Bez kategorii
Like

Kino w Dzień Kobiet

08/03/2012
436 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Siostra Łukaszka siedziała w swoim pokoju przy odbiorniku radiowym. Słuchała go jednym uchem, a do drugiego przyciskała mocno telefon komórkowy. Brała udział w radiowym konkursie z okazji Dnia Kobiet.

0


Siostra Łukaszka siedziała w swoim pokoju przy odbiorniku radiowym. Słuchała go jednym uchem, a do drugiego przyciskała mocno telefon komórkowy. Brała udział w radiowym konkursie z okazji Dnia Kobiet. Obok, w ramach ubezpieczenia, czuwał Łukaszek.
– Przypominam, że odnajdujemy polskie słowa w zagranicznych piosenkach! – poinformował wesołym barytonem spiker radia. – Zaczyna pani!
– W piosence iks piosenkarki ygrek jest polskie "hej"! – rzuciła siostra Łukaszka.
– Eee? – skonfundował się spiker.
– Nie "eee" tylko "hej" – powtórzyła siostra Łukaszka.
– To jest polskie słowo???
– A nie? Przecież mówię do mojego chłopaka: "hej, masz może ochotę na…"
– Tak, tak – przerwał jej pospiesznie spiker. – Posłuchajmy tego fragmentu piosenki… Jest! Rzeczywiście! Polskie "hej"! Dobrze. Uwaga! Zaliczam!
– Kogo? – spytała siostra, ale zamiast odpowiedzi w radiu buchnęły oklaski.
– A teraz twój przeciwnik! – kontynuował spiker. – Gerard z Bytomia!
– Ja!
– Jakie polskie słowo znalazłeś w zagranicznej piosence?
– W piosence a piosenkarza be jest słowo "ancug"! – wypalił Gerard.
– To na pewno po polsku? – upewniał się spiker.
– Chopie, u nas wszyscy tak gadajo!
– To po śląsku, tak?
– Ja! Gwara!
– Jeśli jest narodowość śląska, inna niż polska, to jest i język śląski, a to nie jest język polski – wtrąciła siostra korzystając z podpowiedzi brata. Pan Gerard zaczął się pieklić i miotać śląskie przekleństwa.
– Niestety, pani ma rację – rzekł słodko spiker. – Patrzę właśnie na stronę "Wiodącego Tytułu Prasowego"… Nie mogę uznać tej odpowiedzi. Język śląski, to nie język polski. Przegrał pan. A pani wygrała dwa bilety do kina!
– Łaaaa!!! – zapiszczała ucieszona siostra, a w głośnikach radia zawyło sprzężenie.
– Po odbiór biletów zapraszam do radia… – odezwał się słabym głosem spiker.
Siostra Łukaszka nie zwlekając udała się na miejsce. Była już tam niewielka kolejka, więc stanęła na końcu, wyciągnęła komórkę i zajrzała do internetu. Konkretnie to na Fejsa. Ucieszyła się, gdy zobaczyła, że jedna z jej koleżanek jest online.
– HEJ, GDZIE JESTEŚ? – napisała siostra Łukaszka.
– W RADIU, STOJĘ W KOLEJCE PO NAGRODY – odpisała koleżanka.
– O RANY, JA TEŻ!
– KTÓRA JESTEŚ?
– SIÓDMA!
– A JA TRZECIA!
Siostra i koleżanka wychyliły się z kolejki, pomachały do siebie i pisały ze sobą dalej. Kiedy obie odebrały już nagrody spotkały się przed siedzibą radia. Obie wygrał po dwa bilety na film.
– Na jaki wygrałaś? – dopytywała się koleżanka. – O, "Demony wojny według gojów"! Koleżanka mi o nim mówiła. Znowu o Żydach w czasie wojny. Nuda. Nic z tego nie rozumiem. Nieżyciowe. Ja bym wydała komuś te bilety.
– A ty na co masz? – spytała siostra.
– Na "Kac Iława". Fajny film!
Siostra wróciła do domu i zaczęła oglądać bilety. Chciała iść na jakiś film razem ze swoim chłopakiem, ale filmy o wojnie ją nudziły. Filmów o Żydach nie rozumiała w ogóle. Chętnie poszłaby na "Kac Iława", ale kiedy obejrzała razem z swoim chłopakiem jeden z filmów z serii "Kac…" (bodajże "Kac Mława"), ten stwierdził, że więcej takich filmów oglądać nie będzie. Na szczęście kwestia biletów rozwiązała się sama. Tata Łukaszka je zobaczył i poprosił siostrę Łukaszka o odstąpienie ich.
– Ale wiesz, co to za film? Żeby potem nie było do mnie pretensji – asekurowała się siostra Łukaszka.
– Nie robię tego dla siebie. Zabiorę na ten film twoją matkę – westchnął tata Łukaszka i pokazał mamę Łukaszka. Mama siedziała na fotelu i płakała.
– Co się stało? – siostra spojrzała na tatę. – Zapomniałeś o Dniu Kobiet!
– Nie zapomniałem – odparł ponuro tata Łukaszka. – Twoja mama dostała maila z redakcji "Wiodącego Tytułu Prasowego".
