Parę osób pytało mnie czy wybieram się na Bal Dziennikarza. Nie, nie byłem. Kiepski ze mnie balowicz: nigdy na żadnym BD nie byłem.Ale było coś w zamian. (…)
Parę osób pytało mnie czy wybieram się na Bal Dziennikarza. Nie, nie byłem. Kiepski ze mnie balowicz: nigdy na żadnym BD nie byłem.
Ale było coś w zamian.
1. Lektura książki Henry Kissingera „Dyplomacja”;
2. Film hinduskiego reżysera Shekhara Kapura o brytyjskiej Królowej Elżbiecie, córce Henryka VIII, która zapoczątkowała rządy protestantów w Anglii.
Najciekawsze jest nie to, co Kissinger pisze o historii dyplomacji, lecz to, co pisze o jej przyszłości. Ten urodzony w Niemczech w latach 20. człowiek, który stał się obywatelem USA dopiero w 1943 roku (podobnie jak kolejna sekretarz stanu, czyli szef MSZ USA Madeleine Albright też nie urodziła się w Stanach, tylko w Czechach) pisał w pierwszej połowie l. 90. zeszłego wieku to, co dziś, niezależnie od siebie głoszą Kissinger, Zbigniew Brzeziński i GerhardSchröder.
Główna teza Henry Kissingera: trzeba w nowym porządku świata dogadać się z Rosją, trzeba Moskwę niejako „wcielić” do nowej organizacji i ładu międzynarodowego.
A ja tylko pytam, widząc, że to się właśnie dzieje za prezydenta Obamy: dlaczego to obłaskawianie Rosji dzieje się kosztem Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej?
Bo, że tak się dzieje – to widać, słychać i czuć.