Cieszy mię ten rym: Polak mądry po szkodzie.
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
Autor: Jan Kochanowski – „Pieśń o spustoszeniu Podola”
Podatek katastralny tym razem nadchodzi nieubłaganie. Odbyło się już kilka prób jego wprowadzenia, między innymi za czasów upadłej, dawno zapomnianej „pięknej” Akcji Wyborczej Solidarności, tfuu, na samo wspomnienie splunąć to mało. Jak głoszą polityczni prorocy rosnący dług rzeczypospolitej polskiej niepokoi naszych wierzycieli. W kolejce pod naszymi drzwiami, między innymi, stoją przedstawiciele „Przedsiębiorstwa Holocaust” oficjalnie żądając zwrotu mienia oszacowanego na 65 miliardów dolarów. Tymczasem gospodarka narodowa po dwudziestu latach przemian przypomina neokolonialny ugór pośród pustych marmurowych, bankowych fasad wokół, ze lśniącymi szyldami „Biedronki”, jednej z najdroższych polskich marek, sic! Wbrew gadającym dziennikarskim automatom nie staliśmy się gospodarczą potęgą. Nie jesteśmy nawet europejskim średniakiem. Gdzie nam przypasowywać się do zadłużonych Włoch lub upadającej Hiszpanii, a może do Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii? Do nich nie wypada się nam nawet przyrównywać i to w momencie, gdy pracę u nich znalazło ponad 1 milion naszych rodaków. To skąd te „pieniedze” na pokrycie długów brać?
No, według wielu optymistów zieloną wyspą jesteśmy. Według mnie może i jesteśmy zieloną wyspą, ale zaledwie wiosenną trawą porośniętą. Nowoczesnego polskiego przemysłu na tej wspaniałej wyspie nijak się doszukiwać. Nie posiadamy żadnego hitu eksportowego, nie wydobywamy złota niestety, a ropy do dnia dzisiejszego nie znaleźliśmy. Nadzieja w łupkach, ale podobno karty już rozdane…To jedno natomiast mamy pewne, państwowe długi zaciągnięte przez demokratycznych wybrańców narodu będziemy musieli spłacić my wszyscy Polacy. Wypada się zapytać, jak będą się ratowały polityczne darmozjady? Otóż będą się one ratowały tak jak zawsze, zaglądając do kieszeni bezbronnego podatnika.
To Ty koleżanko i kolego będziesz płacił! Zrozum proszę, ze słabego, niezorganizowanego obywatela „skarbowy” zawsze wyciągnie swoją należność, a w takim systemie zarządzania krajem, w którym interes narodowy się nie liczy, a liczy się tylko jakiś bliżej nieokreślony interes wyższy, ponad narodowy, zawsze będzie mało pieniędzy.
Podatki, czyli nasze pieniądze oczywiście, płyną strumieniem do budżetu, a następnie wpadają w czeluście tysięcy organizacji, fundacji rządowych i pozarządowych, marnotrawione nieustannie. A środków w budżecie mało. Dlatego uwaga, nadchodzi katastrat! Jakoś z kastratem mi się zaraz kojarzy, eunuchem jakimś. Co ciekawe strony internetowe słownika języka polskiego Państwowego Wydawnictwa Naukowego nie posiadają słówka katastrat czy podatek katastralny. A słownik gazety żydowskiej (slowniki.gazeta.pl) już takie słówko wprowadził. Nie ulega kwestii, że to słowo pierwsze u nich było. Oto braci starszych zapobiegliwość.
W zasadzie jest jeszcze gorzej, gdyż starsi piszą w swoim słowniku, iż kataster to – „podatek od nieruchomości: Konieczność dopasowania polskich przepisów podatkowych do prawa Wspólnoty Europejskiej wymusza wprowadzenie nowej formy opodatkowania nieruchomości w postaci katastru”.Trzeba to rozumieć tak, iż w unijnym traktacie akcesyjnym zobowiązaliśmy się do uznania tego lichwiarskiego podatku i wprowadzenia go, jak wieść gminna niesie, do 2012 roku, o przepraszam, to polityczne darmozjady się zobowiązały za naszą niewiedzą oczywiście.
Czy ktoś z Was słyszał może o takim jednostronnym obciążeniu, które zawiśnie nad całym narodem? Ponieważ dawno przestała istniećpolska polityka gospodarcza możemy wszyscy powiedzieć nie dla tego szalbierstwa! Kim my jesteśmy dla tych „wybrańców”, mieszkańcy państwa polskiego? Czy musimy być bezwolnymi płatnikami haraczu państwowego w każdym jego, nawet chorym wydaniu? Gdybyśmy zadowoleni byli z własnego państwa, dumni z jego osiągnięć gospodarczych, optymistycznie patrzyli w przyszłość, to o ileż łatwiej byłoby nam płacić państwowe haracze. Rządzący naszym krajem nie dają nam szansy. My Polacy nie jesteśmy gospodarzami własnego kraju, jak powiedział jeden guru – Polskość to nienormalność…
Jak wspomniałem długi będzie trzeba spłacić. Dlatego ów katastralny twór idealnie wpiszę się w machinę pieniężnego poboru z rąk strapionego, przygwożdżonego nachalnością państwa Kowalskiego. Będziemy musieli wszyscy, rok w rok oddawać od jednego do dwóch procent wartości naszych nieruchomości w ręce wybrańców narodu, tych politycznych darmozjadów.
Jedyna rada nie dać się wrogom. Musimy się zjednoczyć. Zacząć trzeba od strony internetowej, założyć protest w formie obywatelskiego nieposłuszeństwa i zbierać podpisy. Nagłaśniać nadchodzący kataklizm podatkiem katastralnym zwany kastrujący Polaków z ich własności. Czasu bardzo mało, dlatego tu i teraz trzeba podjąć wyzwanie, aby nie musiał się wstydzić nasz Jan Kochanowski swoich potomków, a jego słowa musiały być wiecznie aktualne, że polak przed i po szkodzie głupi.
Ciąg dalszy musi nastąpić.