Bez kategorii
Like

Klątwa nad Okinawą

20/01/2013
621 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Spór japońsko-chiński o wyspy Senkaku/Diaoyu służy amerykańskim planom rozbudowy baz wojskowych na Okinawie, ale dla mieszkańców zamienia rajską wyspę w piekło.

0


 

Gdyby sądzić z turystycznych reklam i promocyjnych filmików  to Okinawa jawi się jako raj czyściutkich tropikalnych plaż pod palmami i barwnych koralowych raf w przezroczystych wodach oceanu. Opinię raju potwierdzić mogliby także antropolodzy, jako że populacja Okinawy to najbardziej długowieczni ludzie świata. Na każde 100.000 mieszkańców żyje tam 34 starców, którym nie śpiewa się już „sto lat”, bo mają więcej, i jest to wskaźnik trzykrotnie wyższy niż np. w USA. Ale zarówno dowódcy 26.000 żołnierzy amerykańskich, którzy tam stacjonują, jak i prawie półtora miliona japońskich mieszkańców wyspy, raczej czują na sobie fatum historii i przekleństwo tego miejsca niż przyjemną bryzę z raju.

Okinawa jest główną wyspą w łańcuchu wulkanicznych wysp Ryukyu (po japońsku raczej Nansei-shoto, czyli Wyspy Południowo-Zachodnie), którymi Japonia łączy się na południu z Tajwanem na długości ponad tysiąca kilometrów. W podobny sposób Japonia łączy się na północy z Kamczatką długim na 1200 km łańcuchem kilkuset wulkanicznych Wysp Kurylskich, które jednak utraciła w całości na rzecz Rosji. Wyspy Ryukyu (to przeróbka ich starej chińskiej nazwy Liukiu) znane są bodaj od VII wieku, ale Japonia zaanektowała je dopiero w XIX wieku, wykorzystując osłabienie Chin i ich niewielką aktywność na morzu.

Dziś Okinawa ma podstawowe znaczenie dla sojuszu bezpieczeństwa wojskowego między Japonią a USA, które mają tam wielką bazę dla 75% ogółu swoich wojsk rozmieszczonych po wojnie w pokonanej Japonii. W miarę jak rośnie agresywność wojskowa w polityce USA, a zasadnicze zainteresowanie strategiczne Waszyngtonu przesuwa się na Daleki Wschód, Okinawa nabiera nowego znaczenia także jako „first island chain”, który odgradza Chiny od otwartego oceanu, leży blisko potencjalnego konfliktu w Cieśninie Tajwańskiej i niedaleko zawsze krnąbrnej Korei Północnej. Stanowi więc jedno z najważniejszych miejsc dla amerykańskich baz wojskowych na świecie.

Znaczenie to wzrasta tym bardziej, że wyraźnym kierunkiem polityki USA w tym rejonie świata staje się osaczanie Chin wrogością ich sąsiadów i wzmaganie sporów terytorialnych sojuszników USA (Japonii, ASEANU) z Pekinem, głównie o wysepki na morzach po wschodniej stronie Państwa Środka. Jednym z najostrzejszych takich sporów stał się ostatnio konflikt o grupę pięciu bezludnych wysepek i trzech skał zwanych Senkaku po japońsku, a Diaoyu po chińsku. Pod dnem morskim w pobliżu tych wysepek mogą zalegać spore zasoby ropy i gazu, o czym najgorliwiej przekonują amerykańskie służby i agencje analizujące zdjęcia satelitarne. Ponieważ i Chiny i Japonia, które do wysp tych roszczą sobie prawa, ogromnie łakną surowców, zwłaszcza energetycznych, konflikt wisi w powietrzu. Waszyngton może zacierać ręce z zadowolenia. Wprawdzie w obecnej sytuacji niepodobna założyć, aby spór mógł doprowadzić do konfliktu zbrojnego, na który Pekin jest nieprzygotowany i – podobnie jak w przypadku innych sporów morskich – postępuje bardzo ostrożnie, ale problem powstał i narasta. Umacnia to racje utrzymywania i rozbudowy bazy USA na Okinawie, na czym Amerykanom wydaje się zależeć. Traktat zawarty po II wojnie światowej z Japonią stanowi, że Stany Zjednoczone biorą na siebie jej obronę, gdyby została zaatakowana. Prawnicy z USA już doszli do pożądanego politycznie wniosku, że traktat obronny z Japonią obejmuje także te wysepki.

Pentagon zamówił więc także „niezależne” studium prawno-polityczne, którego wyniki zostały opublikowane w sierpniu przez waszyngtońskie Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) znane jako gniazdo neokonserwatywnych jastrzębi związane  z niesławną CFR. Podkreśla się w nim, że podstawowa filozofia Traktatu o Wzajemnej Współpracy i Bezpieczeństwie pomiędzy USA i Japonią z 1960 roku (i odnawianego co 10 lat) zasadza się w tym, że Ameryka zapewnia obronę, a Japonia zapewnia dostęp do baz. Wynika to z zakazu, jaki po wojnie narzucono Japonii, której nie wolno posiadać armii.

