Kobiety, wino i śpiew.
01/04/2011
509 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Lubię i kobiety, i wino, i śpiew. Są kobiety i wino, da się śpiewać i tańczyć. Ten wpis poświęcę winu z własnych nasadzeń, które chłop podkarpacki (i polski) chce produkować we własnym gospodarstwie, lecz urzędnik warszawski mu nie pozwala.
Na początku zaznaczę, że lubię i kobiety, i wino, i śpiew. Są kobiety i wino, da się śpiewać i tańczyć. Ten wpis, z konieczności i bez wyrachowania, poświęcę winu z własnych nasadzeń, które chłop podkarpacki (i polski) chce produkować na własnym gospodarstwie, lecz urzędnik warszawski mu nie pozwala.
Panie Marszałku Grzegorzu Schetyno, jakże to tak. Dlaczego Pan nie dopuszcza do zmiany prawa, tak żeby w tym miejscu nie dyskryminowało polskiego rolnika i było zgodne z dyrektywą unijną. Panie Waldemarze Pawlaku, ty, który przewodzisz chłopskiej partii ochotniczych strażaków, dlaczego zdradzasz wciąż chłopów. Czekasz na kolejną prowizję z nieba, czy chcesz już zejść ze sceny politycznej?
Nie potrafię pisać o winie nasadzanym na małych areałach na poważnie. Dąć w róg zdrady stanu. To jak fujarka Bachusa samo gra. Klasyczny samograj, pokazujący skalę nieudolności polskiej władzy.
Donald Tusk, na śniadaniu z celebrytami udającymi artystów, na pytanie, dlaczego dyskryminujemy polskich winiarzy, wybałuszył oczy i rzekł coś-tam o tym, że sprawie się przyjrzy. Stwierdzono, że lobbing Janusza Palikota, obrońcy przemysłu monopolowego, był skuteczniejszy niż zdrowy rozsądek polskiego ustawodawcy.
Nic dziwnego, że Tomasz Poręba 30 marca 2011 w Parlamencie Europejskim w Brukseli mógł z sukcesem urządzić degustację podkarpackich win oraz produktów i potraw regionalnych, przygotowywanych w oparciu otradycyjne receptury. A jakże, kilkaset osób przybyło (sam bym przybył, gdyby mnie zaproszono), napiło się świetnych win i sobie podjadło świetnych potraw.
Tomasz Poręba ma rację, że właśnie teraz urządza happening polityczno-kulinarny. Przy okazji degustacji winnych szczepów przez szanownych gości z salonów europejskich, promuje trochę własną osobę i zwraca uwagę na problemy polskiego winiarstwa gronowego z własnych nasadzeń. Tak należy działać, panie europośle. Ku chwale Ojczyzny i polskiego rolnika.
Fakt, popieram polityka PiS Tomasza Porębę, gdy skrzykuje salon do picia. Skąd więc ton prześmiewczy, skąd sarkazm i ironia? Piję czasami podkarpackie wino. Miód i malina. Wyśmienite, z nutkami, których próżno szukać w najlepszych winach francuskich, włoskich, czy węgierskich. Sarkazm bierze się z prostej konstatacji. Jakim cymbałem trzeba być, panie i panowie posłowie, żeby blokować i rozwalać – wbrew Unii – jedną z nowoczesnych form modernizacji polskiego rolnictwa.
Posadzi sobie chłop winorośl, zbierze, wyprodukuje wino i powinien go sprzedać. U siebie w gospodarstwie agroturystycznym, w lokalnych sieciach sklepów lub nawet w hipermarketach, w kraju i za granicą, bez różnicy. Ale nie da się. Traktują jego małe gospodarstwo rolne jak zakład przemysłowy. (Wbrew wymogom art. 38.3 (załącznik 1, dział 22.05) Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej)
Co możliwe jest w całej Europie, w Polsce wymaga barykad. Ruszyć muszą chłopi na barykady razem z górnikami, żeby matoł wybrany na posła zaczął myśleć racjonalnie? Racjonalnie oznacza w tym przypadku zdjęcie blokad i natychmiastowe przyjęcie rozwiązań wspierających rozwój tej ważnej gałęzi rolnictwa. Wielu polskim winiarzom grozi bowiem bankructwo.
