Bez kategorii
Like

Jeszcze o Szaniawskim

10/11/2012
679 Wyświetlenia
0 Komentarze
20 minut czytania
no-cover

Dr Józef Szaniawski chętnie straszył Polaków Rosją i „rosyjskimi” bolszewikami.

0


Tymczasem wiadomo, że rewolucję bolszewicką przeprowadził przysłany ze Stanów Zjednoczonych konkurent Lenina, Lejba Dawidowicz Bronstein ps. Trocki. Otrzymał on na drogę amerykański paszport, wystawiony osobiście przez prezydenta Wilsona i zaopatrzony już w rosyjską wizę wjazdową oraz brytyjską wizę tranzytową.

Dr Józef Szaniawski chętnie straszył Polaków Rosją i „rosyjskimi” bolszewikami, gdy tymczasem od dawna wiadomo, że rewolucji bolszewickiej nie zrobił nawet przysłany z Niemiec Uljanow ps. Lenin (który aż do początku października 1917 r. ukrywał się przed policją Rządu Tymczasowego: latem w szałasie na jeziorze koło Piotrogrodu, a potem w kilku miejscowościach w Finlandii), lecz przysłany ze Stanów Zjednoczonych jego konkurent: Lejba Dawidowicz Bronstein ps. Trocki. Otrzymał on na drogę amerykański paszport, wystawiony osobiście przez prezydenta Wilsona i zaopatrzony już w rosyjską wizę wjazdową oraz brytyjską wizę tranzytową.

W dniu 4 maja 1917 r. Trocki przybył ze swoją ekipą do Piotrogrodu i stał się nieformalnym liderem radykalnej antyrządowej opozycji. Po zamieszkach czerwcowych był wprawdzie aresztowany, ale 7 września został zwolniony i jako faktyczny przywódca bolszewików zaplanował, przygotował i przeprowadził kolejną, tym razem udaną, próbę obalenia rządu. Trocki był także twórcą Armii Czerwonej oraz twórcą i ideologiem Kominternu – Międzynarodówki Komunistycznej.

Biorąc to pod uwagę, należy jeszcze raz podkreślić, że opieranie polskich nadziei na Stanach Zjednoczonych było i jest błędem, podobnie jak błędem – i to skutkującym straszliwymi konsekwencjami – było niegdyś nasze bierne patrzenie na zagładę chrześcijańskiej Rosji i zakulisowe dogadywanie się Piłsudskiego z bolszewikami w czasie, gdy należało ich we współdziałaniu z Rosjanami pokonać. Na przekór wszystkim „Anglosasom”.

Wyciąganie morałów z historii, to zadanie jak najbardziej współczesne i stanowiące podstawę dla wszelkich polskich działań na rzecz przyszłości. Szkoda, że tak wielu Polaków tej historii nie chce nawet poznać, karmiąc się co najwyżej kalkami propagandowymi i szkodliwymi nieraz mitami.

Szkoda także, że niektóre katolickie instytucje oświatowe i inicjatywy medialne hołubią i promują (również pośmiertnie) twórców i siewców tych mitów, nie zważając na potrzebę dążenia do prawdy oraz na fakt, że młodzież polska poddana oddziaływaniu prozachodniej propagandy przestaje być zdolna do samodzielnego myślenia i wyciągania z historii konstruktywnych, pożytecznych dla polityki propolskiej wniosków.

Niech poniższe dwa teksty uzmysłowią naszym czytelnikom, że dla zachowania Polski i polskości musimy się wyrwać z okowów fałszywych autorytetów i podjąć – jak mówił Dmowski – trud „zdobycia niepodległości polskiej polityki”, czyli wysiłek „zorganizowania polityki niezależnej od jakichkolwiek obcych wpływów, zarówno od wpływów tego, czy innego państwa, jak od międzynarodówek”. 

