Bez kategorii
Like

Kobieta samoobronna

21/08/2012
568 Wyświetlenia
0 Komentarze
19 minut czytania
no-cover

Odpowiedź na prośbę jednej z blogerek „o co chodzi z tym wychowaniem dziewczynek i potencjałem samoobronnym kobiet” – Tekst z dedykacją:) – Już ONA tam wie, dla kogo:).

0


Jakiś czas temu pojawił się na NE temat napaści na kobiety w pewnym mieście. Ponieważ sprawa była w odczuciu wielu osób przykra, to była też dyskutowana także na innych blogach/postach. Właśnie w jednej z takich ubocznych dyskusji jedna z Ekranowiczek poprosiła o przybliżenie jej mojego stanowiska.

Konkretnie chodziło o gwałt na pewnej dziewczynie. Gwałt to straszna trauma dla ofiary. W normalnych ludziach budzi to współczucie a także refleksje typu „jak/czy można było zapobiec tragedii”. W tym duchu toczyły się te poboczne dyskusje.

Stanowisko zaś wyrażałam takie, że dla poprawy bezpieczeństwa kobiet, oprócz innych rzeczy, należy też uderzyć się w piersi i nieco zmodyfikować sposób w jaki wychowujemy dziewczynki. Podparłam się w tej dyskusji wzmianką o książce „Zawsze bezpieczna” autorstwa Wojciecha Kuczyńskiego i Pawła Droździaka (nie Zwoździaka, jak mylnie podałam; wszystkich w tym miejscu przepraszam za ten błąd).

Mniejsza o to, jakie ja osobiście mam poglądy. Po lekturze w/w książki (czyli dawno temu) uznałam, że autorzy mają wiele racji i że ich tezy powinny stać się przedmiotem rozważań tych osób, którym zależy na poprawie bezpieczeństwa kobiet. Dlatego też „użyłam” tej książki jako „argumentu” w toczonej dyskusji.

 

Ponieważ nie jest moim celem propagowanie szkoły WSDP, dlatego ominę wszelkie wstępy typu „o co chodzi autorom” i przejdę wprost do cytatów, które wg mnie stanowią dobry punkt wyjścia do osobistych rozważań „Czy nie wychowuję swojej córki/siostry/innej na ofiarę losu/przestępcy?”

 

Poniżej wybrane cytaty.

 

Jej(dziewczynki – dop. mój) rolą jest bycie grzeczną i miłą dla otoczenia. (…) Zabawy chłopców, w których można ćwiczyć sprawność, ocenę sytuacji czy umiejętność walki, są dla niej niedostępne.

W efekcie czego

W ulicznym starciu mężczyzna będzie się czuł zwykle pewniej niż kobieta, ponieważ w ciągu swego życia przynajmniej kilka razy już się w takiej sytuacji znalazł. Jego ciało pamięta ruchy, które pozwalały się oswobodzić lub pokonać napastnika – kobieta takich rzeczy nie pamięta, bo ich nie było.

 

Bezradność to Twoja kobieca powinność(w kontekście jest to ze strony autorów rodzaj ironii)

 

Kobiety (…) najczęściej nie robią kompletnie nic, oprócz wypełniania poleceń napastnika. Zbyt często karane za śmiałość, za asertywność, za agresję, aby teraz nagle zmienić wyuczone zachowanie. (…) Boją się gniewu, boją się krzyku, i podświadomie pamiętają, że uległość równa się nagrodzie.(Uwaga na marginesie – moja: Istnieją sytuacje, w których dla ratowania życia, do pewnego momentu musimy „słuchać” napastnika, są to jednak sytuacje znacznie wykraczające poza zwykły napad „uliczny” i nie omawiam ich tu, ani ja, ani autorzy u siebie. Przestrzegam jedynie przed przeginaniem w drugą stronę.)

