Jeszcze o Śląsku
04/02/2011
478 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Takie sobie zdjęcie – pomyślcie chwilę, po co ludziom na wsi ta tablica? I jedna opowieść, którą pozwolę sobie przytoczyć: "Od 1740 roku moja rodzina mieszka na Śląsku (wcześniejsze dokumenty być może istnieją ale najprawdopodobniej były w parafii w Rudach Raciborskich, która została spalona przez naszych wyzwolicieli). Czy Ślązacy są Polakami? Dziadek mojej babci był Niemcem. Jej brat walczył po stronie pruskiej w I wojnie światowej a potem walczył jako Polak w Powstaniach Śląskich (walczył m.in. w bitwie pod Górą Św. Anny), jego żona zginęła postrzelona przez partyzantów krótko po wojnie. Mój dziadek ze strony ojca walczył w III powstaniu oraz brał udział w Kampanii Wrześniowej walcząc w Armii Kraków od Krakowa do ostatniej bitwy pod Tomaszowem Lubelskim. Uniknął niewoli […]
Takie sobie zdjęcie – pomyślcie chwilę, po co ludziom na wsi ta tablica?
I jedna opowieść, którą pozwolę sobie przytoczyć:
"Od 1740 roku moja rodzina mieszka na Śląsku (wcześniejsze dokumenty być może istnieją ale najprawdopodobniej były w parafii w Rudach Raciborskich, która została spalona przez naszych wyzwolicieli).
Czy Ślązacy są Polakami?
Dziadek mojej babci był Niemcem. Jej brat walczył po stronie pruskiej w I wojnie światowej a potem walczył jako Polak w Powstaniach Śląskich (walczył m.in. w bitwie pod Górą Św. Anny), jego żona zginęła postrzelona przez partyzantów krótko po wojnie.
Mój dziadek ze strony ojca walczył w III powstaniu oraz brał udział w Kampanii Wrześniowej walcząc w Armii Kraków od Krakowa do ostatniej bitwy pod Tomaszowem Lubelskim. Uniknął niewoli bo dostał cywilne ubrania i wrócił do domu pod koniec września. Powołania do Wermahtu uniknął dzięki temu, był rolnikiem i został zobowiązany do uprawy dodatkowych hektarów.
Drugi dziadek był przed wojną pisarzem gminnym i w czasie wojny miał problemy ze znalezieniem pracy. Został wcielony do Wermahtu w 1944 r. Do niewoli dostał się w maju 1945 r. pod Wrocławiem. Zmarł na Kaukazie w lipcu 1945 r. Kilka tygodni później Ślązaków wypuszczono do domu i babcia została powiadomiona o śmierci dziadka przez jego kolegę z Tarnowskich Gór. W tym samym czasie we Wrocławiu walczył bratanek dziadka. Został ranny i został przewieziony jednym z ostatnich transportów lotniczych pod granicę szwajcarską i przeżył. Dwóch braci dziadka zginęło w Oświęcimiu – zostali aresztowani za m.in. za posiadanie konspiracyjnych gazetek (autorów tych gazetek powieszono publicznie a Polacy zostali zobowiązani do uczestnictwa w egzekucji pod groźbą kary więzienia).
Na koniec o kuzynach mojego ojca – dwóch zginęło pod Stalingradem, jeden w obozie Gross-Rosen za działalność antyniemiecką a czwarty dostał się do niewoli alianckiej w Normandii, został przydzielony do Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego i tylko złamanie obu nóg na ćwiczeniach uchroniło go od masakry pod Arnhem.
Tak zapewne wygląda historia wielu rodzin na Śląsku.
Dwie babcie i starzik nie potrafili pisać po polsku – nie znali ś,ć,sz itd., liczyli tylko po niemiecku. Nie można było z nimi rozmawiać bo cza było po prostu godać. Była to piękna gwara z niewielką ilością niemieckich słów – dziś wielu do takiej gwary sztucznie dodaje niemieckie zwroty. W życiu nie słyszałem z ich ust żeby się czuli Niemcami. Jednak Polska ich traktowała surowo. Jako rolnik dziadek posiadał około 20ha pola. Najpierw obowiązkowe kontygenty, potem sporą część pola zabrano pod budowę osiedla w taki sposób, że wypłacona zapłata za zabrane pole była symboliczna i do tego po wielu latach starań. Druga babcia po 1970 roku otrzymywała rentę z NRF w taki sposób, że państwo zabierało marki a wypłacało złotówki po „państwowym” kursie czyli około 1:1.
