Jezus kocha dzieci. A ma ku temu wiele powodów.
WYBACZ NAM SIWE WŁOSY
Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus widząc to, oburzył się i rzeki do nich: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego". 16 I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je. (Mk 10,13-16).
W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: "Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?" On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: "Zaprawdę powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje". (Mt 18,1-5).
W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego". (J 3,3).
Scena ta stała się natchnieniem dla całej plejady artystów różnego kalibru, którzy uwiecznili ją (tak się mówi) w tysiącach obrazów.
Epizod ten jednak stał się nieśmiertelny nie tyle dzięki pędzlom (które popełniły wiele obrazów cukierkowatych), ale dzięki tekstowi Marka, jedynego z synoptyków, który bez ogródek opisał jego przebieg i uwieńczył subtelnym zakończeniem.
Musiała to być bez wątpienia scena dość burzliwa. Markowi opowiedział ją naoczny świadek. Piotr, prawdopodobnie główny sprawca oburzenia Nauczycielem.
Uczniowie z Piotrem na czele dbają o porządek wśród słuchaczy. Ta inwazja dzieciaków, którym towarzyszyły zapewne matki lub babcie – wywołuje zamieszanie.
Czego chce ta hałastra? Nauczanie o Królestwie Bożym przekracza ich możliwości. Nie tylko że nic nie rozumieją, ale swym niepokojem i hałaśliwością uniemożliwiają innym słuchanie. A więc wynocha!
W tym momencie Nauczyciel wybucha oburzeniem… Jezus gniewa się naprawdę. Chcieliby oddalić uprzywilejowanych obywateli Jego Królestwa, więcej jeszcze, jedynych, którzy do niego wejdą. I Jezus zaprowadza porządek. Żeby nie było wątpliwości: Jego ludem są dzieci.
Jezus kocha dzieci. A ma ku temu wiele powodów.
"Kocham małe dzieci, mówi Bóg, gdyż obraz Mój nie jest jeszcze w nich zatarty.
Nie zniszczyli Mojego podobieństwa, są nowi, czyści, niczego w sobie nie wymazali ani nie zdrapali. Gdy pochylam się łagodnie nad nimi, odnajduję w nich siebie" (M. Quoist).
Czytamy czasem, że jakiś szaleniec wdziera się do muzeum i niszczy arcydzieło. My powtarzamy ten sam zbrodniczy gest. Nikt nie zauważa niczego… Nikt nie stwierdza na zewnątrz konsekwencji. A jednak w ciemności, z zimną detereminacją, zawzięcie i uporczywie oszpecamy obraz Boga, który jest w nas.
Każdy z nas obnosi wokoło zniszczone arcydzieło. Każdy człowiek jest ikonoklastą. Jednak prawdziwy ikonoklazm to ten, który dokonuje się w tajemnicy.
Spojrzenie Chrystusa, które przeszywa ludzi dorosłych. Które nie zatrzymuje się na zewnętrznym blichtrze i nie pozwala łudzić się błyskotkami, ale drąży niespokojnie do wewnątrz w poszukiwaniu własnego wizerunku.
Jego gorzkie zdumienie wobec zniszczenia. Jego rozczarowanie, gdy odkrywa własny wizerunek straszliwie uszkodzony.
"Cóżeś uczynił?" (Rdz 4,10)
Niestety, On wie, co kryje się w człowieku (por. J 2,25).
Tak, dorośli są beznadziejni. Nic z nich nie można wydobyć. Uważają się za mądrych, a w rzeczywistości nauczyli się tylko psuć.
Dlatego Jezus pragnie mieć dzieci wokół siebie. Jego oczy zmęczone są patrzeniem na ruiny, oglądaniem zniszczeń.
Dzieci są nowe, "czyste". Nie nauczyły się jeszcze zdradzać, niszczyć Jego podobieństwa. Chrystus może się w nich przeglądać.
DZIECIĘCTWO JEST SZCZYTEM DOJRZAŁOŚCI
"Do takich bowiem należy królestwo Boże".
"Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego".
Myśl Chrystusa oscyluje z rytmicznością wahadła pomiędzy dwoma krańcami. Na każdym z tych krańców znajduje się obraz Królestwa. I jeden przywołuje drugi. Królestwo jako "miejsce", do którego wszyscy jesteśmy wezwani. I Królestwo Przychodzące do nas Jako oferta, którą możemy przyjąć lub odrzucić.
Dostęp do Królestwa zależy od sposobu, w jaki przyjmiemy Królestwo przychodzące do nas. Otóż właściwy sposób polega na przyjęciu go "jak dziecko".
Jednak co to znaczy "jak dziecko"?
Czy nie ma czasem sprzeczności pomiędzy wymogami wiary dorosłej a koniecznością przyjęcia królestwa "jak dziecko"?
Starajmy się to uściślić.
1. Jezus powiedział: "Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 18,3).
Nie chodzi o to, by pozostać dziećmi, ale by stać się dziećmi. To zakłada pewne osiągnięcie, pewien postęp, a nie stagnację czy cofanie się.
Maksimum dojrzałości polega właśnie na stawaniu się na wzór dzieci. Ten może uważać się rzeczywiście za dorosłego, kto potrafi zdobyć ducha dziecięctwa.
2. "Jak dzieci" nie jest synonimem infantylizmu. Nie upoważnia do dziecinady. Fałszywa interpretacja duchowości św. Teresy z Lisieux, która była najwspanialszą i najdokładniejszą ilustracją tego wymogu Chrystusa, wprowadziła do obiegu doktrynę o dziecięctwie duchowym, której nierozważne stosowanie prowadzi do niebezpiecznego, mdłego infantylizmu, jaki nie ma nic wspólnego z autentycznym duchem dziecięctwa*.
Chrześcijanie, którzy nie potrafią się utrzymać na nogach bez pomocy drobiazgowego kierownictwa duchowego. Którzy szukają ochrony cudzego autorytetu. Którzy uważają posłuszeństwo za zwolnienie od odpowiedzialności. Którzy czują się zwolnieni od decydujących wyborów i co ważniejsze – od konsekwencji tych wyborów. Chrześcijanie rozmamłani, niezdarni, nieustannie wahający się, płaczliwi.
Infantylizm jest śmieszną namiastką ducha dziecięctwa. I jak zawsze się zdarza, namiastka jest najgroźniejszym rywalem produktu oryginalnego.
"Jak dzieci" – oznacza właśnie przyjęcie Królestwa z czystą prostotą, ufnością bez zastrzeżeń, z całkowitym oddaniem, w szlachetnym porywie.
Dorośli natomiast pełni są komplikacji, udawania, zastrzeżeń myślowych, ukrytych kompromisów.
Dorosły zamiast przyjmować Królestwo, broni się przed nim.
Uważa się bowiem za ukształtowanego.
Dziecko natomiast pozwala się kształtować.
* Dziś na szczęście ujawnia się te nieporozumienia i wykazuje otwarcie liczne odchylenia, por. A. Levi, Teresa di Lisieux, Vallecchi 1967.
MĄDROŚĆ JEST PRZYWARĄ STARCÓW
„Jeśli ktoś nie narodzi się powtórnie“.
Nikodem osłupiał zapewne, słysząc z ust Chrystusa to niesłychane żądanie. Nigdy nie powątpiewał, jak zresztą my wszyscy, w słuszność oklepanego frazesu "żyje się tylko raz".
Tymczasem Chrystus oświadcza mu, że można żyć dwa razy. Co więcej, zadaniem chrześcijanina jest właśnie narodzić się powtórnie. Musi on wyzwolić się z obciążenia lat i skoczyć ku świetlanemu celowi: ku dziecięctwu. Biada tym, którzy pozostaną dorosłymi. Biada, jeśli zamurujemy się w przeświadczeniu o własnej mądrości płynącej z wieku.
