Politycy mają (nie od dzisiaj) manierę mówienia o kryzysach gospodarczych tak, jakby były to siły przyrody – trzęsienia ziemi czy huragany, które nie wiedzieć czemu zbierają się w czeluściach i nas znienacka nachodzą.
Tymczasem prawda jest taka, że są to kataklizmy chowu ludzkiego.
Można się jedynie zastanawiać, czy sprowadza się je na nas celowo, gwoli realizowania architektury jakiegoś szerszego projektu, czy też są one spontanicznym rezultatem ludzkiej chciwości, głupoty, korupcji i manipulacji w celu panowania i wzbogacenia się. To, że kryzys służyć może szerszemu projektowi, widać na przykładzie Unii Europejskiej, gdzie dzisiaj, całkiem głośno i bez żenady, mówi się o konieczności pozbawienia krajów członkowskich suwerenności w kształtowaniu własnych budżetów i polityki socjalnej, gdyż jest to jedyna droga ocalenia euro.
Pozbawienie państwa możliwości kształtowania własnej polityki wewnętrznej poprzez narzucenie rozwiązań budżetowych jest faktycznym odebraniem suwerenności jako takiej. Nie ma się temu co dziwić, od stuleci wiadomo, że każdy suweren jako jedną z najważniejszych prerogatyw niezależności uważał prawo do bicia monety.
Więc centralizacja to niemiła konsekwencja unii walutowej; konsekwencja niemiła, którą można narzucić bez wojny tylko przy pomocy terapii szokowej – takiej jak na przykład obecny kryzys zadłużenia. Nie odwołując się do spiskowych teorii, można śmiało wykazać, że obecny kryzys służy całkiem konkretnym interesom ludzi usiłujących uczynić z Europy jedno centralne państwo ponadnarodowe.
Ważniejsza jest jednak Ameryka, ponieważ kryzys tej gospodarki ma znaczenie globalne, a amerykańska waluta pozostaje walutą rezerwową świata.
I znów kłopoty gospodarki USA nie są niczym zaskakującym, wiadomo było od dawna, że tak się to skończy. Gdyby poszperać w różnych zakamarkach medialnych, okazałoby się, że są ekonomiści, których prognozy były bezbłędne, tylko nikt nie chciał ich słuchać. W coraz bardziej infantylnym społeczeństwie jest coraz mniej ludzi, którzy są w stanie znieść psychicznie napięcie gołej rzeczywistości. Coraz więcej Amerykanów (i nie tylko Amerykanów) przypomina dzieci, które tupią i płaczą, jeśli ich się non stop nie utula zapewnieniami, że wszystko będzie dobrze, wszyscy je kochają i że mogą bezstresowo rżnąć kupy w majty.
Kryzys został wykreowany przez kierowników systemu amerykańskiego. Można dywagować, czy świadomie, w celu promocji globalnego rządu i globalnego sterowania gospodarką. Oczywiście pomysł globalny zakłada również zmniejszenie znaczenia Ameryki.
W skrócie krach powstał tak:
1. Po pierwsze, dawno temu uwolniono pieniądz od balastu złota – po to my móc go tworzyć całkowicie dowolnie z powietrza na zasadzie kredytowej (bank udziela mi linii na 10 tys. dol., a tym samym "emituje" 10 tys. dol., wpuszczając je w gospodarkę). Uwolnienie od złota pozwoliło na nieograniczone kreowanie podaży pieniądza, dając kierownikom systemu maszynkę do zaspokajania nieograniczonych wydatków. Jednocześnie Ameryka wymogła na świecie (przez swoją pozycją i siłę militarną) pozycję tego zabezpieczonego wyłącznie jej autorytetem dolara jako waluty rozliczeń naftowych i rezerw finansowych. Tym samym miliony ludzi, firm i banków na całym świecie przechowują z namaszczeniem amerykańskie papiery, mając nadzieję, że zachowają wartość.
2. Pod drugie, poprzez deregulację giełdy i wprowadzenie do niej nowych narzędzi finansowych, derywatyw, hedge funds itp., stworzono możliwość dalszego wykładniczego mnożenia pieniądza przez wtórny obrót zadłużeniem. Postały też nowe kompozytowe rodzaje pakietów papierów dłużnych, które – niby dzięki różnorodności składowych wierzytelności – traktowane były jako superpewne – ryzyko ich niewypłacalności miało być niemal zerowe.
Kilku magików (niektórzy z nich dostali nawet za to Nobla) ogłosiło wszem wobec, że posiadło formułę matematyczną, która redukuje ryzyko inwestycji do zera. Stworzyli fundusze inwestycyjne, które stały się (do czasu) jedną z największych maszynek do robienia pieniędzy, piramidką finansową, do której wlewały się miliardowe inwestycje tych wszystkich, którzy uwierzyli, że coś takiego jak inwestowanie bez ryzyka może mieć miejsce.
Na te wszystkie pogrywania w trzy karty grup najwyższych eszelonów finansjery politycy patrzyli przymilnie. Kreacja pieniądza napełniała przecież kieszenie ich kampanii, zaś cała reszta coraz bardziej skonsumeryzowanego, niedokształconego i cielęcego społeczeństwa nawet nie chciała się tym interesować. No bo po co, skoro we wszystkich gazetach piszą, że "jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej"?!
3. Po trzecie, kiedy system zaczął skrzypieć (jak każda piramidka po jakimś czasie), kierownicy sięgnęli po nowy mechanizm, kreacji pustego pieniądza – nieruchomości. Całkowicie zniesiono obostrzenia udzielania pożyczek hipotecznych. Pożyczkę na dom mógł otrzymać faksem nawet zwykły pies fido, byle zaszczekał do słuchawki numer social security. Nikt o nic nie pytał. Nie śmiał pytać, bo na przykład, gdy okazało się, że Murzyni dostają mniej pożyczek niż biali, to pozwano banki, oskarżając o dyskryminację.
W ten sposób powstała kolejna piramidka – na rynek weszło 25 proc. Amerykanów, którym do tej pory nikt nie dałby kredytu. To wywindowało niebotycznie ceny domów, a pod tę wywindowaną "wartość" nieruchomości udzielano dalszego kredytu konsumpcyjnego.
4.Najważniejsze jest jednak po czwarte. W tym samym czasie, kierownicy Ameryki, znosząc ochronę rynku, umożliwili wyeksportowanie milionów amerykańskich miejsc pracy, przesunięcie produkcji do Chin i Indii. Amerykańskie korporacje, które uczestniczyły w tym procederze, zarabiały krocie, tracił szeregowy Amerykanin, topniała klasa średnia.
To właśnie przez to odkręcone kurki kredytowe nie spowodowały – jak byłoby to wcześniej – olbrzymiego rozwoju amerykańskiego potencjału produkcyjnego – lecz umożliwiły chiński "skok do przodu". Dzisiaj jakiekolwiek dalsze uwalnianie pieniędzy na rynek nie tworzy – jak to dawniej – miejsc pracy w USA.
Kto tego chciał, po co to zrobiono; w myśl jakiej ideologii i wizji politycznej? Proszę sobie samemu wykombinować. Kto kogo okrada, od dawna widać do gołym okiem.
Andrzej Kumor
Mississauga
Za: http://goniec.net/teksty.html#5
Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.