Życie zawodowe Michała Tuska to pasmo wpadek, niejasności i konfliktów interesów.
– Mamy jedno nazwisko, ale prowadzimy osobne życia. Ojciec żadnej pracy mi nie załatwiał. A parę rzeczy już w życiu robiłem – mówił w wywiadzie z „Faktem” Michał Tusk, 30-letni syn premiera. Młody Tusk w swojej karierze był już dziennikarzem, specjalistą od public relations, urzędnikiem w publicznym porcie lotniczym i analitykiem działającym na zlecenie prywatnych linii lotniczych. Problem w tym, że tych „parę rzeczy” Michał Tusk robił równocześnie. I przez to dziś sam o sobie mówi: „Jestem debilem”.
Nepotyzm ludowy kontra obywatelski
Burzę wokół kariery Michała Tuska wywołał jego własny ojciec. Gdy bowiem ministrem rolnictwa został polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego Stanisław Kalemba, premier Donald Tusk zaapelował, by z pracy w Agencji Rynku Rolnego odszedł Daniel Kalemba, syn nowego ministra. Wtedy Jarosław Kalinowski z PSL odparł: – Nie dajmy się zwariować. Bo lotnisko w Gdańsku to też nie jest prywatne przedsięwzięcie. Wtedy syn Tuska też musiałby odjeść.
Michał Tusk w dziale analiz i marketingu Portu Lotniczego Gdańsk zatrudniony został w połowie kwietnia 2012 r. Port Lotniczy Gdańsk należy do Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”, województwa pomorskiego oraz gmin Gdańsk, Gdynia i Sopot.
Dla pracy na lotnisku Michał Tusk zrezygnował ze stanowiska reportera w gdańskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Tak mówił o tym gazecie codziennej „Fakt”: –Zmieniłem pracę, bo po siedmiu latach w dziennikarstwie się wypaliłem. Chciałem spróbować czegoś nowego, choć blisko moich zainteresowań, które rozwijałem też w pracy reporterskiej, czyli lotnictwa i transportu.
Debil nie uwierzy
Zanim jednak Michał Tusk pożegnał się z „Gazetą Wyborczą” i zatrudnił się w Porcie Lotniczym Gdańsk, nawiązał współpracę z liniami lotniczymi OLT Express, należącymi do Marcina P., właściciela para-banku Amber Gold, który niedługo potem przestał wypłacać klientom środki zgromadzone na lokatach. Wcześniej P. był już skazany za oszustwa. W rozmowie z „Wprost” młody Tusk przyznał: –Nie będę robił z siebie kretyna. Debil nie uwierzy, że nie wiedziałem. Wiedziałem o jednym wyroku karnym P. i zastrzeżeniach Komisji Nadzoru Finansowego wobec Amber Gold.
Współpracę z liniami lotniczymi OLT Express Michał Tusk prowadził poprzez założoną przez siebie w marcu 2012 r. działalność gospodarczą pod nazwą Aviarail Consulting. Tusk pomagał liniom lotniczym nie tylko w public relations, ale również doradzał w sprawie siatki połączeń. Jak ujawnił tygodnik „Wprost”, Tusk realizując zlecenia dla OLT Express – a będąc już równocześnie pracownikiem Portu Lotniczego Gdańsk – korzystał z danych, do których dostęp miał na lotnisku. Marcin P. twierdzi też, że Michał Tusk przekazał mu informację, jakie opłaty Port Lotniczy Gdańsk pobiera od konkurencyjnych linii lotniczych WizzAir.
Michał Tusk spółce OLT Express wystawiał faktury co miesiąc – za każdą dostawał 5950 zł (jak sam przyznał, zapłatę otrzymał także po tym, gdy zaczęły się problemy z wypłacalnością Amber Gold).
Michał Tusk, czyli Józef Bąk
Michał Tusk, współpracując z OLT Express, komunikował się za pośrednictwem skrzynki e-mail zarejestrowanej pod pseudonimem „Józef Bąk”. Ta ostrożność wynikała być może z tego, że działalność konsultingową na rzecz OLT Express młody Tusk rozpoczął jeszcze będąc dziennikarzem „Gazety Wyborczej”.
