– Szkolimy tylko najlepszych! – pan w mundurze przechadzał się długim krokiem przed frontem szóstej a. – A tym najlepszym może okazać się każdy!
– Szkolimy tylko najlepszych! – pan w mundurze przechadzał się długim krokiem przed frontem szóstej a. – A tym najlepszym może okazać się każdy! Nie robimy żadnej innej selekcji! Każdy może do nas przyjść! Nieważne kim jesteś! Fryzjerem, jurorem, tancerzem czy aktorem! Reżyserem czy gangsterem! Celebrytą czy łachmytą! My cię tak wyszkolimy, że zostaniesz prawdziwym autorytetem pełną gębą! Osiągamy wysoki poziom cytowań!
Po tym wstępie rozpoczęto zwiedzanie ośrodka. Okazało się, że było dokładnie tak, jak mówił pan w mundurze. Do jednostki elitarnej trafiały jednostki, które kształcono na elity. Proces ten był indywidualny składał się z wielu elementów, zależnych od doświadczenia kandydata oraz jego przeznaczenia.
– Najlepiej, jeśli jest to profesor! – instruował pan w mundurze. – To już przy samym powitaniu przed walką wywiera pewien wpływ na przeciwnika!
– A jeśli ktoś nie jest profesorem? – zapytał okularnik.
– To u nas szybko zostanie!
Okularnik już, już podnosił rękę, gdy pani pedagog czujnie złapała go za kołnierz i odciągnęła na bok. Dochodziły stamtąd strzępki gorączkowych negocjacji:
– Nie, w żadnym wypadku nie możesz rzucić szkoły… Nie, żeby być profesorem to przynajmniej podstawówkę trzeba jednak skończyć… Tak, polityk też… Czy ty mnie w ogóle słuchasz…? Gdzie ty się gapisz…?
Kiedy okularnik został już przekonany, że do kariery profesorskiej, nawet elitarnej, podstawówka jest jednak niezbędna, zwiedzanie mogło toczyć się dalej.
A dalej było coraz ciekawiej. Był pokój w którym nowi rekruci oswajali się z mikrofonami i kamerami. Mogli je sobie pooglądać z bliska, nauczyć się jak do nich mówić, patrzeć, aby profesjonalnie wypaść.
– Strzelnica! – zapowiedział z lubością pan w mundurze i sprowadził wycieczkę do mrocznych piwnic. Wszystkich przeniknął dreszczyk emocji, który szybko ustąpił miejsca rozczarowaniu.
– Nie słychać, żeby strzelali – stwierdził Łukaszek.
– Bo to polega na czymś innym – i pan w mundurze podprowadził ich ku stanowisku strzelniczemu. Stał już jakiś wyglądający dostojnie pan z brodą. Miał założone pomarańczowe okulary i stał w profesjonalnym rozkroku. Nie miał jednak żadnej broni. Nagle coś pstryknęło i na końcu oświetlonego tunelu pojawiło się czyjeś zdjęcie.
– Zdrajca! – krzyknął pan z brodą. Zdjęcie zniknęło i pojawiło się inne.
– A ten to oszołom! A ten to złodziej! A ten to… To dobry, mądry i rozważny polityka. A ta to wariatka! A ten to podła kanalia!
Zabuczał brzęczyk.
– Niestety – odezwał się jakiś miły, łagodny głos z głośnika pod sufitem. – Ta osoba właśnie wczoraj wystąpiła z tamtej partii i przeszła do innej. Pudło! A prosiliśmy, aby uważniej czytać poranne esemesy…
– Czytałem, ale zapomniałem – sumitował się pan z brodą.
Zajrzeli do kolejnego pomieszczenia. Za stołami zastawionymi aparaturę siedzieli panowie w białych kitlach, a za przeszklonym przepierzeniem, stał na podwyższeniu jakiś facet otoczony krzyczącym tłumem.
