Ewa Soból ps. TW „Karol” – na zdjęciu w towarzystwie redaktora naczelnego GazWyb-u.
Nie publikowane do tej pory zdjęcia!!!
Od kilku lat prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej prowadzą śledztwo w sprawie istnienia i działania związku przestępczego w ramach struktur dawnej Służby Bezpieczeństwa. Jeden z wątków dotyczył próby otrucia Anny Walentynowicz w październiku 1981 roku, podczas jej wizyty w Radomiu. Sprawę wyłączono z całego śledztwa, a efektem tego jest akt oskarżenia przeciwko trzem byłym "esbekom”: Wiesławowi Sz., Tadeuszowi G. i Markowi K.
23 sierpnia 2010 r. prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie skierował do Sądu Okręgowego w Radomiu akt oskarżenia przeciwko w/w funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa.
Esbecy oskarżeni są o udział w opracowaniu i wdrożeniu kombinacji operacyjnej zmierzającej bezpośrednio do podstępnego podania działaczce NSZZ „Solidarność”, Annie Walentynowicz środka farmakologicznego o nazwie „Furosemidum” za pośrednictwem tajnego współpracownika posługującego się pseudonimem „Karol” w celu co najmniej ograniczenia możliwości poruszania się przez wymienioną i uniemożliwienia jej odbywania spotkań z załogami zakładów pracy.
W materiałach, które dostała Walentynowicz z IPN, znalazł się mikrofilm, w którym SB instruowała TW "Karol", w jaki sposób ma otruć Walentynowicz. Działo się to w październiku 1981 roku, kiedy Anna Walentynowicz przebywała na spotkaniu z robotnikami w Radomiu.
– Do tej pory nie mieliśmy dowodu, że SB rzeczywiście chciała otruć panią Anię, a ten mikrofilm to teraz koronny dowód, że tak było – mówi Edmund Krassowski, dyrektor gdańskiego IPN.
Prokurator IPN twierdzi, że oskarżeni działali na szkodę interesu prywatnego Anny Walentynowicz usiłując tym samym narazić ją na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu albo utraty życia, albowiem jednorazowe podanie 160-200 mg „Furosemidum” mogło spowodować objawy zatrucia wywołane odwodnieniem i zaburzeniami elektrolitowymi przejawiające się spadkiem ciśnienia krwi prowadzącym do zapaści oraz zaburzenia rytmu serca i osłabienie mięśni, zaś większej dawki nawet śmierć, którego to zamiaru nie osiągnęli z uwagi na wcześniejszy od zakładanego wyjazd Anny Walentynowicz z Radomia.
– Funkcjonariusze i agenci mieli wtedy spowodować, abym po spotkaniu przenocowała u TW "Karol", gdzie miałam być otruta – mówi Walentynowicz. – Już w trakcie tego spotkania robili wszystko, żeby mnie ośmieszyć. Jeden z agentów miał za zadanie tupać i gwizdać, drugi zadawać mi niewygodne pytania. Atmosfera spotkania była okropna i postanowiłam, że nie będę nocować, tylko wrócę pociągiem do Gdańska. W ten sposób plan z otruciem się nie udał.
Co na to Ewa Soból?
– Nie byłam tajnym współpracownikiem i nikogo nie próbowałam otruć – mówi Ewa Soból. – Nie mam już siły wciąż zaprzeczać. Nie wiem, dlaczego Ania mnie pomawia. Przyjaźniłyśmy się przed laty, była gościem na komunii mojej córki – mówi roztrzęsiona Ewa Soból, znana przed laty działaczka opozycji. Była przedstawicielką Komitetu Obrony Robotników na Radom, pracowała w zarządzie regionu radomskiej "Solidarności", działała w utworzonej przez "S" Komisji Rehabilitacji "Czerwiec ’76". Niestety, od maja 1977 r. aż do 1990 r. traktowana była przez SB jako tajny współpracownik o pseudonimach „Cesarz”, „Andrzej”, „Zbyszek”, „Karol”, „Motyl”.
fot. Ewa Soból i nieznany mi mężczyzna
– Ogromnym szokiem dla mnie były nazwiska członków zarządu regionu: Ewy Soból pseudonim "Karol”, Leopolda Gierka "Radomiaka” oraz działacza Komitetu Obrony Robotników Zbigniewa Makucha "Marka”. Co więcej, i Ewa Soból, i Leopold Gierek byli współorganizatorami spotkania, podczas którego zawiązała się radomska Solidarność. Na to, aby znalazły się w kierownictwie związku naciskał Jacek Kuroń, który zapewne w pełni im ufał. Ich nazwiska jako agentów świadczą tylko o tym, jak bardzo środowisko Komitetu Obrony Robotników było inwigilowane – mówi Andrzej Sobieraj, szef pierwszego zarządu radomskiej Solidarności.
Anna Walentynowicz zaapelowała do mediów o publikację ich personaliów. – Ja bym chciała się dowiedzieć, czym oni się dzisiaj zajmują – powiedziała. – Chciałabym im spojrzeć w oczy i zapytać, czy mają wyrzuty sumienia.
Ewa Soból (TW "Karol") obecnie nie udziela się publicznie, z dziennikarzami nie chce rozmawiać. Do zeszłego roku pracowała w sklepie z artykułami malarskimi w Radomiu na ul. Niedziałkowskiego. Nie wiem jednak, czy była właścicielką sklepu, czy jedynie pracownikiem.
Niedoszła historia podtruwania Anny Walentynowicz w dobitny sposób ukazuje przestępczy charakter komunizmu i służb specjalnych PRL. Ale nawet opisane powyżej operacje specjalne SB wobec Walentynowicz nie doczekały się sprawiedliwego osądu Temidy. Truciciele z MSW cieszą się wolnością, a bohaterowie walki o niepodległość czekają na sprawiedliwość. Pani Anna Walentynowicz, niestety, nie doczekała tej chwili. Taka jest właśnie ta nasza III Rzeczypospolita…
Najwiekszym zlem, na które cierpi swiat, to nie sila zlych, lecz slabosc dobrych - Charles Louis Montesquieu