Bez kategorii
Like

Jeszcze o naszych możliwościach obronnych

03/10/2012
447 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Jeszcze o naszych możliwościach obronnych

0


 Polskiego systemu obronnego nie da się rozpatrywać inaczej jak tylko w kontekście perspektyw rozwoju sytuacji ogólnoeuropejskiej.

Przeżywamy obecnie głęboki kryzys współczesnej formuły zjednoczenia Europy, który być może jest wynikiem niezamierzonych błędów, ale ze względu na swój charakter i długoletnie narastanie wydaje się raczej przedsięwzięciem zamierzonym.

Celem tego przedsięwzięcia jest stworzenie nowego układu, w którym hegemonia nie będzie musiała się ukrywać pod maską kłopotliwej wspólnoty.

 

Zmierzamy, zatem do europejskiej dyktatury, w której ośrodek decyzyjny znajduje się w Berlinie, a może raczej frankfurckiej siedzibie banku europejskiego.

W tym układzie rola Polski i innych krajów nie należących do ścisłego dworu „cesarstwa rzymskiego narodu niemieckiego” będzie wyłącznie wykonawcza, ale też i kraje, które obecnie są poza Unią będą zmuszone do pełnienia podobnej roli. Dotyczy to też i krajów postsowieckich z Rosją na czele.

Możliwość realizacji takiego rozwiązania zależy w dużej mierze od stanowiska USA, jeżeli wybory wygra opcja demokratyczna to na podstawie dotychczasowych tendencji można spodziewać się całkowitego oddania inicjatywy w Europie w ręce niemieckie.

Niemcy mają dostatecznie dużo atutów w swoim ręku ażeby przejąć bez osłonek rolę europejskiego przywództwa. Jest to niebezpieczne nie tylko z racji możliwości odrodzenia niemieckiej zaborczości, ale na bieżąco z tytułu nieumiejętności działań w kierunku łagodzenia napięć i respektowania innych interesów poza niemieckimi.

Wprawdzie źródło niemieckiej zaborczości przynajmniej w ostatnich trzech wiekach – Prusy już nie istnieją, ale przecież stolicą Niemiec jest w dalszym ciągu stolica Prus –Berlin.

Alternatywą dla takiej linii rozwojowej Europy po upadku UE może być wspólnota europejska odbudowana w myśl idei jej inicjatorów europejskich chrześcijańskich demokratów, a także de Gaulle’a. Ewentualni jej kontynuatorzy zostali wprawdzie w dużej mierze wyeliminowani z europejskiej sceny politycznej, myślę głównie o włoskiej i francuskiej chrześcijańskiej demokracji, co stało się za walnym udziałem ich niemieckiego odpowiednika w postaci CDU, która począwszy od Kohla przeszła wyraźnie na pozycje wielkoniemieckie, a pod kierunkiem wychowanki komsomołu ma już niewiele wspólnego z chrześcijańskim przymiotnikiem w nazwie, ale możliwość odrodzenia tej idei ciągle jeszcze nie wygasła.

Wiek XX był szczególnie pechowy, w wieku XVIII i XIX losy świata zależały od Anglii, która potrafiła stworzyć i utrzymywać przez stulecia największe imperium świata. Jeszcze w XX wieku niektórym wydawało się, że Anglia nadal ma możliwości regulowania spraw światowych i dlatego dążyli do sojuszu z nią, między innymi i Polska. Pamiętam euforię jaka ogarnęła polską prasę i radio po podpisaniu traktatu sojuszniczego z Anglią podkreślając, że jest to kraj który nie przegrał żadnej wojny.  Ale już w I Wojnie Światowej Anglia straciła przewodnictwo, a druga była już tylko pogrzebem imperium, niestety jej miejsce nie zostało zajęte przez godnego następcę. Anglicy bowiem posiadali zdolność tworzenia trwałych układów opierających się nie tylko na sile, ale też na związkach cywilizacyjnych i gospodarczych. Przez cały wiek XX aż po dzień dzisiejszy światem miotają najrozmaitsze próby tworzenia imperiów, które niezależnie od przejawów najokrutniejszego barbarzyństwa wykazują się nieudolnością. Należy do nich zaliczyć też i UE w obecnej formie mimo całej fasady demokracji i tolerancji. A to wszystko chyba dlatego, że jak w owym kawale z czasów PRL, że pszczoły dlatego dają miód bo mają królową, bo gdyby miały sekretarza jak komuniści to dawałyby zupełnie coś innego. A Anglicy właśnie niemal przez cały XIX wiek mieli królową. Gdybyśmy w 1939 roku mieli Wiktorię za sojusznika to angielskie okręty wpłynęłyby z całą pewnością na Bałtyk i wyperswadowałyby szkopom chęć wojowania. Niestety w tym czasie już była to zupełnie inna Anglia.

