Czy takie powiedzenie wejdzie do języka polskiego nie wiadomo, ale są co najmniej dwa świeże powody.
Pierwszy to utrzymywana przez nas pani Kopacz, która opowiadała o przekopaniu ziemi smoleńskiej na metr w głąb celem odszukania szczątków, które leżały na powierzchni ziemi.
Drugi, to niejaka Nowicka Wanda, wicemarszałek z wyperswadowania komu trzeba jak ma głosować. Ta druga z utrzymywanych przez nas dam, opowiadała w tefałenie, że – jak donosi wp.pl – „ona nie utajniała procesu. – Ja nie domagałam się utajnienia, po prostu go nie ujawniłam. Nikt nie wystąpił o jego ujawnienie, a ja go nie utajniałam – powiedziała.”
Tymczasem z regularnych maili otrzymywanych od p. Joanny Najfeld w czasie procesu wynikało coś zupełnie innego. Czy marszałkini – jak wołają zabawne feministki – Nowicka zgodzi się ujawnić zapisy sądowe ujawniające fakty z całym wyrokiem i dokumentacją kto i ile z morderczego przemysłu aborcyjnego i antykoncepcyjnego łożył na jej kram?
Oczywiście męska reprezentacja -wszystkich?- marszałków byłych i obecnych równie idealnie pasuje do szybkiego utarcia się tytułowego powiedzenia w polskiej mowie.
Wojciech Popiela