– Za bałagan na kolei odpowiedział minister odpowiedzialny za kolej i 16 najwyższych urzędników kolejowych. A więc to nie jest tak, że nie zauważyłem tej sytuacji i że głowy nie poleciały – stwierdził premier Donald Tusk podczas debaty z polskimi muzykami rockowymi: Tomaszem Lipińskim, Zbigniewem Hołdysem i Pawłem Kukizem.
Premier Tusk, delikatnie mówiąc, mija się z prawdą! Trzęsienie ziemi, jakie minister Grabarczyk miał urządzić na kolei, to pic propagandowy. Wywaleni członkowie zarządu PKP Polskich Linii Kolejowych objęli inne dyrektorskie stanowiska. Natomiast zdymisjonowany 30 grudnia 2010 r. prezes PKP S.A. Andrzej Wach do dziś pełni funkcję przewodniczącego rady nadzorczej PKP Cargo S.A.
Gdy w grudniu na kolei zapanował chaos w związku z wprowadzeniem nowego rozkładu, pasażerowie koczujący na dworcach dostawali białej gorączki, a duża część bluzgów szła pod adresem samego Tuska, minister Grabarczyk zapowiedział trzęsienie ziemi w PKP na wszystkich szczeblach zarządzania. W ramach trzęsienia Grabarczyk odwołał swojego dotychczasowego zastępcę ds. kolei i powołał nowego – Andrzeja Massela.
Massel to dobry kumpel prezesa PKP PLK Zbigniewa Szafrańskiego. Za nieudolne wdrożenie nowego rozkładu jazdy odpowiada spółka PKP Polskie Linie Kolejowe. Grabarczyk w trakcie trudnych rozmów wraz ze swoim nowym wiceministrem ustalili, kto się na kolei nie sprawdził i kogo należy posunąć. Oszczędzono Szafrańskiego, który powinien polecieć ze stołka w pierwszym rzucie. Zamiast niego wybrano cztery ofiary zastępcze, tj. czworo członków zarządu PKP PLK.
Paweł Dziwisz jest bezpośrednio związany z łódzką PO. Do zarządu PKP PLK trafił z tzw. listy Grabarczyka. Wcześniej na kolei nie pracował ani minuty. Powierzono mu sprawy najważniejsze – inwestycje. Szło mu słabo, co każdy widział gołym okiem. 31 stycznia br. Dziwisz stracił posadę w zarządzie PKP PLK, ale wylądował mięciutko. Już w lutym został dyrektorem projektu modernizacji Łódzkiego Węzła Kolejowego w Centrum Realizacji Inwestycji PKP PLK. Co ciekawe, gdy PKP PLK informowało o zmianach w zarządzie, to z komunikatu wynikało, że „Rada Nadzorcza dokonała oceny działalności Zarządu PKP PLK S.A. w 2010 r., w szczególności zaawansowania przygotowania zadań inwestycyjnych”, i że w wyniku tej oceny rezygnację złożył Paweł Dziwisz, który w zarządzie odpowiadał za inwestycje.
Ale gdy dopytujemy Krzysztofa Łańcuckiego, rzecznika PKP PLK, jak to się stało, że Dziwiszowi znów powierzono ważną funkcję dyrektorską, okazuje się, że odszedł z zarządu dlatego, że zmniejszono liczbę jego członków, a poza tym… dostał list pochwalny od rady nadzorczej PKP PLK.
„Rada Nadzorcza PKP PLK S.A. przesłała na ręce Pana Pawła Dziwisza podziękowania za dotychczasową pracę na rzecz rozwoju spółki. Rada Nadzorcza wyraziła nadzieję, że jego dalsza kariera zawodowa będzie związana z sektorem kolejowym. Szczególnie wysoko Rada Nadzorcza oceniła konstruktywną współpracę Pawła Dziwisza z wykonawcami zewnętrznymi i osobisty nadzór nad wykonaniem inwestycji. Zarząd PKP PLK S.A. i kierownictwo Centrum Realizacji Inwestycji są przekonane, że łódzkie inwestycje kolejowe będą przebiegały sprawnie pod nadzorem Pana Pawła Dziwisza.”
Paweł Dziwisz zasiada w radzie nadzorczej Przedsiębiorstwa Napraw i Utrzymania Infrastruktury Kolejowej w Krakowie. Jest to spółka z o.o., której 100 proc. udziałów należy do PKP PLK.
