Dziś w Polsce partie polityczne są bytami niezależnymi od społeczeństwa, reprezentują interesy swej grupy a ordynacja wyborcza uniemożliwia jakąkolwiek wymianę elit politycznych bez zgody liderów partyjnych.
Tekst pochodzi z 2009 roku. Źródło pochodzenia tekstu podaję na końcu i polecam przejrzenie całości numeru PRP
=====================================================================================
Zegar historii, 6 lutego wybił dwudziestą rocznicę rozpoczęcia obrad okrągłego stołu. I jak zwykle polskie rocznice wzbudzają ogromne emocje Polaków. Wg mediów związanych z beneficjentami okrągłego stołu [innych wszak nie ma] ok 60% Polaków pozytywnie ocenia dokonania okrągłego stołu, natomiast ok 30% – negatywnie. Warto zauważyć jednak iż uliczne sondy pokazują, że co drugi pytany, nie ma pojęcia co oznacza określenie „okrągły stół”. To umowne określenie oznacza symboliczny proces przekazania części uprawnień publicznych sztabowi Lecha Wałęsy przez władze PRL w drodze negocjacji.
Sam proces dzielenia się władzą ekipy Jaruzelskiego ze sztabem Lecha Wałęsy był procesem długotrwałym. Śmiem twierdzić że zapoczątkowany został jeszcze za czasów I Solidarności, najprawdopodobniej bez wiedzy samego Wałęsy. Skutkiem tej zmowy był stan wojenny i rozbicie struktur I Solidarności, pozbycie się autentycznych bojowników o wolność Polski, wysyłając ich na emigrację. Kiedy już pole zostało „oczyszczone” z tzw. radykalnych (czytaj prawdziwych) działaczy, rozpoczęto przygotowania do okrągłego stołu. Oczyszczenie pola oznaczało wyeliminowanie z handlu Polską przedstawicieli narodu Polskiego.
Do okrągłego stołu przygotowywały się formalnie antagonistyczne dwie strony. Strona partyjno-rządowa, która utraciwszy wsparcie wchodzącej w „pierestrojkę” Moskwy i nie mając wsparcia społecznego, poczuła jak grunt ucieka jej spod nóg. Istniała obawa że to zradykalizowane „masy” wydrą im władzę a dotychczasowi włodarze PRL zawisną na latarniach. Szukano więc siły która mogłaby im zapewnić „miękkie lądowanie”.
„Oczy władzy” zwróciły się ku grupie aktywistów mniejszości żydowskiej [KOR] przygotowywanych już od lat 70 jako tratwa ratunkowa dla komunistów. Grupa ta związana z kręgami PRL-owskich władz bądź przez koligacje rodzinne (Michnik), bądź jako dawni towarzysze (Kuroń) czy też z działającą legalnie tzw. opozycją demokratyczną (Mazowiecki).
Informacja o zmowie PZPRowsko-KORowskiej, do czasu I Solidarności jest domniemaniem (co uczciwie przyznaję) lecz już od grudnia 1981 roku, jest już faktem. Oto instytut Gauka – ujawnił szyfrogram ambasadora NRD w Warszawie do kierownictwa NRD z 2 XII 1981. Warto przytoczyć punkt 8 owego szyfrogramu. Oto on:
„…Część decydujących doradców „Solidarności” rozpoznała już obecną sytuację i wie o zmianie sytuacji. Mają więcej strachu niż zakładaliśmy i zaczynają ratować własną skórę. Właśnie miałem osobliwą rozmowę z szefem ekspertów „Solidarności” Geremkiem. Nie wierzyłem własnym uszom. Geremek oświadczył, że dalsza pokojowa koegzystencja pomiędzy „Solidarnością” w obecnej formie a socjalizmem realnym jest niemożliwa. Konfrontacja siłowa nieuchronna. Wybory do rad narodowych muszą zostać przesunięte. Aparat „Solidarności” musi zostać zlikwidowany przez państwowe organy władzy. Po siłowej konfrontacji „Solidarność” mogłaby na nowo powstać, ale jako rzeczywisty związek zawodowy bez Matki Boskiej w klapie, bez programu gdańskiego, bez politycznego oblicza i bez ambicji sięgnięcia po władzę”.
Jak się okazało scenariusz Geremka nakreślony w 1981 roku, został zrealizowany co do joty. Jaruzelski aparat Solidarności (pierwszej) zlikwidował zgodnie z porozumieniem. Geremek mając oczyszczone kręgi solidarnościowe z radykalnych działaczy, rękami Wałęsy doprowadza do reaktywacji Solidarności, jako zwykłego związku zawodowego -„bez politycznego oblicza”, udającego I Solidarność – autentyczny ruch narodowy. I jak tu nie wierzyć w zmowę Jaruzelskiego i Geremka, co do stanu wojennego i jego następstw. Jak tu nie wierzyć w zdradę, nie tylko interesu Polski (bo wszakże to nie ich ojczyzna) ale i Solidarności przez Geremka i jego ekipę.