Chrześcijanie "starzy", niezdolni do pójścia małą drogą dziecięctwa, upierają się, by przedstawić Bogu program już gotowy, obmyślany we wszystkich szczegółach, i chcieliby, by On podpisał się pod nim. Jednak Bóg nie mógłby włączyć do tego spoistego programu własnej propozycji, która by może wywróciła wszystko do góry nogami. Dorośli chrześcijanie stworzyli sobie pancerz bez najmniejszej szczeliny, przez którą Bóg mógłby wprowadzić nasienie "nowości". I wszystko to nazywają doświadczeniem.
Rozumieją religię jako sumę swych wysiłków, by dojść do Boga. Ofiary, dobre uczynki, stanowią stopnie tych schodów. I wdrapują się na nie z wysiłkiem, pewni, że dojdą do mety.
Tymczasem nie zdają sobie sprawy, że religia polega na wysiłku, by pozwolić Jemu dojść do nas. Nie chodzi, ma się rozumieć, o kwietyzm, ale o pracę usuwania przeszkód. Nie my mamy dojść do Boga. To Bóg pragnie dojść do nas. Przynajmniej nie przeszkadzajmy Mu. To nie my budujemy własnymi rękoma świętość.
Musimy pozwolić się kształtować.
W tym celu konieczny jest powrót do źródeł. Do dziecięctwa właśnie.
Jedynie tam jest miejsce spotkania z Bogiem. Jedynie tam Bóg rozpoznaje się w swym wizerunku.
SRZEDAJ TO, CZYM JESTEŚ
Upomnienie Chrystusa, by przyjąć Królestwo "jak dzieci", następuje w tekście Ewangelii po radzie dotyczącej czystości, a przed radą dotyczącą ubóstwa.
Jednak jeżeli czystość i ubóstwo są uprzywilejowanymi warunkarni widzenia Boga, warunek "jeśli nie staniecie się jak te"’ jest nieodzowny, by wejść do Królestwa.
"Idź, sprzedaj, co posiadasz" – mówi Jezus do bogatego młodzieńca. A tutaj wydaje się mówić w sposób jeszcze bardziej kategoryczny, domaga się zerwania jeszcze boleśniejszego: "Idź i sprzedaj to, czym jesteś".
Sprzedaj swoje intelektualne wątpliwości. Swój sposób myślenia. Swoje kompromisy. Swój zdrowy rozsądek. Swoją roztropność. Swoje wahania. Swoje doświadczenia. Sprzedaj swoje "prefabrykowane" chrześcijaństwo.
Sprzedaj to, czym jesteś, a odnajdziesz na nowo dziecięctwo.
Jedynie gdy staniesz się jak dziecko, zostaną ci wybaczone siwe włosy.
Apostołowie dyskutowali o liście kolejności. Zastanawiali się nad "awansami".
Chrystus stawia pośrodku sceny dziecko i mówi, że ono jest największe. Jedynym awansem, który się liczy w oczach Chrystusa, jest powrót do dziecięctwa. Bernanos często powtarza: "…dziecko, którym byłem".
Można również powiedzieć: dziecko, którym będę. Ku radości Ojca.
~o~
Źródło: Alessandro Pronzato "Niewygodne Ewangelie"*
*) "Niewygodne Ewangelie" rozbijają stereotypowe myśli wygłaszane setki razy w niedzielnych homiliach. Autor, wydobywając z Ewangelii nowe znaczenia, stara się nie postępować jak ojciec z przypowieści, który "faszerował synowi mózg gadaniem o obowiązkach, a nigdy mu nie powiedział, kim jest". Alessandro Pronzato unika języka nakazów i zakazów, pozwala na samodzielne wyruszenie w świat Słowa Bożego po to, by każdy mógł odnaleźć własną tożsamość człowieka – chrześcijanina.
Domena: eukarionty, Królestwo: zwierzeta, Typ: strunowce, Podtyp: kregowce, Gromada: ssaki, Rzad: walenie, Podrzad: zebowce, Rodzina: delfinowate, Rodzaj: Delphinus, Gatunek: delfin zwyczajny (na zdjeciu d. butlonosy)