Jednak w sytuacji napadu jest dokładnie przeciwnie. Uległość jest właśnie tym, na co liczy napastnik. (…) Liczy na to, że zostałaś wychowana na osobę uległą. Bezbłędnie rozpoznaje osoby, które będą z nim grały w jego ulubioną grę: zaspokajanie własnych żądz bez względu na koszty. Oczywiście bez względu na koszty ofiary.(O przemocy domowej książka też napomyka. Ale to całkiem inny temat i nie o to nam teraz chodzi. – dop. mój.)

 

 

Szkoła, mimo i ż w większości sfeminizowana, gorliwie wdraża stereotypowe role, stosownie do nich różnicując stawiane przed dziećmi zadania i ferowane według tych zadań oceny.(Dalej autorzy „jadą” na bajkach dla dzieci a potem na popularnych filmach.) Największy melodramat wszech czasów „Przeminęło z wiatrem” pokazuje, że kobietę zdobywa się siłą (chłop to pisał, nie feminazistka! – dop. mój) – nawet jeśli protestuje, to tylko po to, by pokazać, że nie jest tą pierwszą lepszą.

Wychodząc z tego punktu autorzy przekonują, jak łatwo „rodzą się” sytuacje typu molestowanie i jak trudno przeciętnej babie sobie z tym poradzić. W dalszym toku rozumowania, pokazują, że z pozoru niewinne zachowania mogą doprowadzić do ataku oraz, co gorsza, sytuacji „winną jest ofiara”, jak temu zapobiegać i czemu przeciętna kobieta tego nie potrafi. Piszą o roli kobiety jako „dekoracji”, o tresurze, która zabrania kobietom robienia przykrości innym, także np. nachalnym komplemenciarzom. Wspominają o sytuacjach tupu „pracownica boi się zareagować zdecydowanie odmownie” a potem:

Oboje (pracodawca i pracownica – dop. mój) brną w ten układ, jedno w coraz większym niepokoju, a drugie coraz bardziej przekonane o swym uroku i jego akceptacji. Jeśli kobieta jest nieświadoma dyskryminacji na co dzień, to sygnały ostrzegawcze dostrzeże dopiero wtedy, gdy będzie już za późno na bezkonfliktowe wyjście z sytuacji. (Takie tam różne typowe mechanizmy rozpracowują.)

 

Gdy kobieta często powtarza sobie, że należy do słabszej płci i że powinna być miłą dla ludzi, to przestaje w końcu bronić swoich praw. Powstaje paradoksalna sytuacja, w której inteligentna kobieta w pełni sił fizycznych zostaje ofiarą słabszego od niej (na obu polach) mężczyzny, tylko dlatego, że uwierzyła, że tak być musi. W efekcie zostaje pobita, zgwałcona lub okradziona, co potwierdza jej przekonanie, że nie potrafi się obronić. Błędne koło zaczyna swój bieg.

 

Najlepszym narzędziem napastnika jest umysł ofiary, i to właśnie stan umysłu a nie ilość wyuczonych technik walki wręcz, jest decydującym punktem w sytuacjach zagrożenia przemocą.

 

(…)kobiety były nieobecne przy tworzeniu prawa. A jeśli ich przy tym nie było, to automatycznie zostały wykluczone poza obręb jego stosowania. Prawo jest bowiem korzystne dla tych, którzy je tworzą. W tym przypadku dla mężczyzn. Będąc intruzami w obszarze prawa, kobiety stały się intruzami w przestrzeni publicznej. Kobieta zostaje w tej przestrzeni uznana za samotną, jeśli nie towarzyszy jej mężczyzna(oj, wiem, że w innych kulturach baby mają gorzej niż Europejki! – dop. mój). Jeśli zostanie napadnięta po zmroku, często przypisuje się jej odpowiedzialność, a czasem nawet świadomą prowokację. Wydaje się, że najlepiej byłoby dla niej, gdyby stała się niewidzialna. Ulic miast w porze wieczornej stały się przestrzenią niebezpieczną dla kobiet(…)

Dalej autorzy wyrażają swe poglądy nt. czegoś, co ja bym nazwała nierównomiernym rozkładem wstydliwości w wychowaniu chłopców i dziewczynek (nosz, kruca, czemóż to TYLKO dziewczynki mają być te niewinne leluje?! Chłopcy nie?! A niby czegój?!). Potem traktują o islamie i niezbędnej konieczności zakrycia baby od stóp do głów, bo to baba jest odpowiedzialna za jego (faceta) reakcje seksualne, nie on.

