Próba odpowiedzi na pytanie „jaki jest dopuszczalny poziom stężenia tabaki w powietrzu wydychanym przez prowadzącego rower”, czyli współczesna socjaldemokracja i jej klasy polityczne.
Każdy bystry obserwator światowej polityki po przeprowadzeniu dość wnikliwych badań, korzystając ze zbawiennej pomocy Internetu, szybko przekona się, że sprawy mają się inaczej niż mogłoby się to wydawać po obejrzeniu wiadomości w telewizorze. To „inaczej” często nie przybiera formy jakiejś lekkiej aberracji od rzeczywistości, lecz oznacza w zasadzie jej odwrotność. Jeszcze bardziej wnikliwy badacz dojdzie do prostego wniosku że krytykowanie tzw. klasy politycznej za politykę jaką uprawia, jest jak krytykowanie aktorów za zły scenariusz. To niedorzeczność. Niedoinformowani tylko, bądź naiwni mogą twierdzić że te wszystkie dziwne twarze opowiadające niezrozumiałe, bądź pozbawione sensu historie, prowadzące polemikę na poziome przedszkolnym, pokazywane w telewizorze rządzą de facto. Pomijając w ogóle kwestię ich kompetencji do rządzenia czymkolwiek, a tym bardziej państwem, wspomnę tylko że w dawnych czasach najwyższą funkcją w hierarchii normalnego państwa jaką większość z nich mogłaby pełnić był błazen królewski.
Do utrzymania się przy władzy wykorzystują starą i skuteczną metodę „dziel i rządź”. Obracają przeciwko sobie różne grupy społeczne, używając różnic między nimi, wyolbrzymiając je, oraz zmuszają do przyjęcia stanowiska w sprawie pozornie burzliwych międzypartyjnych „debat” nad pozbawionymi znaczenia kwestiami, wykonując jednocześnie po cichu „politykę” swym prawdziwym zwierzchnikom (przykładów daleko nie trzeba szukać. Tylko w ostatnich dniach: obowiązkowe szczepienia i tzw. „podatek bankowy”). By sytuacja ta mogła trwać, konieczne jest zaangażowanie narzędzi propagandowych w postaci środków masowego przekazu, na łamach których toczą się bezsensowne, niekończące się spory, podczas gdy prawdziwi „władcy” pozostają w cieniu, niewidoczni dla większości społeczeństwa (wg mnie około 90%), co w demokracji jest wystarczające. Oczywiście „współpracę” taką w języku polskim nazywa się spiskiem (nawet w sytuacji gdyby działali w dobrej wierze, w chlubnym celu, co jednak zdaje się nie mieć miejsca). Oprócz tych „informacji” z międzypartyjnego frontu, media serwują bzdety pokroju „bankructwo biura podróży”, „malutka Madzia” itp. Całość tworzy wybuchową mieszankę wiedzy nieprawdziwej z wiedzą banalną, kształtując wypaczony obraz świata w którym nieopatrznemu widzowi, słuchaczowi bądź czytelnikowi przyszło żyć. Pomijając już, że świata, w którym prawda jest wartością względną, a prawa logiki nie muszą mieć zastosowania.
Wracając do „klas politycznych”. Złoczyńców tych dzielić można wyłącznie na dwie grupy. Ci co robią to z pobudek – nazwijmy to – finansowych, oraz ci co służą złu przez niezwykłą głupotę. Dla tych pierwszych hańba jest pojęciem najwyraźniej nieznanym, co może być rezultatem psychopatii, której liczne symptomy są wśród nich powszechne. Druga grupa w swej bezdennej głupocie wierzy, że działa dla dobra narodu. To która z tych grup jest groźniejsza jest kwestią dyskusyjną. Odrażający to widok jak wiją się pomiędzy oczekiwaniami swych prawdziwych zwierzchników a poparciem społeczeństwa. A ponieważ zachodzi tu wyraźna sprzeczność interesów, media zajmują się przekonywaniem nas że stopniowe i konsekwentne ograniczanie naszej wolności i co raz większe rabowanie owoców naszej pracy jest konieczne dla „świetlanej przyszłości narodu”.
Nie bez powodu nazywam ich złoczyńcami. Tu nie chodzi o żadną walkę pomiędzy opcjami politycznymi. Ci ludzie świadomie bądź nie służą złu. A zło w swej czystej postaci reprezentowane przez „ludzi stojących za kurtyną” będzie triumfowało dopóki ludzie nieświadomie będą brali udział w grze swych niewidzialnych „panów”, tocząc spory w kwestiach rodzaju „czy dopłacać do usuwania niechcianych dzieci”, „czy dwóch mężczyzn wychowujących dziecko to małżeństwo”, „dopuszczalny poziom stężenia tabaki w powietrzu wydychanym przez prowadzącego rower”.
""Do not rejoice in his defeat, you men. For though the world has stood up and stopped the bastard, the bitch that bore him is in heat again.""