czyli kolejna afera, której nie było
„Najważniejsze są standardy”. Tak mawiał nasz para-premier, gdy mogło zachodzić naruszenie norm prawa, a w co mogli być wmieszani członkowie partii rządzącej.
W wyniku kontroli przeprowadzonej, dla zbadania „afery dachowej” podczas meczu Polska – Anglia, przez departament kontroli i nadzoru w ministerstwie sportu, powstał raport, który na konferencji prasowej przedstawił para-premier. A co z niego wynikało:
1/ PZPN nie sformułował szczególnych wymogów wobec murawy, ani żadnych zastrzeżeń (czytaj: NCS nie mogło wiedzieć jakie normy ma mieć trawa; dlatego nie może za nią odpowiadać )
2/ wg NCS przetarg na murawę odbył się w oparciu o powszechnie stosowaną normę (czytaj: po raz kolejny NCS nie naruszył prawa i jest niewinny),
3/ istnieje spór „w doktrynie” czy grubość murawy ma znaczenie dla odprowadzenia wody – więc nie rozstrzygnięto czy zawiniła murawa (czytaj: w jaki sposób departament kontroli i nadzoru miał określić osoby odpowiedzialne skoro zapewne PZPN miał inne zdanie niż NCS),
4/ komisarz FIFA miał prognozę, że będą przelotne opady (czytaj: to nie FIFA zawaliła),
5/ „instrukcja obsługi” dachu nie przewiduje zamykania dachu podczas deszczu (czytaj: nie zawinił również ten „od przełożenia wajchy”).
Tak więc jasno z powyższego wynika, że nikomu nie można zarzucić naruszenia norm. Co potwierdza sam para-premier: „zgodnie z przepisami każdy swoją pracę wykonał”. Co więcej „wobec NCS raport nie stwierdza żadnych uchybień o charakterze formalnym, które spowodowały „tą sytuację”
Ale, w tym absolutnym monolicie, wyłania się jedna drobna ryska i jedna poważna rysa. Ta pierwsza to „nadzór ministerstwa sportu nad NCS-em nie jest wystarczający i jest rozproszony” a powinien być (jak przystało na nowoczesnego polityka w XXI wieku, do tego erudyty i poligloty) „sfokusowany”, ale i tak, ma się rozumieć, „ten niewystarczający nadzór minister-ki sportu nad NCS-em nie miał bezpośredniego wpływu na zaistniałą sytuację” (w tym miejscu zapewne jakaś swołocz podpowiedziała panu premieru nieopatrznie o jedno słowo za dużo: „bezpośrednio”, dając wrogom ludu rzekome argumenty do odwołania pani minister-ki za rzekomą jej odpowiedzialność),
A ta druga ? Otóż „wg IMiGW – opady dnia 16.10.2012 r. były absolutnie ponad normę; żadna z prognoz nie mówiła, że opady tego dnia wyniosą 74% deszczu, co przypada na cały październik na tym terenie, wg średniej z ostatnich 60 lat.
Tak więc dochodzimy do sedna i głównego winowajcy. Całe to „pośmiewisko narodowe” zostało wywołane przez ten wredny deszcz, który nie pofatygował się nawet do IMiGW, nie uprzedził, że zamierza się zlać dokładnie nad otwartym dachem i zrobił to ponad normę. Innymi słowy – deszcz nie spełnił wyznaczonych standardów.
Niestety z aresztowania deszczu i jego osądzenia należy się wycofać, ponieważ nasz para-premier ocenił, że „to jest świetny stadion” a dodatkowo, że” to nie był winny deszcz, ale ludzie”. Tak więc natychmiast, po intensywnym śledztwie i bezpośrednim pościgu, znaleziono winnych – 2 pływaków (którzy własnymi stopami zbezcześcili świętą ziemię świetnego stadionu), których obezwładniono, doprowadzono na milicję, jak przystało na bezwzględnie niebezpiecznych terrorystów przyozdobiono w kajdanki, a potem błyskawicznie i sprawiedliwie osądzono.
I tak skończyła się kolejna afera, której nie było.