Muszę się przyznać do pewnego grzechu. Otóż jeszcze na samym początku roku, po obejrzeniu pierwszych dwóch wydań nowego programu Tomasza Sekielskiego pod tytułem ‘Czarno na białym’, doszedłem do przekonania, że właściciele ITI postanowili wieczorną ofertę stacji przestawić, nawet jeśli tylko pozornie, bardziej w kierunku modelu demaskatorskiego. Oczywiście wiedziałem przy tym świetnie, że za tym gestem w żadnym wypadku nie stoją szczere intencje, lecz wyłącznie jakieś ciemne kalkulacje, polegające na przykład na tym, by Tuska zastąpić przez Schetynę, lub może zmusić do odejścia Monikę Olejnik, a na jej miejsce z powrotem przyjąć Lisa, czy diabli wiedzą co jeszcze. Niestety już po paru następnych wydaniach audycji, okazało się, że ów ruch programowy miał cel wręcz odwrotny i oznaczał wyłącznie powrót do […]
Muszę się przyznać do pewnego grzechu. Otóż jeszcze na samym początku roku, po obejrzeniu pierwszych dwóch wydań nowego programu Tomasza Sekielskiego pod tytułem ‘Czarno na białym’, doszedłem do przekonania, że właściciele ITI postanowili wieczorną ofertę stacji przestawić, nawet jeśli tylko pozornie, bardziej w kierunku modelu demaskatorskiego. Oczywiście wiedziałem przy tym świetnie, że za tym gestem w żadnym wypadku nie stoją szczere intencje, lecz wyłącznie jakieś ciemne kalkulacje, polegające na przykład na tym, by Tuska zastąpić przez Schetynę, lub może zmusić do odejścia Monikę Olejnik, a na jej miejsce z powrotem przyjąć Lisa, czy diabli wiedzą co jeszcze. Niestety już po paru następnych wydaniach audycji, okazało się, że ów ruch programowy miał cel wręcz odwrotny i oznaczał wyłącznie powrót do najbardziej modelowego dziennikarstwa peerelowskiego. A więc – dla mnie wstyd.
Ja wiem, że w ostatnich dniach zdecydowanie zbyt często poświęcam nasz wspólny czas na śledzenie tego, co wyprawia Tomasz Sekielski, i zdaję sobie naturalnie też przy tym sprawę z tego, że ten typ uwagi może irytować jeszcze bardziej, niż przyglądanie się obsmarkanemu rękawowi prezydenta Komorowskiego. Jest też jednak faktem, że ostatnie dni przynoszą nam tak strasznie dużo ruchów po tamtej stronie, świadczących o tym, że niechybnie szykują się nam jakieś zmiany, że trudno je lekceważyć. Ktoś powie, że czemu nie? Ileż to roboty, machnąć na ten cały syf ręką i zająć się czymś bardziej normalnym? Może i jest w tym jakaś myśl, tyle że ja jednak wciąż wierzę, że lepiej mieć na nich oko. Lepiej tego co oni wyprawiają nie przegapić. Bo kto wie, ile to jeszcze potrwa? A zatem, skoro już przyszło nam się na nich gapić i komentować te podrygi, to nie ma sposobu, by się przy tym nie upaprać.
A więc wczoraj znów rzuciłem na ten koszmar okiem i pomyślałem sobie, że nie ma sposobu, by nad tym co ujrzałem przejść do porządku dziennego. Tym razem Sekielski i jego banda wzięli się za tak zwaną Komisję Majątkową. Dla porządku, przypomnę tylko, że poszło o to, że wybrani przedstawicie polskiego Kościoła, w porozumieniu z jakąś post-peerelowska hołotą, przez minione 20 lat łupili polskie państwo na ciężkie pieniądze, no i wreszcie ten przekręt stał się tak bezczelny – albo może, przy okazji tych wałków, o kimś nagle zapomniano – że jakaś państwowa agentura położyła na wszystkim łapę i interes został zamknięty.
