Jeszcze nigdy w ostatnim dwudziestoleciu nie było w Polsce takiego poziomu nepotyzmu i kolesiostwa – mówi Artur Balazs, były minister rolnictwa, polityk prawicy w rozmowie z Mariuszem Staniszewskim i Bartoszem Marczukiem z „Rzeczpospolitej”.
Dość dobrze zna pan Donalda Tuska. Sądzi pan, że jest w stanie przełamać negatywną dla niego tendencję i przejąść do ofensywy?
Artur Balazs:Rzeczywiście można powiedzieć, że dobrze znam Tuska jako polityka. I uważam, że reprezentuje w polityce wszystko to, co w istotnej części negatywne. Przerost formy nad treścią, niedotrzymywanie zobowiązań, brak jasnego, ideowego przesłania, które zastąpił marketing polityczny.
Nowością jest pojawienie się służb specjalnych. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie inwigilowania posła PiS Tomasza Kaczmarka przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego.
Nie znam bliżej tego przypadku, ale sytuacja nie jest to dla mnie zaskoczeniem. W cieniu Tuska schronili się ludzie służb specjalnych odpowiedzialni za prowokację wobec mojej osoby. Fabrykowanie dowodów przeciwko mnie skończyło się skazaniem byłego szefa Centralnego Biura Śledczego, nie ma więc wątpliwości, że mieliśmy do czynienia z prowokacją. Ludzie odpowiedzialni za takie działania w strukturach rządu nadzorowani są bezpośrednio przez premiera osobiście.
Może on o tym nie wie?
Informowałem go o tym osobiście. Zadbałem o to, by listy trafiły na jego biurko.
Co to za ludzie?
Premier wie, kim oni są i zdecydował się ich pozostawić w swoim otoczeniu. Tusk nie jest zainteresowany wyjaśnianiem tego rodzaju spraw, a przez to ci ludzie pozostają zupełnie bezkarni. To sytuacja bardzo niebezpieczna dla państwa, gdy grupa osób ze służb specjalnych, które formalnie za nic nie odpowiadają, sterują ważnymi dla funkcjonowania kraju procesami.
Do tej pory, gdy służby pojawiały się w kontekście walki z opozycją czy innych działań poza prawem, znaczyło to głęboką chorobę władzy.
Rzeczywiście oznacza to kryzys władzy i jej zepsucie. Ale układ polityczny dogorywa także z innego powodu. Tusk przewodzi formacji, które totalnie zawłaszcza państwo. Dla PO życie partyjne jest znacznie ważniejsze niż służba państwu. Ale tafla lodu, po której stąpa premier i jego ugrupowanie jest coraz cieńsza. Nie wystarczy już opanowany do perfekcji marketing polityczny. Pod względem nepotyzmu i kolesiostwa tak źle jak obecnie w historii ostatnich dwudziestu lat jeszcze nie było. Żaden rząd tak ostentacyjnie nie ignorował obywateli i nie lekceważył składanych przez siebie obietnic.
Społeczeństwo jest innego zdania.
Wysokie słupki poparcia wynikają – według mojej oceny – z braku alternatywy, która posiadałby akceptację społeczną. Tuskowi i Platformie udało się dzięki wsparciu części mediów wzbudzić w obywatelach obawę zagrożenia związaną z PiS-em. Utrwaliło się przekonanie, że za rządów Kaczyńskiego o szóstej rano nie koniecznie musiał dzwonić mleczarz. Według tego scenariusz nikt nie mógł być pewny dnia ani godziny.
Od tego czasu minęło już pięć lat.
Ale wspomnienie to funkcjonuje w świadomości społecznej, bo ciągle jest podgrzewane. Przykładem tego jest choćby pomysł postawienia przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego. Ten obraz przesłonił niewątpliwe dokonania tamtego rządu. Przy zastrzeżeniach do działań Kaczyńskiego, trzeba powiedzieć o jego dwóch fundamentalnych osiągnięciach. To tamten rząd dał gospodarce wielki pozytywny impuls w postaci realnego obniżenia podatków. Inni o tym tylko mówili, on to zrobił. Druga sprawa to zablokowanie wejścia do strefy euro. Gdybyśmy się w niej znaleźli, dziś pewnie gralibyśmy w jednej lidze z Grecją, bo kryzys uderzyłby w nas znacznie mocniej.
Więcej: http://www.rp.pl/artykul/10,936236-Wladza-Tuska-jest-zepsuta.html?p=2