 

Świat współczesny stracił siłę zdolną do kształtowania stosunków międzynarodowych w sposób przemyślany i utrzymania ich w stanie względnej równowagi i dlatego po doświadczeniach z ubiegłego wieku możemy spodziewać się rozwiązań najgorszych. 

Ażeby tego uniknąć nie wystarczy zbroić się, trzeba też mieć koncepcję organizacji i umieć ją wcielić w życie. Mogłoby tę rolę spełniać NATO gdyby rola tej organizacji była pomyślana w szerszym kontekście cywilizacyjnym, a siła wykonawcza odpowiednio większa.

Amerykańska przewaga militarna jest bezprecedensowa, od czasu upadku cesarstwa rzymskiego żaden kraj nie posiadał takiej pozycji militarnej. Amerykanie ponoszą połowę światowych kosztów zbrojeń i mają w tym względzie przeszło dziesięciokrotną przewagę nad następnymi, czyli kolejno Chinami i Rosją.

Mimo to nie potrafią stworzyć tego, czego spodziewano się po nich po II Wojnie Światowej, czyli „pax americana”.

Wbrew pesymistycznym prognozom narzucającym się z obrazu współczesnego świata kultury chrześcijańskiej przeżywany kryzys jest okazją dla odrodzenia idei europejskiej wspólnoty, która może być dla USA odpowiednim partnerem.

Tylko taka organizacja krajów europejskich byłaby w stanie zmusić Amerykę do odpowiedniego ukierunkowania swoich priorytetów politycznych, gospodarczych i militarnych tworząc wspólnie układ dominujący na świecie.

W ramach tego układu Niemcy zostałyby sprowadzone do roli ważnej, ale nie dominującej i musiałyby się wyzbyć niebezpiecznych nie tylko dla ich sąsiadów, ale też i dla nich samych zaborczych zachcianek.

Pozostałby problem Rosji, która w konfrontacji z zagrożeniem chińskim ze wschodu, muzułmańskim z południa, a także z niepodległościowymi aspiracjami dawnych sowieckich republik, musiałaby zasadniczo zweryfikować swoje imperialne zapędy. Pomocne w tym byłoby uregulowanie rynku surowców energetycznych i przywrócenie właściwej relacji cen.

Dokonanie dzieła przebudowy Europy i stworzenie nowego ładu światowego zależy w tej chwili od tego czy sami Europejczycy są w stanie zdobyć się na twórczą inicjatywę. Jej natchnieniem, podobnie jak w obronie wolnego świata w 1939 roku i obalenia komunizmu w 1980 roku powinna być Polska, która przede wszystkim musi się wyrwać z matni własnych, małostkowych przepychanek i uwolnić od ciążącego nam spadku po komunie.

Nie liczmy na nikogo w Europie unijnej, może tylko na Węgrów, jak dotąd jedyny obok Polaków naród, który potrafi zdobyć się na ofiary w imię wolności.

Nie zwalnia to nas z obowiązku podjęcia się tej misji gdyż nam grozi najbardziej niebezpieczeństwo wynikające z powstania w Europie władztwa niemieckiego z udziałem Rosji.

Jest jeszcze w Europie dość dużo krajów, które wolałyby uczestniczyć w układzie gwarantującym bezpieczeństwo i normalny rozwój, potrzebna jest jednak inicjatywa i determinacja w działaniu.

 

Polsce zależy szczególnie na zabezpieczeniu przeciw odradzaniu się zaborczych zapędów naszych sąsiadów. Militarnie nie jesteśmy w stanie sprostać żadnemu z nich. Wojskowe budżety Niemiec i Rosji to po około 50 mld. dolarów, czyli w sumie 10 razy więcej niż Polski, ale przy odpowiednim układzie możemy stanowić istotny czynnik zniechęcenia do podejmowania agresji. Dotyczy to szczególnie potrzeby zabezpieczenia naszego bałtyckiego wybrzeża, ale w tym celu nie musimy drastycznie podwyższać wskaźnika udziału budżetu wojskowego w naszych dochodach, lepiej zadbać o wzrost dochodów.

Odpowiednie przygotowanie Polski powstrzyma też Rosję od organizowania bazy wypadowej w obwodzie królewieckim, tylko że całość naszych przygotowań musi być czyniona w realnej wspólnocie obronnej. Jak na razie NATO na naszym obszarze nie spełnia tych warunków i dlatego zasadniczym obowiązkiem polskich władz jest tworzenie silnego lobby obronnego, zdolnego do skutecznego działania.

Rząd warszawski nie spełnia tego obowiązku, podobnie jak i w wielu innych dziedzinach.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758