Bez kategorii
Like

J.Edgar

02/05/2012
437 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Nie wiem, jaki był cel Eastwooda, bo wydaje mi się, że mógłby być przeciwny memu odczuciu, które postać J.E. Hoovera odebrało przychylnie, z sympatią i podziwem. A może to jednak obiektywny (obywatelski) film.

0


 

‘J.Edgar’ trafia do Polski wyłącznie na dvd (może to dlatego, że dwa poprzednie filmy, w tym o Mandeli, nie były filmami dobrymi). Jednak to dobry i ważny film. Film o jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. J. Edgar Hoover sprawował swoją funkcję niemal pół wieku, przetrwał kilku (7?) prezydentów. Mimo że tyle czasu pozostawał na świeczniku, jego postać owiana jest tajemnicą, którą w swoim filmie próbuje rozwikłać reżyser.

               Bohater w filmie jest już wiekowym człowiekiem. Jego życie poznajemy z dystansu, w serii retrospekcji. Począwszy od idealistycznej młodości, kiedy pnie się po szczeblach kariery aż po dojrzałe lata pracy w Federalnym Biurze Śledczym. Poznajemy przełomowe momenty (śledztwa), obserwujemy jego determinację w usprawnianiu funkcjonowania Biura, jesteśmy świadkami jego relacji z otoczeniem, w tym powikłanych stosunków z matką oraz kontrowersyjnej zażyłości z najbliższym współpracownikiem (zastępcą) Clydem Tolsonem.

               Nie wiem, jaki był cel Eastwooda, ale ja odebrałem Hoovera w jego filmie pozytywnie. Reżyser nie odmówił mu roli i zasług w stworzeniu podstaw współczesnej kryminalistyki, zorganizowania pracy laboratoriów i stworzenia scentralizowanej bazy odcisków palców, uznania porwania za przestępstwo federalne. Imponował mi jego upór w tych kwestiach. Sprawy kontrowersyjne – takie, jak latami zbierane haki na rządzących państwem czy walka z komunistycznymi wpływami (choć o McCarthym mówi, że był oportunistą, nie patriotą) mnie osobiście nie zrażały do tej postaci.

               Wreszcie domniemany homoseksualizm Hoovera. Eastwood to nie Stone, który w JFK przedstawił go w sposób przegięty i mu niechętny. To bardziej zniuansowany problem uzależnienia od matki i kompleksu homoseksualnego, jak zauważa Eastwood. Ze zrozumieniem przyjmowałem wypieranie się przez J. Edgara własnej orientacji. Związek z zastępcą Tolsonem wydawał się być sublimowany w przyjacielskie stosunki (codzienne wspólne dwa posiłki, wypady na końskie wyścigi) i być może nigdy, jak sugeruje Eastwood, nie został skonsumowany.

               Wreszcie Leonardo di Caprio. To chyba pierwsza z jego dorosłych ról, która do mnie przemówiła (nie czułem tego ani podczas Aviatora, ani podczas Infiltracji czy Drogi do szczęścia). Zagrał świetnie zarówno młodego upartego idealistę, jak i dorosłą miotaną własnym dramatem jednostki osobowość.

               A więc, skoro film ominął nasze kina, polecam zakup bądź wypożyczenie dvd (na rynku od 14 kwietnia). To kawałek XX-wiecznej historii i ciekawy portret jednostki. Na pewno warto.

0

stefan sarmata 2

64 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758