Lew Bronstein-Trocki jako krwawy gnom na plakacie białych Rosjan z 1919 r.: „Pokój i wolność w Sowdepii” (popularna wśród przeciwników nazwa Rosji Sowieckiej, od słów: Sowiety Deputowanych). Liczbę ofiar trockizmu-leninizmu i stalinizmu –aresztowanych, rozstrzelanych, zagazowanych gazami bojowymi, zamęczonych pracą i zagłodzonych na śmierć – szacuje się na minimum 40 milionów ludzi, przy czym Aleksander Sołżenicyn pisał nawet o 60-ciu milionach uśmierconych w systemie GUŁag. Foto: derzava.ru

I. „Łysiak o „mądrym patriocie” Szaniawskim
Było tylko kwestią czasu, kiedy Waldemar Łysiak odezwie się na temat pośmiertnego fetowania Józefa Szaniawskiego. No i odezwał się. W artykule pt. „Fujneralia III RP” („Uważam Rze” nr 44/2012)[1] pisze:

„Robię to dziś pierwszy raz  za sprawą artykułu o śmierci Józefa Szaniawskiego („Odszedł mądry patriota”. 10-IX-2012), bo ów tekst rozwarł mi porzekadłowy „nóż w kieszeni”. Dwójka autorów tekstu nawet nie podpisała go swymi imionami i nazwiskami, jakby wstydząc się zawartych tam głupot, współbrzmiących z bombastycznie hagiografującym zmarłego elegijnym chórem „main-streamowych” (głównie lewicowych) mediów. Salon łkał (minister Sikorski e tutti quanti). Rydzyk błogosławił swego wyrobnika. Komorowski przyznał mu pośmiertnie Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, reżim dal mu grób na Cmentarzu Wojskowym nekropolium Powązkowskiego. Horrendum! Przecierałem oczy…

Z Szaniawskim miałem nieprzyjemność się zetknąć w roku 1993, wkrótce po tym jak mi doniesiono, iż ten zupełnie obcy mi człowiek mówi o mnie per ,,Waldek”, twierdząc wszem i wobec, że jesteśmy kumplami, i że razem „pracując dla Amerykanów, zwalczaliśmy komuchów”. Spotkanie było przypadkowe (korytarz redakcji prawicowego tygodnika) oraz gwałtowne, bo wypraszając sobie „tykanie” i nie selekcjonując słów obsobaczylem gnoja. Co zresztą niewiele dało – później kilkakrotnie dochodziły mnie słuchy, że Szaniawski apiat’ tytułuje mnie ,,Waldek” i rozprawia o naszym wspólnym kombatanctwie godnym bohaterów. Cóż – „ten typ tak ma”.

Funeralna pompa oferowana Szaniawskiemu przez platformerską III RP bulwersuje (delikatnie ujmując) chyba nie tylko Łysiaka, lecz i każdego czytelnika książki „Być szpiegiem” (1994), której autorzy (Krzysztof Dubiński i Iwona Jurezenko), korzystając z materiałów MSW podali, że za PRL-u Józef Szaniawski był:

• Nauczycielem kadr MSW, prowadzącym szkolenia oficerów7 MSW w willi na Ksawerowie.

• Aktywnym członkiem TPPR (Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej), postulującym wiele prosowieckich inicjatyw (m.in. nazwanie którejś warszawskiej arterii ulicą marszałka Konstantego Rokossowskiego).

• Posiadaczem milicyjnej, zwalniającej od kontroli drogowych R-ki (te przepustki MSW dawało tylko ludziom specjalnego zaufania).

• Właścicielem „lokalu” otrzymanego od MSW.

• Dobrym znajomym i beneficjentem generała MSW Mirosława Milewskiego, którego się uważa za promotora (z ramienia KGB) mordu na księdzu Popiełuszce.

• Człowiekiem, który się przedstawiał jako oficer MSW i który uchodził w Zarządzie Głównym TPPR za majora MSW.

• „Zdecydowanym przeciwnikiem opozycji” i żarliwym obrońcą tezy o słuszności wprowadzenia „stanu wojennego”.”

Tyle Łysiak. Dla nas nie to, co przypomina autor, było najbardziej bulwersujące. Najbardziej bulwersujące było to, co prezentował Szaniawski w swojej pseudopublicystyce, w swoich książkach. Niski poziom merytoryczny, połączony z niesłychaną agresją i nienawiścią – dyskwalifikowały go jako człowieka, a mimo to miał nieograniczony dostęp do takich mediów, jak Radio Maryja czy „Nasz Dziennik”. Jest to, w tym przypadku, nie tyle kompromitacja samego Szaniawskiego, którego życiorys dowodzi, że tupetu i bezczelności mu nie brakowało – co tych, którzy umożliwiali mu sianie nienawiści w mediach uznających się za katolickie.