Kilka lat temu IPN ujawnił konszachty Jacka Kuronia w stanie wojennym z bezpieką, typującą negocjatorów „strony społecznej” przy okrągłym stole (wymyślonego już wówczas przez ludzi Kiszczaka). Jak zauważył później, jeden z negocjatorów strony rządowej: „…zasiedli z nami do rozmów przy okrągłym stole agenci troskliwie wybrani przez gen Kiszczaka oraz reprezentanci eurolewicy, żydokomuny i czego tam jeszcze…”.
Zdrada w Magdalence:
(16 IX 1988) Od lewej Lech Wałęsa – przewd. NSZZ „Solidarność”, w środku (?), dalej gen. Wojciech Jaruzelski – I Sekretarz PZPR i naczelny „wódz” wprowadzający w Polsce Stan Wojenny w 1981, z tyłu widoczny w okularach Stanisław Ciosek – członek Biura Politycznego PZPR po prawej Bronisław Geremek – „szuja” solidarnościowa, rzekomo przedstawiciel KIK (Klub Inteligencji Katolickiej).
Sojusz PZPRowsko-KORowski, został sformalizowany w postaci rozmów władz PRL z przedstawicielami KK NSZZ Solidarność 16 września 1988 r. w Magdalence pod Warszawą. Tam przy suto zastawionych stołach, zakrapianych ostro przekąskach w pijackim bełkocie, rozpatrywano najbardziej sporne kwestie i zapadały najważniejsze decyzje co do losów Polski. Spotkania te trwały aż do końca obrad okrągłego stołu.
Wydarzenie o którym mowa, jest porównywalne co do skutków z „wyzwoleniem” terytorium Polski spod okupacji hitlerowskiej, przez następnych okupantów, występujących w roli wyzwolicieli. W 1989 roku przy okrągłym stole, rozpoczął się proces wyzwalania Polski z wszechwładzy socjalistycznej (a raczej socjalistyczno-żydowskiej) kliki i oddawanie jej we wszechwładzę żydowskiej kliki, która przybyła do nas wraz z władzą radziecką w 1945 roku. To taka współczesna postać piątego rozbioru Polski.
Kiedy tak porównuję moją Ojczyznę, trzymaną w okowach „towarzyszy radzieckich” i tą rzekomo inną, zgotowaną nam przez żydowskie elity „Solidarności”, to mam poważne wątpliwości czy cokolwiek zmieniło się dla średniego statystycznego Polaka. Uwzględniwszy postęp technologiczny, który realizuje się nawet przy ograniczeniach politycznych, śmiem twierdzić że tenże Polak:
# W PRL nie mógł zaspokoić w pełni swych potrzeb egzystencjalnych z powodu braku w zaopatrzeniu. W III RP nie może zaspokoić w pełni swych potrzeb egzystencjalnych z powodu braku pieniędzy. Tak czy tak, na jedno wychodzi;
# W PRL nie wolno było krytykować ZSRR i PZPR. W III RP nie wolno krytykować Żydów. Czyli i wówczas i dziś „mordy na kłódkę”, chociaż wmawia się nam że cieszymy się wolnością słowa;
# W PRL dzielono biedę, ale poszukujących chleba w śmietnikach nie było. W III RP podzielono dobrobyt, jednych obdarowano ponad miarę a drugim zabrano ostatni kęs chleba i nadzieję;
# W PRL wypuszczano za granicę tylko wtajemniczonych głównie obcoplemieńców. W III RP stworzono warunki do masowej emigracji Polaków wg zasady im mniej Polaków w Polsce tym mniejszy z nimi kłopot;
# W PRL administracyjnie zwalczano Kościół Katolicki i było wiadomo, kto jest po czyjej stronie. W III RP Kościół Katolicki zwalczany jest równie zaciekle, przez jego zohydzanie oraz demoralizację wiernych;
# W PRL aparat partyjno-gospodarczy, nieudolnie zarządzał gospodarką nie ponosząc żadnej odpowiedzialności. W III RP „menadżerowie” wcale nie zarządzają gospodarką efektywniej ale biorą za to gigantyczne wynagrodzenia wspomagając swoje konta bankowe malwersacjami;
# W PRL wielkoprzemysłowa klasa robotnicza, miała siłę upomnieć się o swoje prawa w sytuacjach krańcowych. III RP prywatyzując dobra narodowe, szczególnie duże zakłady pracy, wyzbyła się tego problemu. Zdezintegrowane społeczeństwo nie jest w stanie upomnieć się o cokolwiek w sposób zorganizowany;
# W PRL gdy komuś działa się krzywda, mógł poskarżyć się partii a ta w trosce o pozory „trzymania strony skrzywdzonych”, często pomagała. Dziś skrzywdzeni mogą tylko poskarżyć się Panu Bogu, jeśli pośrednicy znajdą czas w przerwie starań o interes Izraelitów by prośbę przekazać;
# Mógłbym tak jeszcze przyrównać kilkadziesiąt dziedzin ale i tak trudno mi doszukać się zdecydowanych przewag III RP nad PRL-em.