Wówczas doszło do sytuacji, że Michał Tusk – jako dziennikarz „Gazety Wyborczej” – brał udział w układaniu pytań do wywiadu z dyrektorem zarządzającym OLT Express Jarosławem Frankowskim, a następnie – jako doradca OLT zajmujący się public relations – przygotował odpowiedzi na pytania. Tygodnik „Wprost” skwitował, że Michał Tusk przeprowadził „wywiad z samym sobą”.
Szef gdańskiej redakcji „Gazety Wyborczej” Jan Grzechowiak w specjalnym oświadczeniu napisał: „Ani przełożeni, ani nawet jego najbliżsi redakcyjni koledzy nie wiedzieli, że jeszcze przed kwietniowym pożegnaniem z ‘Gazetą’ rozpoczął w marcu współpracę z OLT. Co prawda ostatnie jego teksty o lotnictwie ukazały się przed tym, ale i tak mamy prawo czuć się oszukani”.
Wychylne nadwozie młodego Tuska
Sprawa współpracy z OLT to nie pierwsza rysa na dziennikarskiej karierze młodego Tuska. Jesienią 2010 r. Michał Tusk – jako dziennikarz gdańskiego wydania „Gazety Wyborczej” – regularnie zajmował się tematem zakupu przez PKP Intercity nowych pociągów do obsługi linii łączącej Warszawę z Trójmiastem.
I choć ostatecznie okazało się, że PKP Intercity zamówiło pendolino bez systemu wychylnego nadwozia, Michał Tusk w kolejnych tekstach informował opinię publiczną, że pociągi będą w tę aparaturę wyposażone. 9 października 2010 r. napisał: „W ubiegłym tygodniu PKP Intercity otworzyło koperty w przetargu na dostawę pierwszych w historii Polski szybkich pociągów. Jedyną ofertę złożył Alstom proponując pociąg Pendolino wyposażony w system wychylnego pudła. Dzięki temu mogą szybciej pokonywać łuki”.
Półtora miesiąca później – 25 listopada 2010 r. – ukazał się kolejny tekst Michała Tuska na temat pendolino. Fragment informujący o tym, że pendolino wyposażone będzie w wychylne nadwozia został skopiowany z poprzedniego artykułu: „Na przełomie września i października PKP Intercity otworzyło koperty w przetargu na dostawę pierwszych w historii Polski szybkich pociągów. Jedyną ofertę złożył Alstom, proponując Pendolino wyposażony w system wychylnego pudła. Dzięki czemu mogą szybciej pokonywać łuki”.
Na koniec Michał Tusk tłumaczył się, że w sprawie wychylnego nadwozia został wprowadzony w błąd przez przedstawicieli Grupy PKP – swoje wyjaśnienia zawarł w komentarzu zamieszczonym 2 grudnia 2010 r. na portalu „Rynek Kolejowy”: „Osobiście kibicowałem i pomagałem – bo wierzyłem w chęć skracania czasu jazdy za wszelką ceną – a to się powinno wyłącznie liczyć. Okazałem się frajerem. Niemniej frajerem być nie lubię”.
Chińskie grand tour
Choć w sprawie pendolino Michał Tusk – z powodu wiary w słowa przedstawicieli PKP – „okazał się frajerem”, nie przeszkodziło mu to skorzystać z zaproszenia Grupy PKP na kilkudniowy wyjazd do Chin na odbywający się w dniach 7-9 grudnia 2010 r. światowy kongres kolei dużych prędkości UIC Highspeed (jednym z punktów programu było zwiedzanie Wielkiego Muru Chińskiego).
W mediach pojawił się zarzut, że wyjazd do Chin to sfinansowana za publiczne pieniądze wycieczka dla syna premiera. Mirosław Siemieniec ze spółki PKP Polskie Linie Kolejowe wyjaśnił, że na wyjazd zaproszeni zostali laureaci konkursu „Człowiek roku – przyjaciel kolei” w kategorii „Dziennikarz roku”. Siemieniec minął się z prawdą – Michał Tusk wcale nie jest laureatem tego konkursu.
Jak ustalił portal internetowy tvp.info, za podróż do Chin, na którą dał się skusić młody Tusk, zapłaciły Polskie Koleje Państwowe, a pobyt na miejscu sfinansowała strona chińska.
Autor: Karol Trammer
Źródło: Z Biegiem Szyn
Nie boimy się kontrowersyjnych tematów! Piszemy jak jest. Niezależne forum kolejowe - www.infokolej.pl