Tam, gdzie spedzałem czas tych saharyjskich upałów – nie mam dostępu do internetu – więc dopiero teraz coś puszczam w obieg.
Grecy w referendum opowiedzieli się przeciw zaciskaniu pasa – przeciw reformom mającym dokonać niezbędnych strukturalnych zmian, co jest warunkiem przekazania Grecji (w formie pożyczki) dalszych kilku miliardów Euro. Tych Grecja już jest winna ok 350 miliardów. Oczywiście, całe społeczeństwo in gremio udaje Greka – to mniej więcej tak, jakbym po zaciągnięciu kredytu zbudował sobie dom, kupił Merca, odbył wycieczkę dookoła świata i wypijał co wieczór swoją butelkę dobrego wina w gronie przyjaciół przyjemnie tańcząc Zorbę i zdecydował się nie spłacać rat – bo nie mam tych pieniędzy. Co robi bank – oczywiście przysyła komornika i zabiera co tylko można. Grecy z niewiadomych powodów uwierzyli, dolce vita należy im się tylko z tej racji, że są Grekami i mają wspólną walutę z innymi. Wykorzystują ten fakt bez skrupułów. Gdyby mieli własna walutę – wówczas ta straciłaby błyskawicznie na wartości i WSZYSCY Grecy ponieśli by tego koszty – to swoisty mechanizm samo korygujący (rzecz jasna opisany skrótowo). W sytuacji wspólnej waluty, by dostosowywać możliwości wydatków budżetowych do do jego przychodów – trzeba byłoby zmniejszać pensje, emerytury, wydłużać wiek przechodzenia na emeryturę, likwidować przywileje, do których się narodek przyzwyczaił – to wszystko budzi natychmiastowy sprzeciw społeczny i praktycznie nie jest do przeprowadzenia bez rewolucyjnego wstrząsu – szokowej terapii. To mogłoby polegać na braku pieniędzy w bankomatach, na braku wypłat pensji i emerytur, na zajmowaniu greckich aktywów na terytoriach innych państw, internowaniu statków i zajmowaniu kont.
Obchodzi mnie to dlatego, że Polska (właściwie Tusk z Belką) „pożyczyli” Grecji (via MFW) = na wieczne nieoddanie ponad siedem miliardów Euro w sytuacji, kiedy w dalszym ciągu przeciętny Grek ma wyższą od Polaka stopę życiową.
Taka ciekawostka – na fali pierwszej gomułkowskiej odwilży US pożyczyły Polsce 100 MILIONÓW dol. Pamiętam euforię z tamtych lat – poczuliśmy się już bogaci, już widzieliśmy swoją rosnącą stopę życiową. Uwzględniając liczbę ludności i spadek wartości dolara – Grecy otrzymali ponad TRZY TYSIĄCE PIĘĆSET razy więcej pieniędzy niż Polska. Grecy epatują faktem, iż Niemcy są im winni z tytułu strat wojennych. Słusznie, tylko Polska poniosła straty wojenne znakomicie większe niż Grecja i z tego tytułu nie otrzymaliśmy od nich owych setek miliardów Euro… Pytam się – czy jest ciągle powód, dla którego biedniejszy Polak ma utrzymywać rozpasanego i bogatszego Greka?
Posłanka PO – niejaka Mucha – nie wykazała się jako min. sportu, ale mając urodę i tytuł naukowy – może być kierowana na każdy odcinek. Teraz ma zadanie dezawuować program PIS – kwestionuje wyliczenia kosztów dodatku rodzinnego w formie 500 zł. Na drugie i kolejne dziecko w rodzinie (ten dodatek otrzymają także biedniejsze rodziny z jednym dzieckiem). Otóż jak na doktora nauk przystało – pani poseł „szacuje”, że na 7 milionów dzieci w Polsce to uprawnienie będzie miało 5 milionów. Nie posługuje się danymi statystycznymi – po co – jeszcze okazałoby się, że wynika z nich, iż owe uprawnienia będą przysługiwały nie 5 milionom, lecz np. 3 milionom dzieci. Pani dr poseł nie od dzisiaj zresztą nigdy nie wypowiadała się w sposób znamionujący analityczny warsztat naukowca – może taka skromna i nie chce by inni posłowie wpadali w jakieś kompleksy. Teraz też – swoje zadanie wykonuje w sposób prosty (by mnie powiedzieć prostacki) po prostu totalnie negując wszystko, co przedstawi PIS jako swój program. Taka negacja dla negacji – to specjalność polemiczna tej formacji …
Znowu ujawniono nagrania – tym razem Kalisz z Kwaśniewskim – kilka godzin; Kalisz insynuuje, że Siemoniak dopuścił się korupcji przy zakupach uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Oczywiście wybucha afera – Siemoniak grozi prokuratorem i podnosi, ze poseł, były minister i prawnik powinien wiedzieć, że powziąwszy informację o przestępstwie powinien niezwłocznie powiadomić prokuratora, a nie o tym plotkować. Tu akurat słusznie (chociaż nie lubię ani jednego, ani drugiego). Kalisz się ukorzył – zwalił winę (przyczynę) na gen. Noska, Siemoniaka przeprosił i nawet stwierdził, że nigdy nie wątpił w jego uczciwość. Czekam teraz na pozew Noska na Kalisza…