No i tu mamy problem na Okinawie. System baz na wyspie zajmuje ponad 20% jej najlepszej ziemi i najwygodniejszej powierzchni, a obecność niebezpiecznej broni i rozpasanego obcego żołdactwa kładzie się cieniem na codziennym życiu mieszkańców. Przyznają oni, że bazy te są być może korzystne dla Tokio i Waszyngtonu, ale na pewno nie dla Okinawy, która padła ofiarą traktatu. Opór mieszkańców rośnie. Przy głównej bramie największej bazy Futenma stale stoi pikieta przeważnie starszych wiekiem osób, głównie takich, które wywłaszczono z ziemi pod rozbudowę bazy w 1982 roku. Najstarsi mają 67 lat, czyli tyle, ile trwa obecność wojsk amerykańskich na wyspie. Okazyjnie wybuchają jednak większe protesty, jak np. po gwałtach, jakich dopuszczają się amerykańscy żołnierze na miejscowych kobietach. Największe takie demonstracje miały miejsce w 1995 roku kiedy trzej marines zgwałcili i okaleczyli 12-letnią uczennicę. Ostatnio także w 2012 protestowano przeciw gwałtowi na dwóch kobietach.   

Jednakże powodem protestów jest także obecność coraz bardziej niebezpiecznej broni. W 2004 roku amerykański helikopter spadł na campus uniwersytecki w pobliżu Futenma. Na szczęście obyło się bez ofiar na ziemi, oprócz rzecz jasna samej załogi. Obecnie powodem protestów stały się helikoptery nowej generacji zwane Osprey, cieszące się niedobrą sławą wielu nieszczęśliwych wypadków. Ocenia się, że ich obecności sprzeciwia się prawie 90% mieszkańców wyspy, w tym nawet najwięksi zwolennicy traktatu z Ameryką. Częściowo obawy te uzasadnia sama nieszczęśliwa topografia samej bazy Futenma, którą rozbudowane miasto Ginowan otacza szczelnie ze wszystkich stron jak oblężona twierdzę. Każdy przelot śmigłowca musi być przelotem także nad miastem. Największą rolę odgrywa jednak czarny PR wokół Ospreyów.  

Ospreye, które mówiąc najprościej startują i lądują jak helikoptery, ale latają  w powietrzu jak samoloty, prawdopodobnie nie są aż tak niebezpieczne jak uważa większość tambylców na Okinawie. Wielki transparent rozpięty przed bramą bazy Futenma przez protestujących sprzeciwia się sprowadzeniu 12 sztuk „najbardziej niebezpiecznych samolotów świata do najbardziej niebezpiecznej bazy wojskowej na świecie”, a liderzy pikiety przywołują kilka spektakularnych wypadków, jakie przydarzyły się ostatnio Ospreyom w różnych krajach świata. Eksperci prawie bez wyjątku uważają to jednak za zwykły zbieg okoliczności. Niemniej głos protestu rozbrzmiewa potężnie i nie można się z nim nie liczyć.

Juz w roku 1996 rządy USA i Japonii dogadały się w sprawie przeniesienia bazy z Futemna w inne miejsce. W roku 2006 wyznaczono nawet nową lokalizację w Henoko, w słabiej zaludnionej, północno-wschodniej części wyspy. Wprawdzie studium CSIS zalecało, aby się z tym nie spieszyć, bo lokalizacja w Futenma była mimo wszystko najlepsza, ale  generał Christopher Owens, dowódca amerykańskich sił powietrznych na Okinawie miał też już dość protestów i narastających ograniczeń ze strony gospodarzy. Zaczął się przychylać do przeprowadzki do Henoko.   

W pewnym momencie wydawało się nawet, że to wyjdzie. Ale w roku 2009 nowy japoński rząd uformowany przez zwycięską partię DPJ oświadczył, że chciałby się w ogóle pozbyć bazy wojsk USA na Okinawie. Później się z tego wycofał, ale opinia publiczna na wyspie podchwyciła ten pomysł jak najmilszą sercu melodię. Sprawa innej lokalizacji upadła, a sama sprawa obecności bazy na wyspie stałą się znów tak trudną, że w kwietniu 2012 Tokio i Waszyngton zdecydowały się wyłączyć ją ze swego porozumienia z 2006 roku. Mówi się teraz raczej o przeniesieniu bazy na małe wysepki na południe od Okinawy i wycofanie 9.000 żołnierzy na wyspę Guam na środku Pacyfiku.  Są to jednakże projekty z daleką perspektywą, uwikłane we własne dodatkowe komplikacje, logistyczne supełki i poślizgi terminów.

Mieszkańcom Okinawy, wśród których wciąż bardzo żywa jest pamięć ogromnych cierpień, jakich doznali w czasie japońsko-amerykańskich zmagań pod koniec II wojny światowej, znów obiecano przy tej okazji (w kwietniu 2012), że ciężar obecności bazy będzie z nich wkrótce zdjęty. Toteż najnowsze wydarzenia – oskarżenia o gwałty i przybycie Ospreyów – dolały przynajmniej dwa kanistry oliwy do ognia. W Tokio próbują grać na zwłokę, ponieważ i Futenma i Ospreye nabrały nowego znaczenia w świetle zaogniającego się sporu z Pekinem o wyspy Senkaku/Diaoyu (wkrótce dam większy materiał na ten temat). Wysepki te leżą w zasięgu dolotu Ospreyami, ale nie starymi helikopterami Sea Knights. Jest to tym ważniejsze, że w ogniu narastającego sporu, ze strony chińskiej już pojawiło się historyczne roszczenie do całego archipelagu Nansei-shoto, czyli wysp Ryukyu. A w tym kontekście na samych wyspach przy piwie ożyły nostalgiczne marzenia o całkowitej niepodległości archipelagu.

 

Bogusław Jeznach

 

Dodatek muzy:

Muzyka Shinsuke Sugiuchi w wykonaniu New Age’owego zespołu Asatoya z Okinawy

 

0

Bogus

Dzielic sie wiedza, zarazac ciekawoscia.

452 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758