Skrócił się czas nagrania na tej samej, wydłużonej, taśmie w CVR oraz z 10 na 9 km „zmieniła się” odległość od lotniska przy wejściu na ścieżkę schodzenia.
Z pozoru, patrząc na życiorys, wykształcenie (ukończył studia na Wydziale Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Elektroniki Akademii Górniczo-Hutniczej) i karierę zawodową należałoby uznać pytanie w tytule za bezzasadne – i to nie tylko w odniesieniu do pierwszego zarzutu. Tym bardziej, że zawsze Jerzy Miller był stawiany za wzór urzędniczej solidności.
Niestety, wystarczyło, że natrafiłem na jego rozmowę z panią Agnieszką Kublik, bym uznał, że pytanie to jest właściwie pytaniem retorycznym. Praktycznie, można w tym wywiadzie znaleźć odpowiedź twierdzącą na każdą z trzech wątpliwości.
Na postawione, już na samym początku rozmowy, pytanie:
"Czy po stenogramach krakowskich ekspertów pańska komisja powinna poprawić lub uzupełnić swój raport?"
Jerzy Miller odpowiada:
"Komisja, której miałem zaszczyt przewodniczyć, miała za zadanie ustalenie przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej. W tym zakresie stenogram Instytutu Ekspertyz Sądowych niczego nie zmienia. Nie podważa ani jednego słowa z tych ustaleń i nie uzupełnia o kolejne ustalenia, które byłyby istotne dla tego ostatecznego zapisu. Wydaje mi się więc, że nie ma takiej potrzeby."
wyborcza.pl/1,75478,10991022,W_kokpicie_Tu_154_bylo_dwoch_generalow.html
"- Według zgodnej opinii wszystkich biorących udział w spotkaniu w tej chwili nie ma żadnych przesłanek do wznowienia prac komisji Millera – powiedział po spotkaniu szefa rządu z ekspertami komisji rzecznik rządu Paweł Graś. Podkreślił, że "ustalenia Instytutu Ekspertyz Sądowych z Krakowa nie podważają głównych tez raportu dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy".
Spotkanie, które trwało półtorej godziny – odbyło się w składzie: płk Mirosław Grochowski, płk Robert Benedict, mjr Bogusław Biernat, mgr Wiesław Jedynak, dr Maciej Lasek, mgr Piotr Lipiec, dr inż. Stanisław Żurowski, Jerzy Miller. Premier rozmawiał z członkami komisji na temat nowych informacji ws. śledztwa smoleńskiego, jakie podała w poniedziałek prokuratura wojskowa."
www.tvn24.pl/12690,1732084,0,1,premier-po-spotkaniu-z-ekspertami-komisji-millera,wiadomosc.html
Efekt tego spotkania nie był trudny do przewidzenia. Przecież już od kilku dni, wypowiedzi gadających głów – łącznie z dzisiejszym występem radiowym Tomasza Wołka i Wiesława Władyki (przy umiarkowanym proteście Tomasza Lisa!) – nie pozostawiały cienia wątpliwości, że będzie lansowany pogląd trafności wniosków komisji, co do generaliów oraz "jak zwykle" deklarowana będzie otwartość na nowe ustalenia. Pasja, z jaką obaj ci panowie, zaklinając rzeczywistość, wygłaszali swoje kłamliwe kwestie, była wprost imponująca a więc nic dziwnego, że dylemat płynący z tytułu, do nich również się odnosi … może nawet jeszcze celniej?
Wiesław Władyka : "Te 17 głosów… mamy do czynienia chyba z jarmarkiem …, nie wiadomo kto czytał te barometry …"
Tomasz Wołek starał się przebić kolegę, w robieniu z siebie głupka: "Wiemy to co inni mówią uważając, że stenogramy Instytutu Sehna potwierdziły wnioski komisji Millera … Piloci podają lotniska zapasowe, czyli wiedzą, że nie powinni lądować (sic!) …, jest uczucie bezradności: lądować nie lądować, wracać???"
W ogóle, to chyba nie trzeba nawet wiele tłumaczyć, jak nisko musiał upaść ten ktoś, kto wymyślił coś takiego, jak tytuł lub hasło o "siedemastu głosach w kabinie". Dla każdego niezorientowanego człowieka lub choćby nawet dla takiego grającego rolę kretyna, Władyki, to rzeczywiście usłyszenie/przeczytanie o czymś takim, natychmiast nasuwa przed oczy obraz jarmarku w kokpicie, tłumu przewalającego się po plecach pilotów, którzy rozpaczliwie opędzają się od nich, wymac(graś)ąc rękami i jednocześnie usilnie starają się wypatrzyć choćby kawałek ziemi!
