Jazz w katedrze (Recenzja płyty Komeda-Inspirations)
25/01/2011
471 Wyświetlenia
14 Komentarze
9 minut czytania
Krzysztof Komeda to dla mnie przede wszystkim mistrz nastroju. Mistrz klimatów nasyconych poetycką estetyką, klimatów pełnych zadumy, z nutką nostalgii, a miejscami nawet mistycyzmu. Paradygmat kreowania nastroju słuchacza przez utwór muzyczny osiągnął swoje apogeum w dobie romantyzmu. Nic więc dziwnego, że Komeda był i wciąż jest uważany za romantycznego jazzmana. Sam nie krył tej swojej proweniencji, mówiąc w jednym z wywiadów: „Sądzę, że dla mojej muzyki nie jest obojętne, iż wychowałem się na romantykach, a w szczególności na Chopinie. Dużo się mówi w naszym światku jazzowym o liryzmie mojej muzyki. Tej powszechnej skłonności Polaków chyba rzeczywiście i ja ulegam”. Instrumentem (powiedzmy od razu – moim ulubionym), który jak żaden inny posiada predyspozycje kreowania nastroju są organy. Ta ich cecha, będąca […]
Krzysztof Komeda to dla mnie przede wszystkim mistrz nastroju. Mistrz klimatów nasyconych poetycką estetyką, klimatów pełnych zadumy, z nutką nostalgii, a miejscami nawet mistycyzmu. Paradygmat kreowania nastroju słuchacza przez utwór muzyczny osiągnął swoje apogeum w dobie romantyzmu. Nic więc dziwnego, że Komeda był i wciąż jest uważany za romantycznego jazzmana. Sam nie krył tej swojej proweniencji, mówiąc w jednym z wywiadów: „Sądzę, że dla mojej muzyki nie jest obojętne, iż wychowałem się na romantykach, a w szczególności na Chopinie. Dużo się mówi w naszym światku jazzowym o liryzmie mojej muzyki. Tej powszechnej skłonności Polaków chyba rzeczywiście i ja ulegam”.
Instrumentem (powiedzmy od razu – moim ulubionym), który jak żaden inny posiada predyspozycje kreowania nastroju są organy. Ta ich cecha, będąca rezultatem bogactwa brzmieniowego, objawiła się w pełni właśnie w epoce romantyzmu. Franciszek Liszt, Felix Mendelssohn-Bartholdy, Cezar Franck, Camille Saint-Saëns, Charles-Marie Widor i inni odkryli światu ten instrument na nowo, spychając tak cenioną w baroku nieskazitelność formalną dzieła na dalszy plan, a wskazując nie tyle na potęgę brzmienia i walory polifoniczne, ile na możliwości kształtowania wrażeń odbiorcy poprzez budowanie w nim określonych stanów emocjonalnych.
Świadom tego, z wielką ciekawością sięgnąłem po płytę „Komeda – Inspirations”znakomitego organisty Jana Bokszczanina, którego dokonania znałem już zarówno z koncertów jak i nagrań (wiedziałem przeto o jego ciągotkach do eksperymentowania, widocznych choćby na płycie „Dedykowane św. Hubertowi”, gdzie znajdziemy bardzo oryginalne współbrzmienie organów z… rogiem myśliwskim). Z ciekawością, ale też z rozterką: wszak organy kojarzą się nam przede wszystkim z muzyką sakralną, nawami gotyckich katedr, skupieniem, powagą i majestatem, a jazz – z krzykliwym, rytmicznym, pełnym energii i zgiełku życiem świeckim, dalekim od religijnych klimatów. Gdzie tu szukać wspólnej płaszczyzny?
Gdzie? Odpowiedź tkwi w samym tytule płyty. U Komedy, rzecz jasna!
Bokszczanin trafił w dziesiątkę. Przystawalność organowego brzmienia do muzyki Komedy zniewala słuchacza już od pierwszego utworu, którym jest piękna ballada „Nim wstanie dzień” z filmu „Prawo i pięść”. Rozpoczynające ją pierwsze frazy organów zapowiadają jednocześnie wzbogacenie ducha muzyki „Księżycowego Chłopca” o klimaty Roberta Schumanna, Jehana Alaina, Marcela Dupre, a hipnotyzujący, ciepły głos Grażyny Auguścik sprawia, że słuchacz już od pierwszych dźwięków czuje się oswojony i zadomowiony, a przez to otwarty na utwory kolejne.