Na kanwie tego nagrania pojawiły się komentarze – oczywiście prezes PIS po raz kolejny wezwał do powołania sejmowe komisji śledczej. Wsławił się (a’rebours) rzecznik SLD – niejaki Joński – chociaż znany z tego, ze datę Powstania Warszawskiego określił na 1980 r. Otóż ów Joński ubolewając, że tylko politycy PIS nie są nagrani (i w związku z tym nie są skompromitowani) – stwierdził, że albo nie chodzą do restauracji, albo nagrania, to właśnie ich sprężyna, ich dzieło. Najwyraźniej ten produkt plantacji wykonawców i karierowiczów bez honoru nie ma w swoim zasobie mózgowym takich pojęć jak uczciwość, czy przyzwoitość. Nie mieści się w tej głowie kapusty myśl, że mogą być politycy, których po prostu nie warto nagrywać, bo mówią to samo publicznie. Podobno ten Joński ma jakieś ukończone fakultety – dziwne sądząc z wieku, nie mogą to być polityczne szkółki przy KC…
Przewaga PIS nad PO utrzymuje się na liczbie ok. 10 %, notowania Kukiza nieco spadają, ale prezentuje się bardzo dobrze – jako uczciwy obywatel, który chce mieć czyste sumienie, że zrobił, co mógł dla poprawy państwa, dla dzieci i wnuków. To wspaniała postawa i byłoby bardzo dobrze, gdyby więcej ludzi tym kierowało się w swoim postępowaniu…
Grecy nadal grają na nosie państwom strefy Euro – dziwne to; nie przyjęto odpowiednich procedur w momencie ich akcesu, nie dopilnowano poprawności danych statystycznych i Grecy to wykorzystali. Tymczasem tylko szokowa terapia może być skuteczna – koniec z pożyczkami, areszt na wszystkich dostępnych aktywach – niech doświadczą biedy – jak każdy bankowy dłużnik, który pożyczał. żył ponad stan, bawił się nie bacząc, że nie ma pieniędzy na spłatę rat – bank przysyła komorników i zabiera to, co zabrać jeszcze można, a dług nie spłacony i nie pokryty z licytacji majątku delikwenta – pozostaje długiem po wsze czasy i zawsze podlega windykacji – odsetki rosną. I tak można mówić o humanitaryzmie – w średniowieczu dłużnik nie mający pieniędzy na spłatę – stawał się niewolnikiem wierzyciela…
Kanikula II
Skończyły się z pewnym wydźwiękiem uprzykrzone upały. Teraz pewnie zaczniemy narzekać na groźbę deszczu też przeszkadzającą turystyce. Od lat wypracowałem żelazną zasadę – idę w góry zgodnie z planem – najwyżej jakiś dodatkowy element ocieplający, czy przeciwdeszczowy – sprawdza się (oczywiście – nie mam na myśli zaawansowanych wypraw alpejskich, czy himalajskich).
W polityce sezon ogórkowy – mimo zapowiedzi, że jakoby go nie było; oczywiście jest sprawa grecka, z którą politycy unijni nie umieją sobie poradzić. Nie będę się powtarzał, ale nie wiem dlaczego ktoś nie potrafi tym zdemoralizowanym Grekom powiedzieć, że nikt nie zamierza już ciężko pracować na ich dolce vitae. Występuje np. Greczynka przed kamerami TV i zrozpaczonym głosem biadoli – jak ja mam żyć za 60 Euro dziennie na czteroosobową rodzinę – mój Boże – większość Polaków byłaby wdzięczna losowi mając takie dochody. Pamiętajmy, że żywność jest w Europie w tej samej cenie, a aura, klimat, owoce morza i ziemi są na korzyść Greków, nie muszą także utrzymywać ciepło szczelnych domostw. Mój dobry znajomy, który kilkadziesiąt lat przebywał w Indiach skomentował to w ten sposób – bywają Hindusi i ich rodziny, którzy potrafią i (muszą) przeżyć miesiąc za 5 dolarów. Słowna perswazja na pewno nie będzie zrozumiana, a już na pewno przyjęta – tylko bezwzględna szokowa terapia. Powtórzę – przez większy okres w dziejach ludzkości – dłużnik nie zwracający długu stawał się automatycznie niewolnikiem wierzyciela – to działało…
Większe zawirowanie światowych rynków finansowych może spowodować załamanie się giełdy chińskiej, gdyby nie ciągle jeszcze potężniejsze europejskie i amerykańskie centra finansowe – przypominałoby to początek wielkiego kryzysu z lat 1928 – 32… Z braku dostępu do internetu na moich wakacjach – nie dysponuję wystarczającymi do jakiejś analizy informacjami – sądzę jednak, iż jest to zjawisko pewnego „przegrzania” wynikającego z nadmiaru finansowych instrumentów, które zaczęły się nie domykać – lewarowanie poprzez nadmierne emisje papierów wartościowych ma swoje ograniczenia. Podobny kryzys finansowy przeżywała Japonia ok 20 – 25 lat temu. Myślę, że pragmatyczni Chińczycy znajdą sensowne rozwiązanie.
