Przerażeni i zgorszeni Francuzi i Kanadyjczycy mówią: „Obroniliście Jasną Górę przed heretykami w czasie Potopu, a teraz oddaliście ją satanistom bez walki”…
Mirosław Dakowski Warszawa, 25 sierpnia 2001
xxxx
Jego Eminencja
Józef Kardynał Glemp,
Prymas Polski
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Eminencjo,
Zwracam się do Eminencji w sprawie niezwykle bolesnej, wiernym raczej znanej, lecz oficjalnie w Kościele przemilczanej:
coraz częstsze jawno- grzesznictwo przy okazji pielgrzymek na Jasną Górę.
Opowieści osób przerażonych i zgorszonych słyszałem od paru lat, lecz w tym roku miałem okazję osobiście tousłyszeć i zobaczyć. Oto relacja, oczywiście bardzo wyrywkowa:
W nocy 13/14 sierpnia widziałem b. hałaśliwe „ognisko” pielgrzymki, gdzie na estradę wkroczył konferansjer z… butelką wódki w ręce. Za śmiechem zatknął ja za pas i powiedział do mikrofonu z satysfakcją „a mówią, że na trasach wódki nie sprzedają”. Dużo objętych par, dużo piwka. Jawnie kręcą się dealerzy „trawki” i innych narkotyków. Konferansjer zapowiedział też zespół taneczny dziewcząt, które wykonały kankana. Profesjonalnie, równo, zgrabne nogi i uda. Fikające nogi wyskakiwały spod męskich habitów dominikańskich. Czy dziewczyny miały na sobie majtki, przy słabym oświetleniu nie zauważyliśmy, ale atmosfera spotkania pozwalała w to wątpić: Wydźwięk występu i całego „koncertu” był wyraźnie satanistyczny. Ale Księża opiekunowie nie podzielali naszych wątpliwości.
W wielu grupach pielgrzymkowych stroje przyzwoite (długie spódnice dla dziewcząt i długie spodnie chłopców) obowiązują jedynie formalnie. A np. schole „mają przywilej” (sic!) noszenia szortów. Picia piwa czy wódki jest tolerowane.
W jasny dzień, 14.08. już bliżej Częstochowy, widzę obejmujące się parki, które w celu „intymności” nakrywają się swetrem czy kocem. Bez interwencji księży. „Sodoma i Gomora”, mówi starsza kobieta. W dzień 14-go pytam o obroty w barach Częstochowy. Odpowiedź: „Wreszcie zarobimy, głównie na piwku”. Przed pątnikami przy stolikach rzeczywiście stosy butelek. Pytam w aptekach, słyszę w odpowiedzi: „Sprzedaż prezerwatyw wzrasta podczas pielgrzymek ogromnie”.
W kolejce w Alei NMP z urządzeń nagłaśniających grup pielgrzymkowych płyną melodie szybkie, orgiastyczne, wywołujące uwolnienie niskich instynktów. Pytam pątniczki w pomarańczowych obcisłych koszulkach i krótkich majtkach, które skaczą i trącają się biustami krzycząc: „dotknął mnie!” „Kto to Panie dotyka, bo koleżankę, to widzę, kto dotyka..” Niewidzący wzrok, skaczą dalej. Objaśnia mnie pątnik, ok. 50 lat: „to duch je dotknął”. Jaki duch, bo na pewno nie jest to Duch Święty. Pokazuję księdzu-opiekunowi (?) grupy parkę, która nawet tu przykryła się płachtą, gdy chłopiec już odpowiednio poczerwieniał (nie od upału!). Ksiądz mówi lekko zażenowany: „No, Bóg jest miłością…”
Gdy młodzi i naprawdę pobożni ludzie próbują odległością osłonić naszą modlącą się grupę od agresji dźwięków grupy będącej za nami, słyszą z ust księdza /zakonnika „taką wiąchę przekleństw, jakiej w wojsku nie słyszeliśmy…”.
Agitacje sekt, satanistów, rozprowadzających narkotyki jawne i częste.
Wieczorem 14/15 w Kaplicy nie można się pomodlić, bo „gra kapela” (bardzo głośno i brzydko), potem jakieś płaskie „świadectwa”, tłok, młodzi ludzie leżą na sobie…Skądś dobiega zbiorowy krzyk: „Janek be is ole!” okazuje się, że chodzi o Świętego Jana Bosco.
Przerażeni i zgorszeni Francuzi i Kanadyjczycy mówią: „Obroniliście Jasną Górę przed heretykami w czasie Potopu, a teraz oddaliście ją satanistom bez walki”…
Po wyjściu z Kaplicy w mroku przed jednym z Domów Noclegowych widzimy skaczącego i wydającego orgiastyczne krzyki … węża złożonego z około 40-tu osób. Gdy podchodzę bliżej, wąż zdążył już „ugryźć się w ogon” – i tworzy podrygujące koło. Zauważamy w nim osobnika w białym habicie trzymającego za tyłek zakonnicę. A ona – młodzieńca przed nią. Pytam obecnego obok Ojca (powiedział potem, że jest paulinem), co to za sekta? Trochę zdziwiony mówi: „A jak Pan myśli?” Odpowiadam, że symbolika wskazuje albo na sektę masońska, albo jawnie satanistyczną. To szokuje. Obecna przy tym pani tłumaczy mi, że „młodzież musi się wyszumieć”. Oraz, że ona w młodości… Przerywam, że nie jestem spowiednikiem, by słuchać, co ona w młodości, ale ten w habicie skaczący za zakonnicą ma ponad czterdziestkę. Ojciec paulin uspokaja mnie (właściwie nas, bo tłumaczę wszystko cudzoziemcom), że jego obecność jest gwarantem dobrych intencji skaczących. W intencje większości nie wątpię, ale tu chodzi o skutek.
Dn. 14-go na straganach przemieszane figurki Matki Boskiej oraz Buddy. Czasem czaszki z mrugającymi oczami (żaróweczki). Na zgorszone pytanie straganiarz odpowiada: „Panie, ja tu dla zarobku”. Na trawnikach pod Szczytem koedukacyjne namioty, stosy butelek po piwie. Po wieczornym big-beat-owym ryku z głośników ze Szczytu („ale zajebista kapela” mówi z uznaniem pątniczka) młodzi wpełzają do namiotów.
Rozpusta, pijaństwo, narkotyzowanie się i satanizm nie są może powszechne, ale są widoczne i gorszące dla każdego, kto patrzy. Te zjawiska narastają.
Apeluję do Eminencji, by posłał swych zaufanych na sprawdzenie faktów. Łatwa jest analiza ilościowa opisanych (i podobnych) zdarzeń.
Ukrócenie tej sytuacji nie jest chyba zbyt trudne. Oto garść narzucających się środków:
– Wyeliminowanie pijaków, dziwkarzy, narkomanów przez obowiązkową obecność pobożnych księży (proboszczów lub wikarych) znających pątników od lat.
– Wyeliminowanie ze „scholi” kościelnych orgiastycznej i satanistycznej muzyki. Propagowanie i rozszerzanie wpływu takiej muzyki w Kościele nie jest przypadkiem ani „koniecznością nowoczesności”, ale istotną częścią planu wroga.
– Wyeliminowanie kapłanów, którzy działają, jakby byli sługami kogoś innego, a nie Boga w Trójcy Jedynego.
– Wyeliminowanie tolerancji dla zła.
Przysłowiowa „taktyka strusia” nie jest już dłużej tolerowalna.
Proszę Eminencję i Episkopat o zdecydowane działanie
Z Panem Bogiem