Ja oczywiście, jako dumny członek Kościoła, a przy okazji ktoś, kto mniej więcej się orientuje na co stać przeciętnego księdza, czy biskupa, jeśli tylko jest on odpowiednio głupi, lub chciwy, czuję z powodu tego, co się stało ciężki ból i wstyd. Tym bardziej cierpię, kiedy widzę w telewizji przemykających po jakichś korytarzach biskupów, jedną ręką ściskających wiszący na szyi krzyż, a drugą odganiających się od – swoją drogą, ani trochę od nich nie lepszych – wywiadowców. I od razu wszystkich informuję, ze nie mam zamiaru żadnego z nich usprawiedliwiać, czy tłumaczyć, natomiast nie zgodzę się na to, żeby na czele owego ruchu moralnego potępienia stali ci, którzy dotychczas zrobili wszystko, by nie dość żeby tę chorą sytuację wykreować, to jeszcze ją skutecznie zakonserwować.
Jeszcze przed laty, na tym blogu postanowiłem – narażając się oczywiście na ciężkie oskarżenia o moralną dupowatość – wystąpić przeciwko całej bandzie zakłamanych łobuzów, kiedy ci rozpętali kampanię na rzecz samooczyszczenia się Kościoła z zarzutów o współpracę z komunistycznym aparatem bezpieczeństwa. Argumentowałem, że – jakkolwiek paskudne były zachowania poszczególnych księży i biskupów wobec peerelowskiego ucisku, i jakkolwiek nędzne ich postępki dziś, już wobec stawianych im zarzutów – to nie Kościół stworzył System i to nie Kościół go zdeprawował, lecz przeciwnie, to ci, którzy dziś najwięcej krzyczą przeciwko księżom, najpierw ów System stworzyli, następnie go umocnili, i to oni ostatecznie zdeprawowali społeczeństwo, a wraz z nim – Kościół. Pisałem też, ze jest czymś absolutnie porażającym, że w sytuacji kiedy nie można zmusić do, nawet nie samooczyszczenia, ale zwykłego przyznania się do winy, ani autorów tej antynarodowej podłości, ani jej beneficjentów, wielu postanowiło – prawdopodobnie licząc na to, że Kościół będzie, jak to Kościół, głupi i naiwny – zwrócić się do biskupów, żeby to oni dali ludowi satysfakcję.
Dziś po latach ta bezczelność jest jeszcze większa i jeszcze bardziej uderzająca, niż kiedykolwiek wcześniej. Tym razem jednak nie chodzi już o PRL, lecz o III RP, i w moim odczuciu jest to skandal to dziesiątej potęgi. Od dwudziestu lat, a więc od pierwszego dnia, kiedy to post-komunistyczne elity, przy pomocy nowo-dokooptowanych zdrajców, przejęły nasz biedny kraj na wyłączną własność, i rozpoczęły nigdy wcześniej nieobserwowany proces grabienia wszystkiego, co się zgrabić uda, przerażony naród otrzymywał jedną i tę samą informację: że ma siedzieć cicho i pozwolić działać mądrzejszym od siebie. Cały podły mechanizm tego szalbierstwa oparty był na jednej zasadzie: należy brać wszystko co się nawinie pod rękę, a każdemu kto będzie w jakikolwiek sposób wobec tej sytuacji marudził, zamknąć usta przy pomocy mediów, kultury pop, a jak trzeba będzie, to i przy pomocy środków bardziej bezpośrednich. Żeby ten proces mógł się toczyć bez przeszkód, System najpierw dał ludziom coś do zabawy, następnie stworzył pod-system tak zwanych autorytetów, by wreszcie skorumpować media, politykę, kulturę, sztukę, a na końcu nawet naukę i poczuć ów piękny swąd bezkarności.
I naturalnie nie było przy tym takiej możliwości, żeby z tego planu został wyłączony Kościół.
Całość tych refleksji do poczytania na www.toyah.pl
"Gdy tylko zobaczysz, ze znalazles sie po stronie wiekszosci, stan i pomysl przez chwile" - Samuel Langhorne Clemens"