Jest tych utworów trzynaście; liczba bynajmniej nie feralna. Każdy z nich uwodzi słuchacza na swój sposób: bądź to leniwą niczym skwar lipcowego popołudnia atmosferą („Zamyślenie/Niekochana”, „Kattorna”, „Nie jest źle”), bądź obezwładniającym, a chwilami niepokojącym oniryzmem („Ballad For Bernt”, „Dreaming Tiffany Before The Breakfast”, „Kołysanka Rosemary”), bądź mistycyzmem skłaniającym do religijnej refleksji („Litania”, „Szara kolęda”), bądź na przemian kojącym i ożywiającym się monologiem organów („Komeda”). Obok oryginalnych, acz na nowo zaaranżowanych kompozycji Komedy na płycie znajdują się utwory kompozytorów reprezentujących różne gatunki muzyczne: Miłosza Bembinowa („KOMEDitAtion”), Włodka Pawlika („Tribute to Komeda”), Dariusza Przybylskiego („Dreaming Tiffany Before The Breakfast”), Adama Sławińskiego („Komeda”). Są one znakomicie wpasowane w klimat utworów Komedy, co zapewnia integralność stylistyczną całości.
Na tej płycie organy – król instrumentów – nie „wychodzą przed orkiestrę”, lecz podporządkowują się dyscyplinie klimatycznej. Będąc niebagatelnym kreatorem nastroju, w większości utworów oddają prym instrumentom, które bardziej kojarzą się z jazzem: saksofonom, fletowi, trąbce, czy ludzkiemu głosowi (wokalizy wspomnianej Grażyny Auguścik uwodzą gracją i muzyczną dojrzałością; pozostaje tylko uczucie żalu, że pojawiają się zbyt rzadko). Instrumentaliści towarzyszący Bokszczaninowi w tym projekcie też są z „górnej półki”: Paweł Gusnar i Tomasz Szukalski (saksofony), Ryszard Borowski (flet), Robert Majewski (trąbka, flugelhorn). Warto wspomnieć, że nagrania dokonano w warszawskim Kościele Ewangelicko-Reformowanym, gdzie znajdują się świeżo wyremontowane organy Schlag&Solne dysponujące imponującym, głębokim, acz nie agresywnym basem oraz ciepłym brzmieniem, które znakomicie służy nostalgicznym klimatom muzyki Komedy.
Mirosław Szamański, autor tekstu w booklecie płyty, rozpoczyna go zdaniem: „To płyta dla tych, którzy twierdzą, że wszystko już było”.
Nie ma racji. Ja nie uważam, że „wszystko już było” a płyty słucham na okrągło – i wciąż znajduję w tej muzyce nowe smaczki i fascynacje. Polecam ją zatem nie tylko miłośnikom muzyki organowej i talentu Komedy – polecam wszystkim koneserom muzyki, którzy szukają w niej czegoś więcej niż inspiracji do tanecznych podrygów.
KOMEDA – INSPRATIONS
Jan Bokszczanin
- Krzysztof Komeda, arr. Michał Lamża – Nim wstanie dzień 5’23”
- Wojciech Majewski / Krzysztof Komeda – Zamyślenie / Niekochana 6’10”
- Krzysztof Komeda, arr. Michał Lamża – Ja nie chcę spać 3’38”
- Krzysztof Komeda, arr. Krzysztof Herdzin – Ballad for Bernt 6’16”
- Miłosz Bembinow – KOMEDitAtion 8’14”
- Krzysztof Komeda, arr. Ryszard Borowski – Kattorna 5’52”
- Włodek Pawlik – Tribute to Komeda 3’51”
- Dariusz Przybylski – Dreaming Tiffany Before The Breakfast 7’57”
- Krzysztof Komeda, arr. Michał Lamża – Kołysanka Rosemary 5’34”
- Adam Sławiński – Komeda 4’10”
- Krzysztof Komeda, arr. Krzysztof Herdzin – Litania 7’38”
- Krzysztof Komeda, arr. Ryszard Borowski – Nie jest źle 3’26”
- Krzysztof Komeda, arr. Marcin Zieliński – Szara kolęda 4’41”
Wykonawcy|:
Jan Bokszczanin – organy (1-13)
Paweł Gusnar – saksofony: altowy i tenorowy (2, 4, 5, 6, 7, 8, 11)
Grażyna Auguścik – śpiew (1, 3, 9, 12)
Ryszard Borowski – flet (3, 9)
Robert Majewski – trąbka, flugelhorn (2, 6, 11)
Tomasz Szukalski – saksofon tenorowy (13)
Nagrano w Kościele Ewangelicko – Reformowanym w Warszawie (organy Schlag&Sohne) – maj/czerwiec 2010
Reżyser dźwięku – Ars Sonora (Jakub Garbacz)
Mastering – Maciej Stryjecki, Jakub Garbacz
Projekt graficzny – Vladimir Tsesler, prepress – Joanna Mościcka