Sprawiedliwie wspominają też o pornografii, przedmiotowym traktowaniu kobiet (w mendiach), dyktacie mody itp. Ale nie chodzi o streszczanie książki. Przez te dopiski usiłuję przekazać, iż autorzy starają się objąć analizą możliwie szerokie aspekty życia społecznego i tego nieszczęsnego wychowania/kształtowania kobiet.

 

Gdybyś miała o sobie dobre zdanie, a opinia innych nie byłaby w stanie go zmienić, krytykanci trzymaliby się od Ciebie z daleka.

Jej (innej osoby – dop. mój) ocena nie jest obowiązującą wszystkich prawdą – jest tylko prywatną opinią. Ty masz na ten temat inne zdanie. Możecie żyć obok siebie ze swoimi rozbieżnymi opiniami.

 

Asertywne zachowanie nie jest ani agresywne, ani uległe.

 

Potem w książce jest dużo innych rzeczy a potem autorzy przechodzą do treningu sztuk walki (i też nie robią z niego fetyszu, za co cześć im i chwała). Piszą o własnych doświadczeniach jako szkoleniowców. O doświadczeniach w szkoleniu kobiet.

W większości przypadków jest tak, że kobiety są mniej od mężczyzn przyzwyczajone do dużego wysiłku fizycznego i trudniej im go znieść. Niekoniecznie musi to znaczyć, że brak im potencjalnych możliwości. Szkolę kobiety od lat i wiem, że potencjał mają naprawdę duży. Gorzej jest z ich umiejętnością dotarcia do tego potencjału. (…) Jest mnóstwo kobiet, które nigdy w życiu nie starały się rozwijać własnej siły fizycznej.

 

Wymaga się od nich (dziewczynek), by były raczej ładne i grzeczne niż mocne i zadziorne.

 

Przychodzący na trening mężczyźni są nastawieni na to, że będą musieli dojść do progu fizycznych możliwości i kosztem bólu będą ten próg przekraczać. (…) Niestety uczymy tego praktycznie tylko chłopców. Nie uczymy naszych córek odczuwania dumy ze znoszenia takich sytuacji(i chodzi o powstały w ten sposób realny brak możliwości porządnego treningu samoobronnego, o wdrukowany brak motywacji, no i weź tu taką babę uczyń samoobronną! – dop. mój). (…) Wychowanie ‘na kobietkę’ sprawia, że wiele z dziewczyn przychodzących na salę treningową nie umie się znaleźć w sytuacji, w której nie nagradza się ich za odruchowe demonstrowanie bezradności (i tu znowu problem dla szkoleniowca, ale nie o tym teraz piszemy – dop. mój).

 

Dużo tam tego jest, ale nie chcę już bardziej zanudzać;). W skrócie chodzi o to, żeby nie wdrukowywać dziewczynkom obaw przed zabrudzeniem się, przed zrujnowaniem wypracowanego wyglądu (bo to im w poważny sposób utrudnia samoobronę) oraz by nie budzić w nich wyrzutów sumienia za to, że się obroniły/próbowały bronić przed kolegą, który np. ciągnął je za włosy czy zabrał cukierka:

(…) każda żywa istota broni się, kiedy zostaje zaatakowana. Jeśli drapieżnik atakuje ofiarę, ta broni się z maksymalna zajadłością, niezależnie jakiej jest płci. Przyroda nie toleruje nieśmiałych, uległych dziewczynek, które nie mogą zmyć z twarzy uśmiechu, nawet kiedy się złoszczą.

