Jednym z "koronnych" argumentów przeciwko "spiskowej teorii zamachu" mają być niskie notowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego w ankietach przedwyborczych. Jaki był sens likwidować prezydenta – mawiają zwolennicy pojednania za wszelką cenę – skoro i tak nie miał szans na reelekcję i zniknąłby ze sceny politycznej po październikowych wyborach. Bzdurność tego rodzaju myślenia staje się coraz bardziej oczywista w miarę upływającego czasu, coraz wyraziściej pokazującego, jak skuteczna była polityka Lecha Kaczyńskiego, wbrew całej nagonce przeciwko niemu i partii, z której się wywodził. Mimo atmosfery szyderstwa i ataków medialnych z wszystkich stron Europy Polska miała silną pozycję nieformalnego lidera byłych krajów imperium sowieckiego oraz skutecznie broniła narodowych interesów na forum Unii Europejskiej. Ponadto prawdopodobnie dzięki interwencji prezydenta Kaczyńskiego wspólnie z innymi prezydentami regionu […]
Jednym z "koronnych" argumentów przeciwko "spiskowej teorii zamachu" mają być niskie notowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego w ankietach przedwyborczych. Jaki był sens likwidować prezydenta – mawiają zwolennicy pojednania za wszelką cenę – skoro i tak nie miał szans na reelekcję i zniknąłby ze sceny politycznej po październikowych wyborach.
Bzdurność tego rodzaju myślenia staje się coraz bardziej oczywista w miarę upływającego czasu, coraz wyraziściej pokazującego, jak skuteczna była polityka Lecha Kaczyńskiego, wbrew całej nagonce przeciwko niemu i partii, z której się wywodził. Mimo atmosfery szyderstwa i ataków medialnych z wszystkich stron Europy Polska miała silną pozycję nieformalnego lidera byłych krajów imperium sowieckiego oraz skutecznie broniła narodowych interesów na forum Unii Europejskiej. Ponadto prawdopodobnie dzięki interwencji prezydenta Kaczyńskiego wspólnie z innymi prezydentami regionu udało się powstrzymać eskalację inwazji na Gruzję.
Zauważmy, co stało się z polską polityką po katastrofie smoleńskiej. Rola Polski ogranicza się do statystowania w etnicznym, barwnym obrazku na europejskiej scenie, urozmaicanego basowaniem rządu i strażnika żyrandoli najsilniejszym "partnerom". Państwa reprezentowanej przez Kaczyńskiego "opcji Jagiellońskiej" poszły w rozsypkę, prowadząc nieskoordynowaną, na ogół nieskuteczną wobec Rosji i Unii politykę.
Czy tak rozpisany scenariusz nie mógł być jednym z powodów smoleńskiego zamachu? Rozdzielić ofiary, by je potem tym łatwiej zniewolić i zastraszyć przed dalszymi próbami artykułowania nadmiernych niepodległościowych aspiracji. Jednym słowem wskazano granice, których przekroczyć nie wolno. Zbrodnia smoleńska mogła być także ostrzeżeniem. Ta świadomość przyłożonego do skroni pistoletu skutecznie paraliżuje obecny polski rząd. Szczególnie widoczne jest to w działaniu naszej prokuratury, zajmującej się "śledztwem" w sprawie katastrofy. Można odnieść wrażenie, że pracuje ona na muszce snajpera, czekającego tylko na jeden nieostrożny ruch, próbę odsłonięcia tajemnicy, przyznanie się do poszukiwania jakichkolwiek dowodów przestępstwa, by nacisnąć na cyngiel.
Jak przeciwstawić się tym próbom zastraszania? Możemy tylko powrócić do chrześcijańskich korzeni naszej tożsamości i wartości cywilizacji łacińskiej. Musimy "zło dobrem zwyciężać", zgodnie z nauką błogosławionego księdza Jerzego, a przede wszystkim "nie lękać się", o czym tak wytrwale przypominał nam Jan Paweł II. Tylko dochodzenie prawdy i wołanie o nią może ocalić przed utratą wolności i niepodległości.
Próbuje ocalic niepodleglosc i zachowac wiernosc przekonaniom. Czasami wymaga to uczciwosci wobec siebie i innych.