28. Czerwca 2010 – „Sondaże wyborcze często kończą się mniejszą lub większą klapą, bo wielu Polaków w nich kłamie.” To Pan napisał, Panie Piotrze. Wpisał się Pan w schemat bo umknęło Panu sedno.
Jest prawdą, że po kolejnych porażkach sondażowi czytaliśmy o ukrywaczach czy kłamcach.
Tak było np. w roku eurowyborów. Wówczas pan Duma (z Homo Domini) wygłosił wiekopomną opinię mówiącą o tym, że respondenci ukrywają swoje preferencje polityczne a nawet oszukują ankieterów.
Po kolejnej sondażowej kompromitacji, przy okazji wyborów prezydenckich 2010, mieliśmy kilka kolejnych „narzekań” panów redaktorów. Głownie w tonie „że te sondaże to takie se są”. I kuriozalną wypowiedź niejakiego Pacewicza (GW), którą przytoczę w całości:” Wyniki sondaży okazały się wielką zmyłą, której wszyscy – w tym również my dziennikarze – padliśmy ofiarą.”
To cytat z artykułu „Z sondażami mamy kłopot” – 21. Czerwca 2010.
Kto, do jasnej Anielki padł ofiarą? Wszyscy?
Ja nie padłem. Uważam bowiem, że tzw. sondaże to Jedna Wielka Afera, którą powinien zająć się prokurator. Ale pan Pacewicz musiał, po prostu MUSIAŁ zrelatywizować. A Pan Piotr Bratkowski MUSIAŁ napisać o Polakach-kłamcach.
Same sondażownie apelowały o publiczną dyskusję na temat sondaży politycznych. Gdzie, po tym apelu, była GW, gdzie była Rzepa, Newsweek, Polska Times i inszy majnstrim? Otóż nigdzie. Mieliśmy krótkotrwałe „narzekania” a potem milczenie. Milczenie kompromitujące IV władzę.
Sondażownie powołały jakiś zespół do zbadania własnych kompromitacji. Tyle, że wnioski grupy OFBOR to dalej „ankietowani oszukują, ukrywają”. A przecież sednem problemu jest odpowiedź na pytanie dlaczego oszukują i ukrywają? Tego tematu nie podjęło ŻADNE medium. Przyjęto ukrywactwo i oszukiwanie z dobrodziejstwem inwentarza i dalej mamy publikowanie sondaży, ich analizy, rozbieranie tendencji czy podobne bzdury. Żadne z mediów nie ma odwagi by jasno i wyraźnie opisywać sondażowe kompromitacje i domagać się zasadniczej sprawy – niech sondażownie staną się na tyle wiarygodne by o sondażowych wynikach nie decydowali oszuści i ukrywacze. By sondażownie stały się wiarygodne. Ale to medialny temat tabu.
Przypominam, że w UK powołano komisje parlamentarną po tym jak sondażownie pomyliły się o KILKA procent. U nas pomyłki sięgają KILKUDZIESIĘCIU procent i nie ma żadnej trwałej akcji mającej na celu zbadania przyczyn i wyprostowania sondażowej afery. „Oszust i kłamca” nie wzbudza żadnych reakcji. Za to sondaże (oszustów i kłamców) stanowią trwały element medialnego światka. Tym samym media sankcjonują istnienie sondażowej patologii. A ten kto ją sankcjonuje jest również patologią. Wierzy oszustom i ukrywaczom. I to właśnie jest klęska IV władzy.
Klęska tym większa, że wciąż mamy do czynienia z „wynikami” podpartymi oszukańczą treścią pt. „Polacy uważają” czy „Polacy wybierają”. Polacy czy respondenci, którzy zgodzili się na udział w sondażu? Które medium zadało np. pytanie ilu Polaków ODMAWIA udziału w sondażach uważając je za Jedną Wielką Kompromitację? Dlaczego dalej bezkrytycznie pompuje się opinię publiczną kłamstwem i ukrywactwem, okraszając je tytułem „miażdżąca przewaga”? Gdzie są dziennikarze, którzy, po wyborach, przez chwilę „narzekają” a potem milczą?
Stawiam tezę następującą – ci, którzy sankcjonują oszustów i ukrywaczy oraz brak winy sondażowi, są wspólnikami oszustów i ukrywaczy.
Jak z taką świadomością żyje Piotr Bratkowski?