– Nie udało się podtrzymać mitu "pijanego Błasika" więc wymyślono natychmiast "Siedemnastu" kolejnych …
Nie rozumiem tylko jednego: Dlaczego ten kagiebowski propagandzista nie poszedł na całość i nie zaczął mówić o co najmniej "dwudziestu trzech głosach w kabinie"(?) Przecież głosy pilotów z przelatujących samolotów, słyszalne tylko przezradio i również zidentyfikowane, są równoprawne z głosami członków załogi Jaka-40, kontrolerów z MIńska Smoleńska lub Moskwy! No i 23 jeszcze lepiej brzmi niż 17 … A jakby dodać jeszcze tego "tajemniczego" mężczyznę poprawiającego Nawigatora, tych "dwóch siadających generałów" i podchorążego rezerwy, to nawet 27 się uzbiera!
"W nagraniu zidentyfikowano głosy siedemnastu osób: szesnastu mężczyzn i jednej kobiety. Potwierdzono, że cztery głosy należały do członków załogi. W stenogramie oznaczono ich jako:
D – dowódca załogi, kpt. Arkadiusz Protasiuk;
2P – drugi pilot Robert Grzywna;
N – nawigator Artur Ziętek;
T – technik pokładowy Andrzej Michalak.
Poza tym w kabinie załogi samolotu wypowiadały się jeszcze dwie osoby, które oznaczono jako:
B – stewardessa Barbara Maciejczyk;
Z – szef Protokołu Dyplomatycznego Mariusz Kazana.
Na nagraniu słychać głosy osób z załogi Jaka 40, który wcześniej wylądował w Smoleńsku:
J1 – drugi pilot Jaka 40;
J2 – dowódca załogi Jaka 40;
J3 – technik pokładowy Jaka 40.
Trzy głosy należały do kontrolerów ruchu lotniczego w Mińsku, którzy zostali oznaczenia jako WM1, WM2 i WM3. Na nagraniu znalazł się również kontroler ruchu lotniczego w Moskwie oznaczony w stenogramach jako WMO. Dodatkowo zidentyfikowano głosy czterech osób z lotniska Smoleńsk-Północny, których oznaczono jako WS1, WS2, WS3 i WS4.
Sześć głosów należało do załóg innych samolotów, które w stenogramie są zapisane jako DCMHS, A141, B1958, GC510, A285, T331."
wiadomosci.onet.pl/kraj/co-uslyszeli-biegli-pelen-zapis-z-kabiny-tu-154m,1,4999276,wiadomosc.html
Równie obrzydliwym socjotechnicznym chwytem, jak te "17 głosów w kabinie", jest powtarzanie przy każdej okazji, że "ciało gen. Błasika znalezione zostało w kokpicie". Można w tym momencie powiedzieć, że takie coś może wypowiadać tylko jakiś niedorozwinięty i niedokształcony człowiek. Przecież wystarczy zagladnąć do Wikipedii, by dowiedzieć się, że:
"Kokpit (kabina pilota) – w lotnictwie wydzielone pomieszczenie statku powietrznego, przeznaczone dla załogi pilotów, sterujących jego lotem. Znajdują się tu wszystkie urządzenia służące do sterowania samolotem, znajdujące się w samolocie wyposażonym również w inne pomieszczenia."
pl.wikipedia.org/wiki/Kokpit_%28lotnictwo%29
Z tego jasno wynika, że każdy kto mówi, że ciało gen. Błasika znaleziono w "wydzielonym pomieszczeniu, w którym znajdują się wszystkie urządzenia …", bezczelnie kłamie, jak … ruska suka! Bo i jakim cudem ma wiedzieć zwykły człowiek, że jakiś idiota nazywa kokpitem obszar z porozrzucanymi częściami po samolocie???
"Pełnomocnik wdowy po gen. Błasiku twierdzi, że o tym, gdzie znaleziono zwłoki generała, wiemy od Rosjan, a im ufać nie można.
– Czy pani sugeruje, że Rosjanie podrzucili ciało generała do kokpitu? Przecież nie, prawda"
Ale najlepiej obrazuje postawę całej komisji, także jej przewodniczącego, pokazuje czy mają choć odrobine woli rzetelnego wyjasniania okoliczności i przyczyn tragedii smolenskiej, ten końcowy fragment rozmowy Jerzego Millera z Agnieszką Kublik:
"Prokuratura zarzuca BOR-owi, że nie sprawdził płyty lotniska w Smoleńsku. W waszym raporcie nie było o tym mowy.
