Choć Ekstraklasa już skończyła sezon, wciąż o punkty walczą drużyny z niższych lig – to zaś oznacza, że kibice również nie rozjechali się jeszcze na „wakacje” czas więc na kibicowskie podsumowanie minionego tygodnia.
(Na zdjęciu: Kibice TS Podbeskidzie Bielsko-Biała podczas fety zorganizowanej z okazji awansu do Ekstraklasy Źródło:webgenerator24.pl)
Ekstraklasa to duże pieniądze, duże frekwencje i duże firmy. W niższych ligach jednak również nie brakuje uznanych klubów, a pod względem atmosfery na trybunach, niekiedy jest lepiej aniżeli na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Nie obyło się – jak to w końcówce sezonu – bez fetowania, był także niemiły incydent w postaci zepsutych przez kontrowersyjne decyzje władzy derbów Radomia, był również bardzo liczny wyjazd bydgoskiego Zawiszy do Jarocina. Słowem – działo się sporo.
Najważniejszym wydarzeniem o niestety dość negatywnym wydźwięku były derby Radomia. Radomiak i Broń, jak to ekipy z miasta derbowego, szacunkiem przesadnym się nie darzą, a ich mecz słusznie został określony mianem imprezy podwyższonego ryzyka. Jak do tej pory rozwiązywano problem takich spotkań? Ano pod szczególną ochroną policji, z sektorami buforowymi i zwiększoną ochroną obie grupy kibiców zasiadały na trybunach, trochę się wzajemnie obrażały, czasem były jakieś złośliwe oprawy – generalnie jednak panowała atmosfera święta na które miasto bardzo długo czekało. Decyzja wojewody o zamknięciu stadionu pokazała jednak alternatywną – według władzy zapewnie lepszą – drogę rozegrania derbów. Piłkarze kopali się po czołach przy akompaniamencie żywiołowych okrzyków swoich trenerów i ławek rezerwowych, podczas gdy kibice opanowali miasto.Wiadomo, że przy takiej liczebności nawet zjazd zakonnic mógłby zakończyć się nieprzyjemnie – w każdej grupie znajdzie się bowiem czarna owca, a w tak niekomfortowej sytuacji, jak wówczas gdy policja odmawia legalnej (Radomiak zgłosił manifestację i otrzymał na nią zgodę) manifestacji ulicznej – bójka wisi na włosku. Od czynu do czynu, od prowokacji do prowokacji, na mieście rozpętała się bitwa… Wypada podziękować panu wojewodzie – stadion wszakże był bezpieczny…
Porozumiewawczość ustąpiła miejsca bezkompromisowości w przypadku meczu w Jarocinie. Na Jarotę wybrało się bowiem aż ośmiuset fanów bydgoskiego Zawiszy i naprawdę ciężko wyobrazić sobie, by na mecz nie wpuszczono tak ogromnej grupy. Bydgoszczanie dzięki pomocy miejscowych fanatyków zdołali przedostać się na trybuny i w znacznej sile wspierać swoich piłkarzy. Ci niestety nie dopisali i nie wykorzystali okazji by razem z kibicami świętować awans – na ten Zetka będzie musiała jeszcze zaczekać.
Godnym odnotowania wydarzeniem jest również wybór nowych władz OZSK oraz rozkręcenie świeżej akcji – Kibice za bezpieczeństwem (więcej informacji). Mariusz „Megafon” Jędrzejewski, który został nowym prezesem od razu ruszył do ciężkiej pracy nad kontynuacją dzieła swoich poprzedników – nawiązane zostały nowe kontakty, między innymi z Fundacją Republikańską, która wspiera obywatelską inicjatywę ustawodawczą zapoczątkowaną przez kibiców, czy ze Stowarzyszeniem Profesjonalnych Piłkarzy i Amatorów, którzy zaoferowali wsparcie bardzo medialnej grupy, jaką są piłkarze. Głównym celem akcji jest zebranie 100.000 podpisów, które zagwarantują wejście ustawy przygotowanej przez kibiców w porządek obrad sejmowych. Akcja dopiero się rozkręca, lecz już zewsząd napływają sygnały poparcia.