Pozdrawiam"
gzew
Tudzież jeden komentarz:
"…Wolna – choć nie wolna od wad Polska pokazała ,że jesteśmy bardziej rożnorodni , niż się wydawało.
To nie jest kłopot. To jest cenne. Znowu jesteśmy różnorodni!
A nie "pseudopiastowsko" jednacy…." marta.luter
Naród amerykański jest kompletną mieszaniną, a przecież jest narodem. Może czas zacząć dyskusję o różnorodności naszego społeczeństwa jako o potencjalnym bogactwie, a nie wrzucać wszystkich do jednego worka? Może czas w końcu się poznać nawzajem, kochani Polacy?
Od 2005 roku odbywa się wspólny piknik wsi o nazwie Jankowice z całej Polski. Jak widać, niektórzy już na to wpadli. Również na Śląsku.
Czy Ślązacy są Polakami?
Dziadek mojej babci był Niemcem. Jej brat walczył po stronie pruskiej w I wojnie światowej a potem walczył jako Polak w Powstaniach Śląskich (walczył m.in. w bitwie pod Górą Św. Anny), jego żona zginęła postrzelona przez partyzantów krótko po wojnie.
Mój dziadek ze strony ojca walczył w III powstaniu oraz brał udział w Kampanii Wrześniowej walcząc w Armii Kraków od Krakowa do ostatniej bitwy pod Tomaszowem Lubelskim. Uniknął niewoli bo dostał cywilne ubrania i wrócił do domu pod koniec września. Powołania do Wermahtu uniknął dzięki temu, był rolnikiem i został zobowiązany do uprawy dodatkowych hektarów.
Drugi dziadek był przed wojną pisarzem gminnym i w czasie wojny miał problemy ze znalezieniem pracy. Został wcielony do Wermahtu w 1944 r. Do niewoli dostał się w maju 1945 r. pod Wrocławiem. Zmarł na Kaukazie w lipcu 1945 r. Kilka tygodni później Ślązaków wypuszczono do domu i babcia została powiadomiona o śmierci dziadka przez jego kolegę z Tarnowskich Gór. W tym samym czasie we Wrocławiu walczył bratanek dziadka. Został ranny i został przewieziony jednym z ostatnich transportów lotniczych pod granicę szwajcarską i przeżył. Dwóch braci dziadka zginęło w Oświęcimiu – zostali aresztowani za m.in. za posiadanie konspiracyjnych gazetek (autorów tych gazetek powieszono publicznie a Polacy zostali zobowiązani do uczestnictwa w egzekucji pod groźbą kary więzienia).
Na koniec o kuzynach mojego ojca – dwóch zginęło pod Stalingradem, jeden w obozie Gross-Rosen za działalność antyniemiecką a czwarty dostał się do niewoli alianckiej w Normandii, został przydzielony do Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego i tylko złamanie obu nóg na ćwiczeniach uchroniło go od masakry pod Arnhem.
Tak zapewne wygląda historia wielu rodzin na Śląsku.
Dwie babcie i starzik nie potrafili pisać po polsku – nie znali ś,ć,sz itd., liczyli tylko po niemiecku. Nie można było z nimi rozmawiać bo cza było po prostu godać. Była to piękna gwara z niewielką ilością niemieckich słów – dziś wielu do takiej gwary sztucznie dodaje niemieckie zwroty. W życiu nie słyszałem z ich ust żeby się czuli Niemcami. Jednak Polska ich traktowała surowo. Jako rolnik dziadek posiadał około 20ha pola. Najpierw obowiązkowe kontygenty, potem sporą część pola zabrano pod budowę osiedla w taki sposób, że wypłacona zapłata za zabrane pole była symboliczna i do tego po wielu latach starań. Druga babcia po 1970 roku otrzymywała rentę z NRF w taki sposób, że państwo zabierało marki a wypłacało złotówki po „państwowym” kursie czyli około 1:1.
Pozdrawiam" gzew