– My badaliśmy wypadek lotniczy, a nie bezpieczeństwo na ziemi."
wyborcza.pl/1,75478,10991022,W_kokpicie_Tu_154_bylo_dwoch_generalow.html
Z tego wynika, że na ziemi, na lotnisku można robić wszystko – nawet jakąś bombkę lub minę umieścić, czy jakieś urządzenie zakłócające pracę urządzeń pokładowych samolotu a komisja, taka jak komisja Millera, na pewno tym się nie zajmie i przez to nie podpowie prokuraturze, gdzie jeszcze można szukać sprawców danego zdarzenia … Dlaczego premier Donald Tusk z taką postawą komisji się zgadza i podpisuje się pod nią?
Chyba nie pora (00:13) odnosić się teraz do każdego wniosku komisji Millera z osobna
wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/nie-to-nie-byli-samobojcy,1,4807638,wiadomosc.html
więc tylko podtrzymam tezę, że po uważnym przeczytaniu stenogramów autorstwa IES im. Sehna, zdecydowana większość tych głównych wniosków upada, m.in. o naciskach na pilotów, o napięciu psychicznym wśród załogi, o nieprawidłowym korzystaniu z przyrządów pokładowych, o chaosie …
Aha! A dla "szczujnych" i"usłużnych", marzących o odszukaniu IP autora …
Najpierw polecam poszukanie odpowiedzi na dwa pytania, na które odpowiedź powinna paść – najpóźniej – na spotkaniu z premierem (oczywiście, gdyby to było spotkanie z fachowcami, z ekspertami …):
1. Dlaczego z podanych na tych stenogramach czasów wynika, że zapis na taśmie magnetofonowej znajdującej się w CVR trwa tylko ok 19 minut?
A przecież …"… Płk Szeląg podkreślił, że biegli uznali, iż nagranie jest autentyczne – co ma "kardynalne" znaczenie dla prowadzących śledztwo. Według biegłych, nagranie zaczyna się o godzinie 8:02 (czasu polskiego), a kończy o godz. o 8:41 i trwa 38 min."
Tylko że zapis tych 38 minut znajduje się na dwóch stronach taśmy a dotąd zawsze twierdzono, że taśma ma długość 30 minut a "rozciągnięta, nawet 38 minut! (?)
"Według płk Zbigniewa Rzepy „czarne skrzynki” prezydenckiego Tupolewa pracowały w cyklu trzydziestominutowym. Stenogram rozmów pilotów przekazany przez Rosję w wersji pierwszej był dłuższy niż 30 minut ( 38 minut ) czyli nastąpiła rozbieżność pomiędzy wypowiedzią wojskowego prokuratora a materiałem dowodowym!"
www.pluszaczek.com/2010/06/16/czarne-skrzynki-prezydenckiego-tupolewa-cykl-zapisu-czesc-x/
A jeśli założymy, że te 30 lub 38 minut przypada na obie strony (A i B) taśmy, to w takim razie pojawia się inne pytanie:
Dlaczego strona A trwa 18:58,8 a strona B trwa 19:14,4?
Czyli mamy różnicę w długości tej samej taśmy wynoszącą około 15,6 sekundy!!! Tego nie da się wytłumaczyć nierównomiernością pracy mechanizmu przesuwu taśmy, ani zmiennością parametrów wytwarzanego w samolocie prądu!
i drugie pytanie, może nawet najważniejsze:
2. Dlaczego 10 kwietnia 2010 roku, o godzinie 8:39:11,7 rosyjski kontroler znajdujący się na wieży kontroli lotów na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku, okłamał załogę polskiego samolotu TU-154M 101, informując ją, że samolot wchodzi na ścieżkę schodzenia i znajduje się …
i dlaczego ruska oszustka gen. Anodina w swoim zakłamanym MAK-owskim raporcie podała, że ten "wchod w glissadu" był
Czyżby ta "drobna" różnica nie miała żadnego znaczenia dla pilotów, starających się bezpiecznie trafić i dolecieć do lotniska? No i jak to się stało, że Tupolew już wtedy nie spadł, skoro jak z tego wynika, między dziewiątym a ósmym kilometrem "leciał" z prędkością niewiele ponad 168 km/godz? Co przez te dni, od opublikowania stenogramów Instytutu Sehna, oprócz latania po stacjach telewizyjnych i radiowych, robiła ta zgraja "ekspertów", z Białoszewskim, Gruszczykiem, Osieckim i Hypkim na czele, skoro nie zauważyła tak istotnego faktu? Odpowiedzą, że to co mówiły szympansy na wieży, nie miało najmniejszego znaczenia dla bezpieczeństwa lotu???
To nie przypadek i nie pomyłka, że fachowcy z Instytutu Sehna odkryli ten fałsz. Oni, dokładnie to samo odczytali wspak, z przesłuchu na taśmie!!! Chapeau bas!
Link do zdjęcia wprowadzającego:
Nie musisz komentować. Wystarczy, że przeczytasz ... i za to Ci również dziękuję.