W kraju – nadzwyczajna aktywność przejawia PEK – jeździ po kraju – obiecuje, a nade wszystko krytykuje propozycje PIS. Ciekawe są jej prasowe konferencje – właściwie nie odpowiada konkretnie na żadne pytania, oczywiście, to ostrożność i asekuracja – boi się coś chlapnąć – zbiera informacje, jej ciała doradcze analizują, a program przedstawi we wrześniu (na kilka tygodni przed jej zejściem z politycznej sceny); PO mając władzę – na przedstawienie programu czeka 8 lat. PEK boi się nawet zająć stanowisko w sprawie nagrań „nie znam, nie słuchałam” – to jej odpowiedź. Dla osoby,która przekopała dokładnie miejsce katastrofy smoleńskiej na ponad metr w głąb – jeszcze jedno kłamstwo więcej – nie odgrywa już żadnej roli…
Swoją drogą koalicja rządząca przejawia ogromną aktywność legislacyjną – lęk przed utratą władzy każe jej pospiesznie uchwalać ustawy na temat np. pomocy frankowiczom, podniesienia kwoty wolnej od podatku itp. Rzecz jasna propozycje PIS w tej mierze były nie do przyjęcia z braku pieniędzy – teraz jakoś te pieniądze cudownie się odnajdują… Oczywiście – wielkość zadłużenia kredytobiorców uzależniona od kursu franka jest swojego rodzaju grą w rosyjską ruletkę – przy czym tym bardziej ryzykującym jest biorący pożyczkę. Skokowy wzrost kursu Franka dał jednak niesprawiedliwie duży zarobek bankom. Banki go biorą, bo mogą – jak powiedział szczerze jeden z ich dyrektorów – jest tu pole do odpowiedniej regulacji. Inną sprawą jest kombinacja wielkością LIBORU – podejrzewam, ze żadna polska instytucja finansowa nie przygląda się temu i nie wyciąga prawnych konsekwencji, a w nie tak dawnej historii – kilka banków amerykańskich wywalczyło wielomiliardowe odszkodowania od banków szwajcarskich przyłapanych na owych kombinacjach (były ugody)…
Kanikula III
Ludzie na górskich szlakach są inni (ściśle biorąc – byli) – pozdrawiają się, często rozpoczynają długie dysputy na różnorodne tematy, są serdeczni. Niestety w miarę lat chodzimy coraz niżej tzn. głównie na trasach prowadzących do schronisk tzn. nie ma consensusu w sprawie bardziej ambitnych wyryp. W dolinach niestety królują rodzice i dziadkowie z maluchami (co jest niezmiernie sympatyczne, ale spowalniające marszrutę) i inni młodzi ludzie, którzy dorobiwszy się aut – muszą także „zaliczyć” Zakopane” i najbardziej znane tam obiekty (Murowaniec, Morskie Oko, Ornak, także Giewont). Owi ludzie „zaliczający” Zakopca, to niestety często brać luzacka przenosząca swoje nie zawsze miłe dla otoczenia maniery do dostojnego otoczenia naszych wspaniałych gór – są krzykliwi, pijacy przy każdej sposobności piwo, bez przerwy robiący zdjęcia, zaśmiecający bez zahamowań środowisko. Nasuwa się paralela – „Lud wejdzie do śródmieścia”. Wejdzie i sflekuje je – nie będzie szanował. Obserwujemy swoisty społeczny awans – Polacy podróżują, jeżdżą samochodami, mają coraz wymyślniejsze kamery. Niestety nie idzie w parze z tym kultura, wiedza, maniery wreszcie. Awans w sferze materialnej nie determinuje awansu duchowego. Obserwowałem Polaków w Luwrze ubranych w obskurne, krótkie dżinsowe spodenki – robiących gdzie tylko mogli zdjęcia (chociaż nie wolno, lecz Polak potrafi zawsze przemycić), ale zazwyczaj nie odróżniających stylów malarskich i historycznych epok…
W ramach relaksu po dużej wyrypie odwiedziliśmy Krupówki (jak zawsze mniej więcej co 5 lat – chociaż w Tatrach jesteśmy kilkadziesiąt razy rocznie) – cóż, przybyło nieco ładnych budynków – pojedyncze obiekty wykonane są zarówno z troską o pewną klasę, jak i o zakopiański styl. Cóż z tego – całość ciągle jeszcze sprawia wrażenie pewnego chaosu – brak jakiejś wizji miasta – nie byle jakiego, ale bądź, co bądź – stolicy, wprawdzie tylko stolicy zimowej Polski i także stolicy polskiej turystyki. Ciągle szpecą krzywe latarnie na ulicy – najwyraźniej projektodawca nie oglądał najpiękniejszych miejskich latarni świata, czyli tych na ul J. Piłsudskiego w Krakowie, ani nawet tych na moście Aleksandra w Paryżu.
