Można tylko mieć nadzieję, że politycy podchodzą do swojej roboty mniej emocjonalnie od blogerów i nawet jeśli mają różne wizje "naprawy Rzeczypospolitej", to  szukając rozwiązań potrafią przynajmniej wzajemnie się nie obrażać.

A teraz właśnie przyszedł czas, w którym działacze partyjni mogą wielkie emocje odłożyć w kąt… Do następnych wyborów jest jeszcze trochę czasu.


Politycy centroprawicy mają szansę, żeby na spokojnie wszystko przeliczyć, a może nawet odpowiedzieć sobie na pytania, które zadaję im od kilku lat. Czy pozbawiona zdolności koalicyjnej partia centrowa (centroprawicowa) może samodzielnie zdobyć władzę?   Gdzieś zniknęło 800 tysięcy wyborców popierających partię centrum…  Czy centrowcom (określanym teraz mianem ekstremistów!) nie łatwiej byłoby o sukcesy po "wyhodowaniu" potencjalnego sojusznika na prawicy ?

Od lat piszę o "niezagopodarowanym" elektoracie prawicy. Według mnie, oprócz "partii lewicy" (RPP+SLD), "partii centro-lewicy" (PO+PSL), "partii centroprawicy" (PiS), swoich reprezentantów w sejmie może znaleźć także "partia prawicy".

Politycy muszą włączyć kalkulatory i zastanowić się. Co daje im większe szanse? Jedna centroprawica na wzór amerykańskiej Partii Republikańskiej, czy  partia centrum i partia prawicy?

Druga wersja może dać podwójną korzyść:

1) Bez prawicowego balastu siły centrowe lepiej poradzą sobie w walce o głosy "młodych, wykształconych" (a może nawet i feministek!) i zupełnie zepchną bezideowe PO na teren lewicy i "partii ludzi rozumnych".

2) Prawicowcy  karnie pomaszerują na wybory aby poprzeć, pozbawioną internacjonalistów i aborcjuszy, "nareszcie prawdziwie prawicową partię".


Jeśli nie teraz to kiedy?




Aktualna liczba uczestników "Gulaszowego Czwartku" zarejestrowanych na Facebooku: 495 

 (Facebookowcy! Dopisujcie się! I zapraszajcie znajomych!)
 
image