Rządowa komisja badająca kulisy awaryjnego lądowania boeinga LOT na warszawskim Okęciu rzuci cień na pilotów, w tym bohaterskiego kapitana Tadeusza Wronę – ustalił tygodnik „Wprost”.
Raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych może wywołać burzę, bo – wedle informacji „Wprost” – znajdzie się w nim sugestia, że załoga mogła normalnie wylądować, bo samolot był sprawny.
Samolot boeing 767-300 polskich linii LOT wystartował z podnowojorskiego lotniska Newark po północy 1 listopada 2011 r. Zaledwie po dwóch minutach pękł przewód w systemie hydraulicznym i przestał działać system wysuwania podwozia.
Kluczowe jest to, że maszyna ma jeszcze awaryjny system otwierania podwozia. Oparty jest on na oddzielnym silniku elektrycznym. – W razie awarii systemu hydraulicznego właściwie użyty system awaryjny powoduje wysunięcie podwozia i umożliwia normalne lądowanie – opowiada nasz rozmówca, który współpracował z komisją przy badaniu wypadku kapitana Wrony.
Rządowa komisja bardzo szybko stanęła przed pytaniem: co się stało z systemem awaryjnym? Wielomiesięczne dochodzenie dało odpowiedź: był sprawny. Czemu zatem załoga z niego nie skorzystała? To największa zagadka listopadowego wypadku. Winny jest bezpiecznik.
Po prawej stronie kokpitu boeinga znajduje się panel z bezpiecznikami. Jeden z nich, o symbolu C829 BAT BUS DISTR, odpowiada za kilka awaryjnych instalacji, w tym system awaryjnego otwierania podwozia. Jeśli bezpiecznik jest włączony, to owe instalacje działają. Jeśli włączony nie jest – są nieaktywne.
Więcej:
http://www.wprost.pl/ar/348782/Stankiewicz-rzadowa-komisja-rzuci-cien-na-kapitana-Wrone/
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."