio ledwo dla nas starcza; jakbyśmy jej nie zabrali OFErmom, to niedługo nie miałbym sobie za co kupić soczku z trawy… No, prawda, że jestem genialny, sikoreczko?
Sikoreczka grzecznie przytaknęła; dobrze zdawała sobie sprawę, do czego jest zdolny zajączek, żeby tylko się utrzymać na swoim leśnym stołeczku.
No dobra, ptaszku, wylot z gabinetu… – zajączek otworzył okno i splunął na podwórko. – Teraz mam inną sprawę do załatwienia: ten, no, intre… internat. Te kaczuchy to jednak się dają wpuszczać w dzikie maliny, jak barany! Zagłosowali za tym nowym prawem razem z nami! A ja teraz powiem, że to nowe prawo to trzeba poprawić, bo doceniam głos tych intre… internatowców i ich obawy! I głupio im potem będzie na mnie pluć w tym intre… internacie! O! Niech się tam kiszą we własnym sosie, a co mi tam! Najważniejsze są nasze zaprzyjaźnione telewizje! I gazeta twórcza! Zresztą strażnik leśnych spraw wewnętrznych już montuje nową ekipkę do działań w internacie; a i niedźwiedź ma tam przecież od groma swoich przydupasów… Poradzą sobie! Trochę poskłócają tych internatowców, ponapuszczają ich na siebie, do tego dorzucą im jakieś nowe fałszyweczki – puzzeleczki i dzięki temu te ich całe teorie spiskowe wyśmieją i ośmieszą! O! No i kto mi powie, że nie jestem genialny? Jestem!
Bo najważniejszy jest cel – aby las był ciągle nasz! NASZ!! Wsje panjali!?