Przybyło lokali gastronomicznych wszelkiego autoramentu, fast foodów, cukierni, także ulicznej sprzedaży serków (oscypek jakby wyparował – wiadomo – znak firmowy). Przerażający jest wszechobecny handel wszelkiego rodzaju badziewiem mającym stanowić pamiątkę z gór – pamiątkę o tyle wątpliwą, że takie gadżety o górskich, czy nawet zakopiańskich motywach można nabyć w każdym większym mieście w Polsce. Te rozliczne kramy ciągnące się w niektórych miejscach w mieście nieprzerwanym szeregiem swój sens istnienia zawdzięczają jeszcze innemu zjawisku – mianowicie uczestnicy młodzieżowych wycieczek z Polski dostają jakieś kieszonkowe na drogę i owe dziesiątki tysięcy młodych ludzi muszą oczywiście coś kupić. Nie ma przy tym znaczenia wartość zakupu – musi tylko być jakoś ładny i efektowny. To, że jest tandetny, wykonany w chińskim stylu, bez żadnej artystycznej klasy – to już nie ma najmniejszego znaczenia.
Smutne jest to, że w innych turystycznych centrach Europy można kupić pamiątki nie tylko o charakterze zmerkantylizowanej Cepelii, ale także mające jakieś artystyczne ambicje, czasem nawet wykonane ze szlachetnych materiałów – np. wyroby z alabastru, czy emalii w Wenecji, czy piękne kwadrygi w Pompejach – także mini repliki charakterystycznych budowli…
W polityce bez zmian – nadal PIS przegania PO – nawet rządowy CBOS zaczął regularnie odnotowywać tę przewagę – tym razem o 7 %. Przed wygraną kandydata PIS w wyborach prezydenckich ta sondażownia nigdy nie wykazała przewagi PIS. Najwyraźniej zatrudnieni tam ludzie (często z profesorskimi tytułami) zaczęli przejawiać troskę o pracę po wyborach do parlamentu. Kalisz z Kwaśniewskim wytaczają proces o utratę dóbr osobistych gazecie, która opublikowała nagranie ich rozmowy w knajpie. Przedziwna sprawa – utracili swoje „osobiste dobra” po tym, jak cała Polska mogła usłyszeć (czy też przeczytać), o czym rozmawiali. Innymi słowy – publicznie cały czas udają kogoś innego – kogoś godnego szacunku, ale kiedy ktoś podsłucha ich rozmowę prowadzoną bez świadomości, że są słuchani, to społeczeństwo dowie się, że w rzeczywistości nie są wiele warci. I to ma być podstawą do ukarania tych, którzy odkryli ukrywana prawdę – to nie jest zjawisko utraty dóbr osobistych, tylko ukazanie faktu, że takich dóbr nie było i nie ma…
Wątpliwości w sprawach podatkowych mają być rozstrzygane na korzyść podatnika – dobre sobie – czy są wątpliwości, decydował jednak będzie urzędnik (inspektor) podatkowy. Jak III RP istnieje – tak zawsze urzędy podatkowe miały robić (i robiły) wszystko, by podatników obedrzeć ze skóry na różne – nawet śmieszno-głupie sposoby. Sam płaciłem „grzywny” za opóźnienie w deklaracji, bądź jej poniechanie – chociaż nie niosło to ŻADNEGO uszczuplenia dochodów budżetu państwa. Byłoby naiwnością oczekiwać, iż nagle owi urzędnicy staną się przyjaźni dla podatników wbrew twardym zaleceniom i premiowaniem ze strony MF. Nie tak znowu dawno były dla nich nagrody, za nałożenie kar i nienależnych podatków, które nie były zwracane w przypadku skutecznego odwołania się do sądu podatnika. Nie muszę dodawać, że odwołania wprawdzie bywały skuteczne, ale osiągane po czasie skutkującym przeważnie upadkiem firmy podatnika…