Łysiak dziwi się, że także kręgi wrogie Radiu Maryja uznały Szaniawskiego za wielkiego patriotę (nadanie mu Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski). Jak to wytłumaczyć? Pod koniec PRL Szaniawski został oskarżony o szpiegostwo na rzecz CIA. Dowody musiały być mocne, bo siedział aż do 1989 roku, kiedy uznano, że wobec nadchodzących zmian, także geopolitycznych – „nie wypada” go już dalej trzymać w pudle. Przypadek ten pokazuje raz jeszcze, że agenci obcych służb (nie wszystkich rzecz jasna) mogą u nas liczyć na największe splendory. Jest to praktyka haniebna, bo nawet Józef Piłsudski, współpracownik wywiadów austriackiego i niemieckiego, uważał po 1918 roku, że to dyshonor i zacierał ślady tej współpracy wszelkimi sposobami. Obecnie agenci obcych służb mają w Polsce pomniki i pośmiertne odznaczenia.
Magda Braun”

[1] – W. Łysiak, Fujneralia III RP, „Uważam Rze” nr 44/2012



Rosja jako Chrystus Narodów wiedziona na śmierć przez rewolucyjny motłoch i spoglądająca z wyrzutem na Trockiego (w prawym dolnym rogu). Foto: derzava.ru. Napis z epoki głosi:

Poprzez krew, poprzez trupów stosy,
Całując w bledniejące usta,
Posyła raz jeszcze prawnuk Judaszowy
Na Golgotę, by uśmiercić, Chrystusa

Wierzę, że zarannej gwiazdy światło bliskie
Czekaj, serce! Ja wierzę i modlę się!
Po ciężkich dniach Wielkiego Tygodnia
Bóg zmartwychwstanie i zmartwychwstanie Rosja!

(tłumaczenie – Grzegorz Grabowski)

II. „Nasilające się pseudoinformacje i dezinformacje w mediach ojca Tadeusza Rydzyka

Media koncernu ojca Tadeusza Rydzyka mają wyraźny problem z wyborem swojej tożsamości geopolitycznej.

Wydawało się nam, że media koncernu ojca Tadeusza Rydzyka w tak ważnym dla nas katolików okresie będą ciążyły ku prawdzie obiektywnej. Wielki Post to wszak najlepszy okres do przełamania lodów, do przemiany duchowej, która zwłaszcza w mediach katolickich obecna koniecznie być musi. W mediach koncernu ojca Tadeusza Rydzyka ta przemiana duchowa widoczna jest na płaszczyźnie religijnej, co bardzo cieszy, nie ma jej natomiast na płaszczyźnie politycznej, co niestety smuci.

Smucą nas niektóre publikacje w „Naszym Dzienniku” dotyczące problematyki niemieckiej. Zwłaszcza te z ostatnich dni.

Najpierw ukazał się znakomity artykuł profesora Tadeusza Marczaka "Europa w uścisku Niemiec" („Nasz Dziennik”, 17-18 marca 2012, s. 22-23), gdzie autor dogłębnie i rzeczowo, z wykorzystaniem źródeł wykazał prawdziwe cele polityki niemieckiej w Europie. Przypomniał rolę, jaką odegrały niemieckie służby specjalne w zniszczeniu Jugosławii i Czechosłowacji. Celnie wypunktował faktyczne cele tworzenia sztucznych narodów i regionów w Polsce, rzeczowo wyartykuował też gospodarczą eksploatację Europy przy pomocy strefy Euro oraz przypomniał hitlerowską genezę obecnej niemieckiej koncepcji "Europy Regionów" od Lizbony po Władywostok. Niestety w tym znakomitym artykule oczywiście zabrakło neomaltuzjańskich koncepcji  niemieckiej agresji demograficznej wobec Słowian. Nie po raz pierwszy  ma to miejsce w „Naszym Dzienniku”. Po raz kolejny ta kwestia jest przemilczana. A przecież jest ona najważniejsza w tej niemieckiej układance. Pomijanie jej to dezinformacja dysymulacyjna, czyli zatajanie. Dlaczego redakcja „Naszego Dziennika” po raz kolejny ukrywa ten problem? Boi się czegoś lub kogoś?

Dalej – w kolejnych dniach ukazały się dwa różne artykuły o nowym prezydencie Niemiec Joachimie Gaucku.

