Kiedy bezczynność owa przekracza granice śmieszności
28/05/2011
379 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Tutejsza kultura z czasem schodzi na psy! I na kim tu psy wieszać, panie?
Ja tam, proszę pana, swoją wrażliwość mam: wzrusza mnie, tak normalnie po ludzku, jak wzruszyć może scena w filmie, dajmy na to w 2345 odcinku, widok płaczącego dziecka, bo wtedy zwyczajnie nie wiem, czy ktoś, nie daj boże, uczynił mu coś złego, czy może jest głodne, czy boi się wrócić do domu, bo coś tam zmajstrowało w szkole lub na podwórku.
Wzrusza mnie panie widok niedołężnych staruszków, którym wszystko sprawia kłopot: wstanie z ławki w parku; wsiąść do autobusu – nawet wtedy, gdy on niskopodłogowy jest; przejście na drugą stronę ulicy – to prawdziwa wyprawa podobna do tej, kiedy młodzieńcy próbują zdobyć swój pierwszy szczyt… Nigdy nie wiadomo czym może się to skończyć.
Ja tam, proszę pana, swoje wiem i wrażliwy jestem, i tyle.
O! Na ten przykład, to pomogę babie na targu worek ziemniaków zdjąć z wozu i przytargać na stragan, a kobiecinie ponieść siatki z zakupami aż pod samiuteńkie drzwi domu. A modnej paniusi w parku grzecznie zwrócę uwagę, aby po swoim równie modnym piesiu podniosła kupę i wrzuciła gdzie należy, a nie udawała głupią, że niby gwiazdy migoczą w samo południe, że chmurki cudne i takie tam intelektualne dyrdymały.
I wie pan, potrafię nawet grzecznie zapytać gościa, który akurat na mojej klatce ze schodami oddaje honorowo mocz, dlaczego on to robi i czy wie, że to niegrzeczne jest ogólnie i bardzo niekulturalne. A kiedy widzę, że ten nawet nie kwapi się aby posprzątać, to pomagam deczko, oczywiście tylko na tyle na ile on grzeczny. Ale zawsze pamiętam i dbam o to, aby jego L4 nie przekroczyło siedmiu dni.
No, teraz pan widzi jaki jestem wrażliwy; taki jestem, a takiemu to nie wszystko jedno jednak.