ufam już tylko górom ptakom i zieleni…
ufam już tylko górom ptakom i zieleni
odarty z szorstkiej kory mijających godzin
gdy to świerk wodę z ogniem swą kosmatą łapą
miesza we mnie i cudem te żywioły godzi
rzeka stopom się kłania chłodnym ruchem węża
ostre głazy szlifuje nieustannym tańcem
nogi w wodzie zanurzam utrudzony drogą
i odmawiam tęsknotę kamiennym różańcem
ufam już tylko ptakom górom i zieleni
one płoną latarnią prawdziwej mądrości
pośród nich świecą Prawdy niezatartym śladem
Słowa jak potrącane bielejące kości
wsparty o ich nadzieję jak napiętą strunę
wbijam słupy milczenia gdzie tylko źrenice
mogą unieść ten zachwyt co zamieszkał w Tobie
okuty w widnokręgu zębate granice
to tutaj pomilczymy gdzie nam mgła przynosi
na czoła rozpalone chłodne ukojenie
a cisza nas wypełnia kojącym poszumem
i leczy rany krzyku cierpliwym milczeniem
góra górze się kłania przyjaznym skinieniem
powiewają ku sobie chustami obłoków
gęste grzywy zieleni rozczesuje czule
srebrny grzebień biegnących radośnie potoków
rzeka która jak szczeniak skacze po kamieniach
z każdym krokiem mężnieje i pochmurniej płynie
jak mi źródło ocalić by zachować piękno
tam gdzie świerki czuwają w Krwawiącej Dolinie
ufam więc tylko górom wybacz mojej wierze
co omija człowieka i kłania się górom
i powierza bez reszty radości i smutki
rozpadlinom wykrotom przepaściom i chmurom
tu zboczami zbiegają roztańczone drzewa
w koronkowych spódnicach zielonych paproci
a od pni dźwigających nie tylko korony
uczę się prostych gestów zwyczajnej dobroci
czułych gestów powitań i trudnych pożegnań
gdy mnie w krąg maski zwodzą i drewniane dłonie
kładę plaster błękitu na zmęczone oczy
i chłód lasu na bólem pulsujące skronie
nie budzą we mnie lęku ciemne dłonie nocy
poprzez które sypie wieczność srebrne próchno gwiazd
nietoperz niepokoju ufnie na nie siada
i mości pośród mroku ciepłe kręgi gniazd
z cichej mszy mojej wiary odprawianej czule
wyprowadzam mądrości jasne przebaczenie
a z kamieni rzucanych dotąd w moją stronę
dom buduję a w domu me kruche marzenie
ilu nas ocaleje zaplątanych w słowa ?
porzuconych codziennie u wzgardliwych warg
zbyt wysoko niosących rozmarzone głowy
i zbyt dumnych by wnosić swe serce na targ
ufam już tylko górom ptakom i zieleni
odarty z szorstkiej kory mijających godzin
gdy to świerk wodę z ogniem swą kosmatą łapą
miesza we mnie i cudem te żywioły godzi…
NIEZALEZNY ZAKLAD POETYCKI. Kubalonka. Naród,który sie oburza,ma prawo do nadziei, ale biada temu,który gnije w milczeniu. Cyprian Kamil Norwid