Kampania w oparach absurdu!
01/10/2011
398 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
Cywilizacja białego człowieka, a razem z nią Polska Michnika, Tuska, Buzka, wybrała bezpłodność. W każdym wymiarze ludzkiej niegodziwości, a nie tylko w sferze rodziny i prokreacji, zapewniającej proste odtworzenie potencjału pokoleń.
To ostatni felieton… przed wyborami. Stwierdziłem, że 9 października zamelduję się przy urnie i oddam głos na PiS. Kalkulacja zakończona. Na tym etapie, nie mam nic do dodania, niczego też nie usłyszę od złotoustych łgarzy w elektronicznych mordowniach Mordoru. Wsadziłem do aresztu telewizyjnych agitatorów. Zakneblowałem wężowe języki. Nie mają wstępu do mojego domu.
Sam natomiast marnym jestem agitatorem, ergo nikomu nie zerwę z oczu zaćmy. Przyjdzie czas, oślepieni iluzją synowie marnotrawni sami podążą do okulisty i ze zdumieniem usłyszą diagnozę: konieczna operacja oczu i czyszczenie mózgu z lepkości matriksu. Najlepsze narzędzie: szczotka z drutów kolczastych rzeczywistości. Tak, rzeczywistość dopadnie w końcu najbardziej ambitnych funkcjonariuszy systemu i aż z siebie wyrzygają: mieliśmy być klawiszami w więzieniu a robiliśmy za cweli.
Oddam głos na PiS. Kalkulator wyliczył, że tylko zwycięstwo PiS i to zdecydowane, przybliży kres wojny polsko-polskiej. Pora zawrócić i zacząć przywracać do polityki homeostazę prawa i sprawiedliwości. Przy urnie i w następnych tygodniach, gdy trzeba będzie rozpocząć budowę obywatelskiego ruchu społecznego. Któż nie ma wielkiej potrzeby ujrzenia kresu wojny domowej? Któż nie odmówił choć raz modlitwy za pomyślność Polski i przeciw pogardzie? Mam pewność: nikt taki tu nie zajrzy przed wyborami. To nie to miejsce w sieci.
Tako ze spokojem w sumieniu oddalę się na pielgrzymkę po Sanktuariach Maryjnych w Polsce. Z podróży wrócimy po kilku dniach. Bogatsi. Czy ktoś powie, o co?
Za Jarosławem Kaczyńskim powtórzę jak papuga: „Opary absurdu zostawiam Donaldowi Tuskowi“. Niech się w nich pławi i nie zadławi – dodam od siebie. Mam nadzieję, że straci dostęp do żłobu, co – przynajmniej nam pozostającym przy zmysłach – pozwoli dokonać lepszych wyborów i poszukać oszczędności (na inwestycje) oraz rezerw (biologicznych i witalnych), koniecznych przy zbiorowym wysiłku powrotu na ścieżki normalności. Urojenia wodza trzeba zostawić wodzowi i gdy już ostatni raz wysiądzie z Tuskobusu, ostatecznie mu podziękować za zmarnowane lata. Sam został nieuleczalnie ukąszony w oparach i nie ma dla niego nadziei.
A swoją drogą. Przy jakiej gęstości absurdu niemożliwe staje się oddychanie? Wykluczeni, postawieni pod ścianą bezrobocia, nędznej płacy, egzekucji komorniczych, oczekujący na wyrok egzekutywy establishmentu III RP, zanurzają się w tym doświadczeniu. Codziennie – i ta armia rośnie. Jak tu żyć? Bez tchu, bez obrony przed siepaczami – w rozpaczy. Co jest warte życie człowieka odrzuconego przez państwo, a właściwie grupę, która je zawłaszczyła? Pokonani już wiedzą, nowi oprawcy zdobędą to doświadczenie za kilka tygodni, miesięcy lub lat, gdy dopadnie i do nich odór absurdu, który dziś wzniecają gorliwie. Niesprawiedliwość jest jak pomór – nie ma nor w historii, w których można się przed nim ukryć.
Kto jak kto, ale ekipa historyków powinna znać stare nauki. Odrobić lekcje najnowszych i dawnych dziejów. Nie głosić haseł, że „Polska to nienormalność.“ Litości, o ułudo, nie oczekujmy cudów. Tuskobus radośnie dowiezie premiera do urny. Hasła „Naszości" i kibiców "9 października wrzuć Donalda do śmietnika", zobaczy garstka internetowych fanatyków. Media w tym czasie wyemitują w eter gigabajty cyfrowych obrazów z gospodarskich wizytacji Donalda "Teraz Usłyszycie Same Kłamstwa" Tuska. Kronikarze z reżimowych telewizji wymażą z relacji te i inne transparenty oraz pomruki niezadowolenia ludu.