Nie, wcale za PRL-em nie tęsknię ale III RP mnie nie zadowala. Przecież nie tak miało być. Co się więc stało że nie jest tak jak byśmy sobie życzyli? Przyczyn trzeba poszukiwać u narodzin III RP, wydarzenia późniejsze były skutkiem „grzechu pierworodnego” popełnionego przy okrągłym stole.
Od pewnego czasu usiłuję przekonywać kogo się da, że ów „okrągły stół” jako proces, był zmową dwóch wrogich Polakom sił politycznych, które przekazały sobie Polskę, będącą żywicielkę jednych i drugich, jak ślepego kota w worku. Minimalny skutek tych starań już zauważyłem (być może niektórzy też doszli do takiego wniosku), do obiegu publicznego weszło pojęcie „zmowa”. Nadal jednak w dyskursie publicznym brak zdefiniowania „strony kupującej”, natomiast strona sprzedająca (mimo wściekłego sprzeciwu strony kupującej dziś rządzącej), tzw partyjno-rządowa, jest coraz śmielej „rozpracowywana”.
Jak wiadomo 6 lutego 1989 roku, przy okrągłym stole zasiadły właściwie trzy strony, tzn rządowa, „społeczna” i pilnująca swego interesu kościelna. Zabrakło natomiast tam miejsca dla strony czwartej i najważniejszej, o los której grano przy okrągłym stole. Zabrakło strony „Naród polski”. To on, był tym postawem sukna, który wyrywano sobie i handryczono w pijackich „negocjacjach” w Magdalence, już od jesieni 1988 roku. Elity się porozumiewały, gmin bił brawo w nadziei że tam rodzi się ich pomyślność, gdy tymczasem kuto tam nowe kajdany. Nić porozumienia, nawiązała się wg formuły „nie ważne skąd kto przychodzi, ważne jaką na dziś przyjmuje postawę”. I przyszli z kosmosu, z piekieł i czyśćca, zza wschodniej i zachodniej granicy i zrobili nam „kuku”.
Członkowie legalnego Rządu RP na uchodźstwie w czasie narady 5.IV 1989 r. wydali oświadczenie w sprawie okrągłego stołu. Wyrażona została w p.12 następująca opinia: „Nie wiadomo właściwie kogo reprezentowała strona „opozycyjno-solidarnościowa”, bo społeczeństwo zostało pominięte”.
Gdzie była strona „Naród polski”, kiedy przygotowywano obrady i w czasie „obrad”? Stronie „Naród polski” zaproponowano i ułatwiono w ramach przygotowań do okrągłego stołu, emigrację. Kwiat strony „Naród polski”, najbardziej zdecydowani, najbardziej radykalni i najcenniejsi dla nas ludzie, zostali wypchnięci na aut w rozgrywkach o Polskę. Jak wynika z dokumentów SB, działało wówczas w kraju 284 opozycyjnych struktur organizacyjnych (z tego 157 reprezentowało rodowód podziemnej "Solidarności”). Ani jeden przedstawiciel tych struktur, nie zasiadł przy okrągłym stole.
Ci, którzy ostali się represjom, zostali podstępem zneutralizowani przez Żydowskich doradców Lecha Wałęsy, który wbrew swej legendzie, nie miał pojęcia, „jakie buty kroją Polakom” jego mentorzy. Nie sądzę, aby był w to wtajemniczony, po prostu miał zbyt opływowy kształt głowy i z tego powodu „opcja Kiszczaka” wyraziła zgodę na jego przywództwo. Predestynowały go do tego doskonale rozpoznane jego cechy osobowości – prostactwo nie uznające, że świat jest pełen ludzi mądrzejszych od niego oraz podatność na megalomanię i wpływy.