Pierwszy autorstwa Waldemara Maszewskiego "Gauck prezydentem"[1] z 19 marca 2012, gdzie autor przytacza taką oto wypowiedź nowego prezydenta RFN, przypomnianą przez Heiko Kosela z saksońskiego parlamentu. Joachim Gauck w epilogu do książki "Czarna księga komunizmu" o dawnych niemieckich ziemiach wschodnich napisał: "Z mieszkańcami tych terenów, a konkretnie z wypędzonymi, których pozbawiono ojczyzny, postąpiono bezprawnie i karygodnie. A podmurowali to bezprawnie komuniści, uznając w 1950 roku granicę na Odrze i Nysie jako granicę państwową  pomiędzy Polską a Niemcami."

Dalej redaktor „Naszego Dziennika” przytacza opinię Kosela, że Gauck podważając przebieg polsko-niemieckiej granicy może spowodować napięcia w relacjach z Polską.

I gdy wydawało się, że „Nasz Dziennik” chociaż na tym odcinku zachował się jak pismo narodowo-katolickie, nadszedł wpis (z) 21 marca 2012 roku, czyli dwa dni później. Na ostatniej stronie gazety widnieje artykuł profesora Józefa Szaniawskiego "Prezydent Gauck"[2]. Artykuł napisany metodologią stalinowską, charakterystyczną dla osoby wywodzącej się z kręgu cywilizacyjnego chazarsko-turańskiego. Zawarte tam opinie Szaniawskiego zawierają mnóstwo kłamstw i konfabulacji, nad którymi w większości nie będziemy się tu rozwodzić. Ale jednak jeden cytat z tego artykułu profesora Józefa Szaniawskiego musimy przytoczyć. Według nas jest on w tej sprawie najważniejszy: "Jako profesjonalny historyk pragnę też oświadczyć, że na najwyższym stanowisku w Niemczech po raz pierwszy od tysiąca lat, od czasów cesarza Ottona III, jest autentyczny przyjaciel Polski i Polaków – prezydent Republiki Federalnej Niemiec Joachim Gauck."

Sam autor nie tylko tym wpisem się po prostu jako "profesjonalny historyk" kompromituje. Józef Szaniawski jest wielce kontrowersyjną postacią, o nieciekawym życiorysie (klasyczny zwichnięty staw, jak mawiał Schellenberg), z pochodzenia Frankista, dlatego jego współpraca z mediami koncernu ojca Tadeusza Rydzyka media te uniewiarygadnia w oczach ludzi dążących do prawdy obiektywnej.

Jednak nas zastanawia ta metamorfoza redakcji „Naszego Dziennika” na przełomie zaledwie dwóch dni w odniesieniu do opinii o Gaucku. To w końcu kim on – według redakcji „Naszego Dziennika” – jest? Wrogiem czy przyjacielem Polski i Polaków?

Wy chyba macie Polaków za kompletnych ignorantów!

(…)

Redakcja PMN (Polskiej Myśli Narodowej)”

[1] – W. Maszewski, Gauck Prezydentem,“Nasz Dziennik” z dn. 19.03.2012 r.

[2] – J. Szaniawski, Prezydent Gauck, „Nasz Dziennik” z dn. 21.03.2012 r.

W tekście tym jego autor podkreślał, że obecny prezydent Niemiec „Jest wręcz zaprzeczeniem takich polityków RFN jak były kanclerz Gerhard Schroeder – pilnujący interesów Gazpromu i Moskwy nie tylko w Niemczech, ale także w całej Unii Europejskiej.”, że „z narażeniem swej wolności, być może nawet życia, walczył konsekwentnie ze zbrodniczym totalitarnym systemem komunistycznej NRD”, i że „w tamtej komunistycznej epoce w Berlinie i Dreźnie przeciwko takim Niemcom jak pastor Gauck przez wiele lat działał agent zbrodniczego sowieckiego KGB Władimir Putin.”


Popierał wojnę w Afganistanie, walczył z Putinem i usiłował podważać polską granicę – zdaniem zmarłego dra Szaniawskiego, Joachim Gauck to „pierwszy od tysiąca lat autentyczny przyjaciel Polski i Polaków”. Collage: inosmi.ru

Zob. także:

Upadek „wojującego rusofoba” http://owp.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=529&Itemid=1

Opracował – Grzegorz Grabowski

0

Ob

Stowarzyszenie Ob

110 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758