– Zawsze o tym marzyła, to dlaczego płacze? – zdziwiła się siostra.
– Co za wstyd! – mam wydmuchała nos w chusteczkę. – Na stronie "WTP" pojawił się artykuł jak to Polacy w czasie wojny zabijali Żydów fortepianami.
– Że co proszę?! – zdenerwował się dziadek.
– Jest podany przykład, jak to w jednym mieście podnosili dźwigiem fortepian, żeby go podać przez okno do mieszkania, a on się urwał z liny i zabił przechodzącego obok Żyda. A wszystkim stojącym wokół Polakom nic się stało. Przypadek?
– To jest nadużycie! – zagotował się dziadek Łukaszka. – Nie wolno uogólniać jednego wypadku!
– No i ja kliknęłam "lubię to" – chlipała mama. – I dostałam na Fejsie wiadomość z redakcji "WTP". Że jak ja mogę lubić jak się ich zabija! I że jestem antysemitką!
– Nie chcę tego słuchać – oświadczyła babcia. – Wychodzimy!
– Dokąd? – spytała siostra Łukaszka.
Dziadek spytał czy wiedzą, gdzie jest jedna z najdroższych restauracji w mieście, ulokowana w kompleksie handlowym.
– Wiemy – odpowiedział tata Łukaszka.
– Zabieram ją tam – rzekł z dumą dziadek wskazując głową babcię. Wziął do ręki siatkę i razem z babcią wyszedł z mieszkania.
– Fiu fiu – gwizdnął tata Łukaszka. – Taka restauracja? A ja ciągle słyszę o głodowych emeryturach…
Siostra Łukaszka myślała błyskawicznie. Wręczyła mamie bilety do kina. Mama bardzo się ucieszyła, szybko się uszykowała i razem z tatą wybrała się na seans.
Kiedy po siostrę przyszedł jej chłopak w mieszkaniu była tylko ona i Łukaszek.
– Łukasz, idź pograć w piłkę – zakomenderowała siostra.
– Na dworze jest minus dwa – zaprotestował Łukaszek.
– To idź na łyżwy!!!
Łukaszek westchnął głęboko, sięgnął po kurtkę i wyszedł.
– A my…? – spytał nieśmiało chłopak. – Mówiłaś przez telefon coś o biletach do kina…
– Już ich nie mam.
– To może ja kupię…
– Nigdzie nie idziemy! Zostajemy w domu!
– To co będziemy robić? – chłopak siostry był niespokojny i rzucał oczami na boki jakby szukał drogi ucieczki.
– Porozmawiamy sobie… – powiedziała siostra Łukaszka łagodnie, tonem, jakim się mówi do nieoswojonego zwierzątka.
– I nie mam dla ciebie żadnego prezentu…
– Już ja coś wymyślę – siostra złapała go za rękę i pociągnęła do swojego pokoju.
Wieczorem wszyscy, mniej więcej o jednej porze, wrócili do domu. Siostra i jej chłopak siedzieli grzecznie w kuchni i jedli budyń. Siostra wyglądała jak zwykle, a chłopak był podejrzanie uśmiechnięty, miał potargane włosy i ciuchy, tak zwanego banana na twarzy i patrzył w dal nieprzytomnym wzrokiem.
Oszroniony Łukaszek spojrzał tylko na nich oskarżycielskim wzrokiem i poszedł do pokoju. Babcia, dziadek i rodzice obsiedli kuchenny stół i zaczęli szykować sobie herbatę.
– Co robiliście? – spytała czujnie babcia.
– Mmmm – pisnął chłopak i pokapał się budyniem.
– Rozmawialiśmy – odparła szybko siostra. – A wy? Jak było w restauracji?
– Nie byliśmy w środku. Czy wy macie w ogóle pojęcie jakie tam są ceny? – skrzywiła się babcia. – Posiedzieliśmy sobie na ławce w holu marketu, przed restauracją.
– To nic nie jedliście?
– Jedliśmy. Wzięliśmy z sobą kanapki i termos. Było prawie jak w restauracji, bo dolatywały do nas zapachy, a jak tanio!
– A jak tam film? – wtrąciła się siostra.
– Przepiękny! Porażający! Prawdziwy! Pełen pasji! Pokazujący podłość Polaków! – zachwycała się mama.
– No, w to nie wątpię – rzekł z przekąsem dziadek.
– Nie było tak źle – powiedział powoli tata Łukaszka. – Nawet jeden Polak uratował Żyda. I pokazali, że w czasie wojny nie było tak różowo.
– Tak, tak! – pokiwała głową mama Łukaszka. – Owoce morza były na kartki!
– Owoce morza na kartki, no wiecie co… – obraziła się babcia. Dziadek sapał bliski wybuchu.
– To może ja już pójdę… – chłopak siostry dojadł budyń, wstał od stołu i szybko się pożegnał. Wszyscy odprowadzali go wzrokiem jak wszedł do korytarza i kucnął wiążąc sobie buty. Koszula pojechała mu do góry i Hiobowskim ukazały się chłopakowi nerki.
Wszędzie miał rozmazane ślady szminki.

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758