Nie jest jasne kto ustalał skład negocjatorów tzw strony społecznej w moim imieniu, bo nie uważam aby Geremek, Michnik czy Kuroń reprezentowali mnie jako Polaka. Dziś głoszone są hasła, że do tej roli oddelegowani zostali najlepsi negocjatorzy. Skoro uzyskali takie nominacje, musieli być poddawani jakimś eliminacjom ale o tym nic nie wiadomo. Myślę że „wujek Bronek” między pyknięciami fajki, wymieniał nazwiska a „Bolek” z miną wybitnego wodza (który to status mu wmówiono), kiwał pustym łbem. Nie wiem czy skład negocjatorów „strony społecznej” był przedmiotem obrad KK a jeśli był, to musiał być przemycony metodą właściwą narodowości doradców.
W każdym razie prawo reprezentowania Polaków, odebrano delegatom regionów i przyznano ekipie KOR, która obsiadła Wałęsę.
Ale gdzie nasi reprezentanci – samozwańcy dokonali przekrętu, który na wieki umocował ich jako przełożonych Polaków. Gdzie dokonali tej manipulacji, którą my nazywamy grzechem pierworodnym III RP. Z przyczyn objętościowych nie ma tu miejsca na analizę wszystkich ustaleń okrągłego stołu, muszę więc wyszczególnić tylko te które skazały nas na władzę nieusuwalnych „okrągłostołowców”, mimo widocznej gołym okiem ich szkodliwości dla Polski.
Po pierwsze, ustalono że rejestracja II Solidarności, odbędzie się w trybie centralistycznym, tzn prawo reprezentowania Solidarności rozumianej jako społeczeństwo, będzie przysługiwać tylko Komisji Krajowej Solidarności, gdzie rządzili niepodzielnie Geremek, Michnik, Kuroń, Mazowiecki itp. typy z polskiego marginesu. Nie była możliwa więc rejestracja regionalnych struktur Solidarności, gdzie przechowały się resztki radykalizmu polskiego.
Po drugie ustalono jako zasadę (później „udoskonaloną”) mieszaną ordynację wyborczą z systemem liczenia głosów pokrętną metodą d’Hondta. Wolne wybory były wszakże nieodzownym elementem demokracji, jaka by ona nie była, jednak dobrano takie reguły, które minimalizowały rzeczywisty wpływ wyborców na skład i działalność władz, mającą często charakter drwiny z wyborców. Gdyby nie udało się uniezależnić rządzących od rządzonych, zapewne wybory zostałyby zastąpione jakimś quasi-demokratycznym mechanizmem. Jednak obowiązująca ordynacja wyborcza wyrastająca z ustaleń okrągłego stołu, zapewnia klauzulę najwyższego uprzywilejowania fasadowym partiom politycznym.
Partie polityczne w zamyśle twórców systemu demokratycznego, miały pełnić rolę pasa transmisyjnego woli wyborców do elit rządzących. Dziś w Polsce partie polityczne są bytami niezależnymi od społeczeństwa, reprezentują interesy swej grupy a ordynacja wyborcza uniemożliwia jakąkolwiek wymianę elit politycznych bez zgody liderów partyjnych. Ba, partie zapewniły sobie utrzymanie na koszt społeczeństwa, mimo że dla społeczeństwa w dzisiejszej postaci, są organizmem pasożytniczym.
Prof. Paczkowski, którego trudno posądzać o wrogość do idei okrągłego stołu, napisał o „kontrakcie stulecia”:
„…Obejmowało ono pakiet ustaleń dotyczących zarówno zasadniczej reorganizacji najwyższych organów państwowych – wprowadzenie drugiej izby parlamentu (Senat) i urzędu Prezydenta PRL – jak i kształtu ordynacji wyborczej. W ten sposób komuniści zapewniali sobie, jak sądzono, kontrolny pakiet mandatów wystarczający do bieżącego zarządzania państwem, ale praktycznie uniemożliwiał jednostronne zmiany o charakterze konstytucyjnym wymagające 2/3 głosów… wybór posłów z list partyjnych w tym 35 z listy krajowej”.
I mimo że porozumienie zawarte w sprawie wyborów parlamentarnych było jednorazowe, już tak pozostało. Ci kombatanci Solidarności, którzy dorwali się do władzy, nie chcieli zmieniać tego tak skutecznego mechanizmu.
I tak jest do dzisiaj.
Cezary Rozwadowski, w drodze 2009.02.09
Tekst pochodzi z : www.wicipolskie.org
NOTKA KTÓRĄ NALEŻY PRZECZYTAĆ DLA DOŚWIETLENIA OBRAZU:
Bronislaw Geremek- wywiad z 1981 roku
"Rzadko pisze, sporo komentuje. Kocham wolnosc - wydaje mi sie, ze umiem z niej korzystac :) "Moja wolnosc to zaden Twój grzech"