 

Jesteśmy jedynym gatunkiem zwierzaka (winno być „istoty”, ale to inna sprawa – dop. mój) na Ziemi, który programowo oducza swoje samice samoobron, przez co reakcja samic człowieka na napad jest jedyna w sowim rodzaju (…) Żadna ssacza samica nie jest w tej sytuacji tak całkowicie bezradna. Możemy sobie pogratulować. Umiemy sprawić, żeby niedźwiedź jeździł na rowerze (…). Umiemy też sprawić, by zaatakowana istota ludzka zaniechała wszelkiej obrony i wierzyła, że jest to zgodne z jej naturą.

 

Wszystkie statystyki wykazują, że kobiety, które w wypadku napaści zrobiły w swej obronie cokolwiek, zwiększają swoje szanse wyjścia cało.

 

Uwagi końcowe:

Niniejszy post nie stanowi reklamy książki, czy metody samoobrony propagowanej w tejże książce. Jest to tylko i wyłącznie odpowiedź udzielona osobie, która o to prosiła. Staram się na ogół (w miarę sił) odpowiadać na stawiane mi pytania, bo jest to dla mnie wyrazem szacunku wobec dyskutantów.

Napady, w tym na kobiety, były, są i będą. Nie zapobiegniemy im wszystkim. Nie uratujemy, czy nie obronimy wszystkich ofiar. Możemy jednak choć trochę poprawić sytuację przeciętnej kobiety/dziewczyny. Także przez zmianę myślenia.

Z drugiej strony Polska jest względnie bezpiecznym krajem (mam na myśli, przeciętną ulicę w przeciętnym mieście). Tak więc nie ma sensu wyolbrzymianie niebezpieczeństwa.

Z trzeciej strony (uwaga, uwaga!) samoobrona fizyczna powinna być ostatnim „ogniwem” całego łańcucha reakcji i zachowań obronnych każdej kobiety (Autorzy omawianej książki wyrażają podobne stanowisko). „Walka, której udało się uniknąć jest walką wygraną.”

Nie chodzi też o to, by się baby czuły zmuszone do pojedynkowania się z facetami;), bo to trochę bez sensu;).

Z czwartej strony, każdy może się stać ofiarą napadu, także wysportowany młody i silny facet. Nie róbmy se więc fetyszu z tych psychologicznych podstaw samoobrony (kolejna przestroga przed wpadaniem w przesadę i przesadną oceną własnych możliwości). Ale to inne tematy.

Z tych innych tematów, to autorzy poruszają ich w swojej książce cały szereg. A to ćwiczenia (tak psychiczne, jak fizyczne), a to strój. I nie prawda, że „sprowokowała” (bo pamiętajmy, że winnym napadu jest napastnik, NIE ofiara). A to kwestia jak się bezpiecznie ubrać. I znowu, nie chodzi o „prowokację” czy też jej „unikanie”, ale o zwykłą, banalną wygodę w razie napadu. Pisząca te słowa osobiście zna kobiety ubierające KRÓTKIE futra, spodnie od dresu i trepy (nie dotyczy wyjścia do filharmonii a w pracy się te panie przebierają i w biurze nie występują w dresach i trepach). Do tego szereg kwestii praktycznych.

Niniejszy post nie stanowi też prowokacji;) do dyskusji. Starałam się jedynie przybliżyć dosyć egzotyczne a wg mnie potrzebne stanowisko, spojrzenie na kwestię „kobieta bezpieczna”. Osobiście zachęcam raczej do osobistej refleksji a nie do dyskusji o tym, czy się tym wrednym babom;) w d* przewraca, czy też nie:), czy to świat jest podły i wymaga zmiany, czy czasy są okropne itp.

 

0

bez kropki

Zwyczajnie. Po ziemi:). Na prosty chlopski rozum baby:). [Grafika pochodzi z galerii obrazów Aleksandra Horopa www.horopgaleria.bloog.pl (za zgoda Autora)]

133 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758