Kibice TS Podbeskidzie Bielsko-Biała podczas fety zorganizowanej z okazji awansu do Ekstraklasy Źródło:webgenerator24.pl
Warto wspomnieć także o Podbeskidziu – I-ligowcy są już pewni awansu, a w ostatniej kolejce pauzowali. Zorganizowano wiec mecz towarzyski z Górnikiem Zabrze połączony z wielką fetą na bielskim rynku (zdjęcie powyżej). Swój koncert dał Paweł Kukiz i Piersi, a kibice Górali do późna imprezowali na mieście – cztery tysiące fanów raczej nie powala, ale i nie przynosi wstydu.
W tym tygodniu grała także reprezentacja. Na trybunach cisza, spokój, sporadyczne oklaski. Marzenia PZPN-u zostały spełnione.
Reasumując mimo dość „ogórkowego” sezonu, na trybunach wciąż jeszcze coś się dzieje. W przyszłym tygodniu zakończenie sezonu 2010/11, więc na pewno również nie zabraknie kibicowskich atrakcji, potem zaś przerwa międzyrozgrywkowa, w której wszyscy wspólnie będą musieli zadecydować co dalej z polskim kibicowaniem.
Tekst w serwisie zpierwszejpilki.com.pl
Źródło: zpierwszejpilki.pl
Ostatnia kolejka Ekstraklasy pozostała w cieniu ligowego protestu, choć ciekawie było poza stadionami, gdzie odbywały się huczne fety kibiców. Podsumowanie tygodnia w serwisie zpierwszejpilki.pl
Tekst w serwisie zpierwszejpilki.pl
(Na zdjęciu: Feta kibiców na Rynku Głównym w Krakowie z okazji zdobycia przez Wisłę Kraków tytułu Mistrza Polski Fot.: zpierwszejpilki.pl / materiał wideo)
Protest kibiców trwa, lecz nie wyklucza to dobrej zabawy. Jest wszak co świętować – ostateczne rozwiązania w Ekstraklasie przyniosły sporo niespodziewanych sukcesów, które kibice przyjęli z ogromną radością. Tak było we Wrocławiu, tak było również w Krakowie, który mistrza świętował już od dłuższego czasu. Wesoło było jeszcze na pożegnaniu stadionu Lechii oraz na Arce, gdzie dowcipnie do akcji bojkotu podeszli fani z Gdyni. Zerknijmy co działo się na poszczególnych stadionach.
Zacznijmy od gdyńskiej Arki, gdzie wydarzeń było naprawdę sporo. Na płocie zawisł transparent z logiem odwołującym się do Mistrzostw Świata w RPA i słynnych wuwuzeli, natomiast kibice od pierwszej minuty ruszyli z żywiołowym… dęciem w trąbki. Atmosfera rodem z mundialu nie przypadła do gustu niektórym z, na co dzień mniej zaangażowanych w doping, kibiców Arki, którzy rozpoczęli regularne śpiewy niezależnie od ustaleń SKGA, które zaapelowało o uszanowanie ogólnopolskiego protestu. Po meczu wobec milczących i wyszydzających decyzje rządu kibiców sporo pretensji miał dyrektor sportowy Andrzej Czyżniewski, co zresztą dość dokładnie opisaliśmy. Epilog akcji był jednak pojednawczy – SKGA zobowiązało się do zorganizowania spotkania na temat przyszłości Arki, w którym wszystkie strony miały przedstawić swoje racje i niepokoje.