Marszałek Grzegorz Schetyna dostał list w sprawie podpisany przez Marka Nowińskiego, prezesa zarządu Stowarzyszenia Winiarzy Podkarpacia i Tomasza Porębę, posła do PE. Poczyta i nada marszałkowski bieg projektom ustaw, czy odłoży na dno szuflady? Przyjmuję zakłady.
Tymczasem chłop zasadził sobie dwa lub trzy hektary winoroślą, poniósł koszty, czeka kilka lat na pierwsze zbiory i chciałby sprzedać, powiedzmy tysiąc lub pięć tysięcy butelek. Nie da się. Najpierw musi przeżyć najazd kontrolerów. Na jednego gospodarza państwo polskie ma kilka wielkich urzędów. Winiarzy kontroluje Urząd Celny, Agencja Rynku Rolnego, Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa, urząd skarbowy oraz sanepid, który w europejskim prawie winiarskim nie występuje.
Panie Donaldzie Tusk, ty, który zwiększyłeś zatrudnienie biurokratów o sto tysięcy w trakcie swoich nieszczęsnych rządów, co, jakie dobro, produkują w tym konkretnym przypadku urzędnicy? Bankructwo polskiego raczkującego winiarza, który porwał się z motyką na słońce (Peru)? – tak! Brak polskiego wina na polskich stołach? – też tak! W innych obszarach, rosnące bezrobocie i bezradność oszukanych wyborców? – po trzykroć tak! Kończ Waść i wstydu oszczędź.
Fragment z listu do marszałka Grzegorza Schetyny: "Przepisy i wymagania infrastrukturalne uniemożliwiają sprzedaż produkcji z małych gospodarstw rolnych nawet na rynku krajowym. Rolnik musi posiadać odpowiednio oznaczone pomieszczenie produkcyjne, które zapewnia "nienaruszalność i tożsamość znajdujących się w nim wyrobów oraz (…) możliwość wykonywania szczególnego nadzoru podatkowego" oraz uzyskać zezwolenie na obrót winem, co jest uwarunkowane posiadaniem zatwierdzonych przez sanepid pomieszczeń sprzedażowych spełniających takie same wymagania jak małe sklepy spożywcze."
I to się w pale nie mieści. Przepisy nadzoru celnego w praktyce wykluczają eksport. Limity i procedury niedostosowane do produkcji małego winiarstwa gronowego są wzięte z księżyca. Absurdalne przepisy i armie urzędników Donalda Tuska w zasadzie wykluczają z rynku polskich rolników chcących pozyskać fundusze europejskie przeznaczone na rozwój produkcji win gronowych. Na zdrowie.
Tomasz Poręba będzie interpelował do Komisji Europejskiej w sprawie zgodności polskich przepisów dotyczących prawa winiarskiego z regulacjami Unii Europejskiej. Pewnie uzyska nierychłą odpowiedź, że polskie prawo w tej materii należy zmienić,czyli nowelizować ustawę winiarską i szereg ustaw oraz rozporządzeń okołowiniarskich, zaś sam sanepid dopuścić do chłopa w fazie obrotu gotowym produktem. Nowiński chce, żeby pan Marszałek spotkał się z przedstawicielami Stowarzyszenia Winiarzy Podkarpacia. Pojawia się myśl (czy zdrowa?) o lobbingu, czyli konieczności udziału przedstawicieli winiarstwa gronowego z własnych nasadzeń w pracach komisji sejmowych odpowiedzialnych za ostateczny kształt ustawy winiarskiej, i.t.d.
Ech, a ja chyba sobie nasadzę kilka krzaków winorośli na własnym gospodarstwie i podpytam u niedoszłych producentów, jak się robi tak wyśmienite wino domowym sposobem. Za kilka lat zjeżdżajcie. Byle z własnymi kobitkami (bo tu nie las, ani ciemnogród) i z własnym repertuarem biesiadnym. Czym chata bogata.