Leming na kanapie ma mieć przejrzysty przekaz. Żyje dobrze, bo popiera PO! Ma bać się zmiany na gorsze, gdyby przestał popierać, bo zło czai się w ciemnogrodzie moherowych zacofańców. Ma liczne obowiązki, w tym najważniejsze: wspierać ekipę rządową i wyśmiewać kiboli jako niezrównoważonych psychicznie warchołów. Podkładają kłody nienawiści pod radosny Tuskobus i przynoszą wrogie transparenty z kłamliwymi hasłami. Czy te hasła kłamią? „Polakom obiecujemy, zrobimy więcej długów”, „By żyło się lepiej… kolegom”, "TUSKOBUS stoi tam, gdzie stoi ZOMO."
Sztab marketingowców politycznych ma ręce pełne roboty przy rajdzie Tuskobusa po Polsce. Nie wystarczy samo prowadzenie wideo-bloga i opowieści Donalda przy kubku porannej kawy o najbliższych kobietach Tuska i trudach podróży po pięknej i zasobnej Polsce. Nie każdy traci głowę przed obliczem władzy. Kordony sanitarne trzeba wytyczać w terenie, samych swoich nawoływać sms-ami na spotkania z premierem, stawiać na baczność lokalnych aparatczyków. Kasa jest od podatników, media są od oligarchów, gotowe na skinięcie kręcić i komentować według instruktażu z centrali, zapał jest – to przekaz wychodzi prima sort. Gra i buczy.
Wyborca ma widzieć, co chcemy, żeby zobaczył. I nie powinien zacząć podejrzewać, że Polska bez PO byłaby lepsza. Ale tak właśnie robi się pranie mózgów – bezszelestnie, bezboleśnie, w oparach absurdu. Manipulacja bez manipulacji trwa. To nie oni manipulują świadomością społeczną. Sami sobie, z nienawiści zakupionej na odpustach rozpusty liberalnej, zakneblowaliśmy zwoje szarych komórek, nałożyli cenzurę matriksu na umysł. A niektórzy z nas wierzą, że z własnej woli są lepsi, bo głosują na PO czy Palikota. .
Idę do urny. Bez złudzeń: mała karteczka nic nie zmieni, gdy III Rzeczpospolita stała się cytadelą bezprawia. Mydli się jeszcze oczy elektoratowi, że najwyższy festiwal demokracji ma moc dokonywania zmiany kierunków polityki polskiej. Czy to nie są jednak opary absurdu? Najwyższa powała szklanej bańki tej hucpy? Kierunek został wytyczony przez biurokratów z Brukseli, Berlina, Paryża, Moskwy i nie podlega negocjacjom z narodami. Władza zbroi się przeciw ludowi, i u nas, i w Grecji, i we Francji (…) i w Brukseli. Rozprawić się z wandalami ulicznymi – oto priorytet. Kto podniesie rękę na złotego cielca banksterów, temu ta ręka uschnie.
Wiem, że bańka musi pęknąć. Mało kto widzi, że ta nadymana do granic absurdu bańka, ma wiele warstw. Niektóre błony wewnątrz-bańkowe, jak np. ta dla bańki kreatywnej księgowości Jacka Vincenta Rostowskiego i długu publicznego, są nadwyrężone przez błędną politykę finansową rządu. Wybuchną tuż po wyborach. Inne, jak np. ta dla bańki antywartości, gdzie idolem odszczepieńców cywilizacji łacińskiej stała się tolerancja, długo jeszcze będą nadymać ego białych staruchów i ich młodych wyznawczyń oraz wyznawców. Aż i bańka cywilizacji śmierci pęknie.
Stanie się tak nie bez powodu. Ot, po prostu cywilizacja białego człowieka, a razem z nią Polska Michnika, Tuska, Buzka, wybrała bezpłodność. W każdym wymiarze ludzkiej niegodziwości, a nie tylko w sferze rodziny i prokreacji zapewniającej proste odtworzenie pokoleń. Stąd kolapsy i inwersje: demograficzne, aksjologiczne, finansowe, gospodarcze, kulturowe, czy ekologiczne…Budowniczowie matriksu włączyli wsteczny bieg i jadą za siebie, widząc świat we wstecznym lusterku postępu i naciskając na pedał gazu do oporu. Dokąd nas dowiozą? Nie myślcie zbyt długo. Pora wywalić awangardę cwelit z miejsca przy kierownicy.
Zasłony iluzji same nie opadną. Dopóki nie zaczniemy rozdzierać na strzępy cudzych programów i uwarunkowań, nie miejmy złudzeń, że ktoś, choćby sam Pan Bóg, odmieni nasz los.
Milknę do wyborów. Wyjeżdżam na rekolekcje. Spędzę trochę czasu w świątyniach, sanktuariach i klasztorach. Porozmawiam sobie z milczeniem i zawierzeniem. Wiara, nadzieja i miłość. Tak, wierzę, że modlitwy wznoszone w klasztorach czystych serc podtrzymują nasz świat w istnieniu. Od modlitwy też, a coraz więcej osób wierzy, że od Krucjaty Różańcowej, zacznie się odnowa Polski.