– O co tu chodzi? – chciał wiedzieć Sajmon, uczeń na wózku.
– Dajcie no na głośnik – poprosił przewodnik szóstej a. Jeden z panów w kitlach przekręcił coś na pulpicie i pomieszczenie wypełniły okrzyki:
– Złodziej! Malwersant! Do więzienia z nim! Jak pan mógł! Policja powinna pana aresztować!
– Tu kandydaci ćwiczą odporność – wyjaśnił drugi pan w kitlu, ściszywszy uprzednio głośnik. – Monitorujemy puls, mimikę, potliwość… Jeśli członek elity zachowa zimną krew w takiej sytuacji, opinia publiczna będzie za nim.
Zwiedzali jeszcze wiele pomieszczeń, ale szczególne wrażenie wywarły na nich dwa. W pierwszym z nich, na rozłożonych matach ustawiono dwa krzesła. Pod ścianą siedział rząd ludzi w kimonach. Na znak instruktora wstało jeden, stanął naprzeciw instruktora. Obaj pochylili się w tradycyjnym ukłonie, po czym usiedli na krzesłach.
– Mamy dowody, że spotykał się pan z gangsterami i robił okropne rzeczy – oznajmił instruktor. – Odciski palców, nagrania, zeznania, wszystko!
– Jest to godny pożałowania przykład napaści osobistej poniżej pasa!! – odparł z furią kursant plując śliną. – Pański atak jest tak obrzydliwie polityczny, że nie jestem w stanie na niego odpowiedzieć!! Kto panu dał zlecenie na mnie?!! Przecież niczego innego, jak posłusznego wypełniania rozkazów mocodawców, nie można się spodziewać z pańskiej strony!! Bo kim pan w zasadzie jest?!! Syn kobiety, której trzy lata temu wlepiono mandat za przejście w złym miejscu przez ulicę!! Syn kryminalistki!! Kryminalista!!!
– Bardzo dobrze – ocenił z uznaniem pan instruktor i obaj wstali z krzeseł, po czym zakończyli starcie tradycyjnym ukłonem.
A w drugim pomieszczeniu, które tak zapadło dzieciom w pamięć, również było wyłożone matami. Również był tam pan instruktor, ale zamiast krzeseł na matach leżał stos cegieł. Na prośbę pana instruktora do sali weszła jakaś kobieta w kimonie. Stanęła przy stosie cegieł i zaczęła się koncentrować głośno oddychając przez nos.
– O kurczę, chyba wiem co będzie dalej – oznajmił podekscytowany Gruby Maciek. – Rozwali ten cegły jednym ciosem!
Ale stało się inaczej. Pani pokoncentrowała się jeszcze chwilę, po czym jak za zawołanie zalała się łzami.
– Nie… To nie ja… – buczała rozmazując smarki po twarzy. – To nie ja ukradłam te cegły… Ja tylko chciałam je komuś dać… A to był jakiś agent… On mnie zmusił… On mnie uwiódł… Cóż winne jest serce kobiety… Kobiety, która kocha… Nie niszczcie mnie… Nie mordujcie!
I z rozdzierającym okrzykiem rzuciła się na cegły. Jej plecami wstrząsał gwałtowny szloch.
– O kurde, dobra jest – powiedziała z zazdrością dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza. – Prawie jak moja młodsza siostra. Jak ona idzie z mamą po zakupy, a mama jej nie chce kupić tego co ona chce, to też tak robi… Jeszcze nigdy się zdarzyło, żeby mama się nie ugięła…
– A teraz mam pytanie! – odezwał się z uśmiechem pan w mundurze. – Kto z was chciałby się spróbować z którymś z naszych kursantów! Prawdziwa walka! Prawdziwe słowa, które ranią! Jeden na jednego!! Pojedynek!!! No, kto by chciał?! Ty, chłopczyku?! Jak masz na imię?!
– Łukasz. I nie jestem chłopczykiem!
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!