Stany Zjednoczone borykają się od jakiegoś czasu z coraz to większymi problemami finansowymi. Niestety, od czasu rządów Ronalda Reagana, każdy kolejny rząd coraz bardziej ukróca kapitalizm i wprowadza coraz to większy etatyzm i socjalizm.
Stany Zjednoczone borykają się od jakiegoś czasu z coraz to większymi problemami finansowymi. Niestety, od czasu rządów Ronalda Reagana, każdy kolejny rząd coraz bardziej ukróca kapitalizm i wprowadza coraz to większy etatyzm i socjalizm. Kraj, który jest kolebką kapitalizmu, dzięki któremu on stał się potęgą, dzisiaj już prawie niczym się nie rożni od socjalnej umierającej europy. Po części sprawdzają się zapowiedzi władyków UE, iż najważniejszy cel to dogonić USA. Mówię, że dlatego po części, iż nie my dogoniliśmy Stany, lecz one pogrążając się w socjalizmie zwaliły się z pozycji mocarstwa gospodarczego w niebyt dogorywających kraików. Wojenna polityka zapoczątkowana przez dynastię Bushów i jej dalsza kontynuacja, wprowadziła ich kraj na drogę bezsensownej wojny w imię słowa demokracja, które nawet ani razu nie jest wymienione w ich konstytucji. Dzisiejsza suma wydatków na te batalie jest już tak duża, że nikt nawet nie chce o tym mówić, a zysków z niej nie widać żadnych.
Do wydatków związanych z wojną dochodzi jeszcze rzeka pieniędzy zmarnotrawiona na programy socjalne. Kraj wolności gospodarczej i kapitalizmu stał się ostoją różnej maści projektów spod sierpa i młota. Dzisiejszy prezydent Obama z łatwością wpompowuje pieniądze zrabowane podatnikom w programy, które nigdzie się nie sprawdziły. No chyba, że miały się one sprawdzić w dobijaniu gospodarki i społeczeństwa. Recesja w Stanach trwa, a impas polityczny w sprawie reform nie może zostać przełamany. Komisja Kongresu USA, która miała przygotować plan redukcji deficytu budżetowego, nie osiągnęła porozumienia. Obie strony się obwiniają. Demokraci obwiniają za fiasko rozmów Republikanów, iż Ci nie chcą podwyżki podatków dla zamożnych. Z kolei Republikanie twierdzą, że główną przyczyną porażki superkomisji był nieprzejednany sprzeciw Demokratów wobec cięć popularnych programów społecznych: funduszu emerytalnego Social Security i funduszu ubezpieczeń zdrowotnych ludzi starszych Medicare.
Kto ma rację w tym sporze, chyba nie trudno zgadnąć. Wystarczy wrócić do wspomnianego wyżej Pana Ronalda Reagana i jego polityki gospodarczej. Po okresie budowania „Great Society”, czyli filozofii opierającej się na pracy coraz mniejszej ilości ludzi na rzecz rosnącej rzeszy korzystającej z pomocy społecznej, a za którą byli odpowiedzialni wcześniejszy prezydent Ford i Carter, gospodarka była w opłakanym stanie. Nie mogąc sobie poradzić z sytuacją keynesowscy doradcy Cartera ogłosili, że gospodarka kapitalistyczna osiągnęła już szczyt możliwości i trzeba pogodzić się z tym co jest. Skąd my to znamy, dzisiaj lewicowe media, ich intelektualne i polityczne elity głoszą to samo. Jednak panowie nie mieli racji. Po dojściu do władzy Reagan drastycznie zmniejszył podatki (z 70% do 28%), wydał ustawy deregulacyjne przywracające zasady wolnej konkurencji, nie pozwalał na wprowadzanie protekcjonistycznych ceł, zdyscyplinował politykę monetarną. Na efekty nie trzeba było długo czekać uwolniona gospodarka ruszyła z kopyta. Powstało 20 mln nowych miejsc pracy, bezrobocie spadło z 12% do 5,5%, inflacja spadła do 4-6%, stopy procentowe obniżono z 21% do 10%. Wzrost dochodu narodowego utrzymywał się nieprzerwanie od 1982 roku przez 7 lat na poziomie 3,5%. Ilość osób zarabiających rocznie powyżej miliona dolarów wzrosła z 5.000 do 35.000.
Zatem szanowni państwo sami sobie odpowiedzcie na pytanie kto ma rację w tym sporze. I to nie tylko w USA, również na naszym podwórku. Czy rządowe pomysły, podnoszące podatki mogą nas uchronić przed kryzysem?
Stany mają cień szansy, wybory tuż tuż, Republikanie wraz z Tea Party powoli rosną w siłę, a ich najważniejsi kandydaci w prawyborach, które wyłonią kandydata do walki o fotel prezydenta to liberałowie gospodarczy, tacy jak Ron Paul.
Niestety my jesteśmy dzisiaj w gorszej sytuacji, rządy grupy, która chce podnosić podatki dopiero się zaczęły, a opozycji nawet przez myśl nie przechodzi możliwość ożywienia gospodarki poprzez zmniejszenie obciążeń fiskalnych oraz deregulację prawa gospodarczego.
Trzymajmy jednak kciuki za USA i ich drogę ku wolności gospodarczej.