Sąsiad z Trójmiasta, gdańska Lechia postanowiła za to zawiesić protest.Powodem był ostatni mecz na starym stadionie, z którego Biało-Zieloni wymeldowują się w wakacje. Wspaniała atmosfera na moment przypomniała wszystkim jak mogą wyglądać mecze z dopingiem, oprawami i żywiołową publiką. Warto wspomnieć, że na stadionie pojawiła się zakazana pirotechnika, która podświetlała oprawę. Lechiści rozciągnęli również dwie sektorówki. (wideo)
Wielkie fety odbyły się z kolei w Krakowie oraz Wrocławiu. (zdjęcie powyżej, matariał wideo: Wisła Kraków, Śląsk Wrocław) Po ostatniej ligowej kolejce okazało się że zaprzyjaźnione kluby zajmują pierwsze dwa miejsca w polskiej piłce. Na rynku w stolicy Dolnego Śląska bawiło się czterdzieści tysięcy fanów, którzy świętowali wicemistrzostwo, z kolei w „mieście noży”, jak przewrotnie bywa nazywany Kraków, „na pole” wyszło kolejne kilkadziesiąt tysięcy kibiców.
Ciekawie zaprezentował się także poznański Lech, który nie dopingował przez 80 minut, by w końcówce uczynić w Kotle prawdziwe piekło. Stadion jak zwykle zdobiły transparenty przypominające o wolności słowa, ale ważniejszym manifestem było użycie sporej ilości rac i petard (wideo). Grożące wysokimi karami „wybryki” są godne podziwu, bo biorąc pod uwagę monitoring w Poznaniu – stworzenie tego typu oprawy jest szalenie kosztowne. Miły akcent również po meczu – z trybun poleciały bowiem w kierunku piłkarzy koszulki z hasłem „miała być druga Irlandia, jest druga Białoruś”, a jedną z nich założył na siebie jeden z najbardziej charakternych Lechitów, Ivan Djurdevic.
Niestety wciąż swojego potencjału nie mogli pokazać goście. Zakaz obowiązuje, a jedynymi ekipami, które potrafiły go sforsować w całkiem niezłych liczbach były Śląsk Wrocław (140 osób w Chorzowie) oraz Zawisza Bydgoszcz (230 osób w Gdyniu). Oryginalnie ruszyli też fani… żużlowego Falubazu (wideo), który na wyjazd udali się samolotem oraz fani Chrobrego, którzy chcieli w zorganizowanej grupie udać się na zbiór… ślimaków. Spore problemy robili jednak policjanci, którzy wynaleźli w autobusie wszystkie możliwe usterki, przez co amatorzy ślimaków z Głogowa w okolice Kostrzyna (to tam miały się znajdować ślimaki) udali się swoimi autami.
Na pozostałych stadionach dominowały 80-minutowe protesty, choć wyjątkiem pozostało Zagłębie Lubin. Kibice gorąco i żywiołowo, a przede wszystkim głośno dopingujący swoją drużynę zebrali się tam bowiem… pod zamkniętymi bramami. Warto także przypomnieć, że protest kibiców wykroczył daleko poza granicę państwa i w efekcie bardzo miłe gesty w postaci transparentów wspierających Polaków pojawiły się na Sturmie Graz, na Mariborze, a nawet na finale LM na Wembley.
Ostatni tydzień miał więc przebłyski, ale to wciąż ledwie ułamek tego, co widzimy w ”normalnych meczach”. Cieszy spora ilość ekip włączających się w ogólnopolski protest, podobnie jak cieszy wsparcie z zachodu i południa od ekip zagranicznych. Póki co Ekstraklasa ma chwilę by odpocząć i przemyśleć dalszy protest, pierwszoligowcy z kolei mają przed sobą okres wielkich fet, podczas których mamy nadzieję wreszcie zobaczyć doping z prawdziwego zdarzenia, od kibiców rozbrykanych, roztańczonych i oszalałych ze szczęścia.
Jakub Olkiewicz
Źródło: zpierwszejpilki.pl
Artykuly serwisu zpierwszejpilki.pl, które portal udostepnia takze na Nowym Ekranie. Felietony, gorace tematy, wywiady - wszystko z pierwszej reki, a wlasciwie - Z Pierwszej Pilki!