Katarzyna Janio była w zarządzie PKP PLK także z rozdania Grabarczyka. Zajmowała się sprawami finansowymi. Wcześniej pracowała m.in. w TVP. Najpierw w ośrodku w Łodzi jako zastępca dyrektora ds. ekonomicznych, a potem jako spec od finansów w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Prokuratura cały czas bada, czy Janio nie nadużyła uprawnień oraz czy przez brak należytej kontroli nie doszło do nadużyć przy rozliczeniach w TVP. Prawdę powiedziawszy, wpływ Janio na wdrożenie rozkładu jazdy w grudniu 2010 r. był żaden, zwłaszcza że do zarządu PKP PLK została powołana ostatniego dnia sierpnia 2010 r. No, ale jako się rzekło, kogoś ludowi na pożarcie trzeba było rzucić. Czy koleżanka Grabarczyka z Łodzi całkowicie wypadnie z Grupy PKP, czy też zostanie np. dyrektorem Biura Zarządu spółki PKP Intercity, to się jeszcze nie rozstrzygnęło.
Póki co Janio zasiada w radzie nadzorczej Zakładu Robót Komunikacyjnych DOM w Poznaniu. Jest to spółka z o.o., której 100 proc. udziałów należy do PKP PLK.
Dwaj kolejni „posunięci” członkowie zarządu PKP PLK, czyli Zbigniew Zarychta i Krzysztof Groblewski, to aż trudne do uwierzenia, kolejarze z dużym stażem, bo jeden zaczynał karierę od kontrolera ruchu, a drugi od zawiadowcy stacji. Też im krzywdy nie zrobiono. Zarychta został dyrektorem Zakładu Linii Kolejowych w Szczecinie (sam jest z Koszalina, wrócił więc prawie na stare śmieci). Dotychczasowy dyrektor został jego zastępcą. Groblewskiego powołano zaś na stanowisko dyrektora Centrum Realizacji Inwestycji PKP PLK. Dotychczasowy dyrektor został jego zastępcą.
Groblewski zasiada w radzie nadzorczej Dolnośląskiego Przedsiębiorstwa Napraw Infrastruktury Komunikacyjnej DOLKOM we Wrocławiu. Natomiast Zarychta jest członkiem rady nadzorczej Pomorskiego Przedsiębiorstwa Mechaniczno-Torowego w Gdańsku. Obie spółki należą oczywiście do PKP PLK.
Z dniem 21 lutego br. z funkcji członka zarządu PKP Intercity zrezygnował Philip Winston Turner i od razu został mianowany na stanowisko dyrektora Biura Teleinformatyki w centrali PKP Intercity. Turner był członkiem zarządu – dyrektorem strategii i informatyki, odpowiedzialnym w spółce za rozwój biznesu, finansowanie oraz technologię informacyjną.
O odwołaniu prezesa PKP Intercity Grzegorza Mędzy, któremu pasażerowie zawdzięczają wchodzenie przez okna do przepełnionych pociągów, mówiło się od czasu grudniowego zamieszania z wprowadzaniem nowego rozkładu jazdy. Jednak Mędza nie został odwołany. Mędza sam złożył rezygnację ze stanowiska prezesa spółki z dniem 2 lutego br. Na odchodne dostanie 40 tys. zł odprawy i 2 tys. zł miesięcznie wypłacane przez rok. Były szef PKP Intercity ma dostawać 2 tysiące miesięcznie, ponieważ tak skonstruowano umowę o pracę. Te pieniądze Mędza może otrzymywać, jeśli przez rok nie podejmie pracy w konkurencyjnej firmie. 40 tys. zł dostanie w każdym wypadku, gdyż wypowiedzenie ma okres 3 miesięcy, a Mędza zarabiał 13,5 tys. zł miesięcznie.
Na sowitą odprawę może też liczyć odwołany 30 grudnia 2010 r. prezes PKP S.A. Andrzej Wach, który dostanie 160 tys. zł z tytułu zakazu konkurencji. Jeśli do tego doliczymy trzymiesięczne wypowiedzenie, na którym obecnie przebywa były prezes, to przez najbliższe kilkanaście miesięcy na jego konto wpłynie 200 tys. złotych! Ale to nie koniec zawodowej kariery Andrzeja Wacha na kolei, ponieważ do dziś pełni funkcję przewodniczącego rady nadzorczej PKP Cargo S.A. oraz zasiada w radzie nadzorczej Dworca Polskiego S.A.
Hucznie zapowiadane dymisje i zmiany kadrowe w spółkach PKP to polityczna ściema. Tak naprawdę nikomu włos z głowy nie spadł. Niektórzy wynieśli z tego zamieszania całkiem pokaźne korzyści finansowe, inni nadal piastują dyrektorskie stanowiska lub zasiadają w radach nadzorczych spółek Grupy PKP.
Źródło: Dziennik Łódzki, Tygodnik NIE, Super Express, RMF FM, Infokolej.
Foto: Kancelaria Prezesa Rady Ministrów.
Nie boimy się kontrowersyjnych tematów! Piszemy jak jest. Niezależne forum kolejowe - www.infokolej.pl