Jak zacząłem jasno widzieć.
Jak większość mężczyzn w wojsku byłem. W czasie trwania stanu wojennego. Byłem tam kilka miesięcy. Zostałem stamtąd wyrzucony. Z tego co wiem nie jest to standardem w wojsku polskim. I zapewne w każdym innym.
Przebywałem tam zaledwie od paru dni. Jeszcze się dobrze nie zdążyłem poznać z pozostałymi żołnierzami ze swojej kompani.
Jeden z nich miał brzydką szramę na ręku. Wiem, że nieładnie tak się przyglądać, ale to było silniejsze ode mnie. Nasz wzrok się napotkał. Zrobiło mi się głupio. Z wściekłością powiedział:
– No, i na co się tak gapisz?!
Nie wiedziałem co powiedzieć więc powiedziałem co mi ślina przyniosła:
– A, takie tam. Skrzywienie zawodowe.
– To znaczy?
– Trochę się zajmuję wróżeniem. Z rąk, fusów, gwiazd. Więc się gapię. Odruchowo.
Długo nie trzeba było czekać by po jednostce rozeszła się wieść, że jestem jasnowidzem. Na nic się zdały moje zaprzeczenia.
Po jakimś czasie, gdy miałem służbę na wartowni, podszedł do mnie dowódca zmiany. Kapral.
– E, ty. Podobno wróżysz?
Dość, że typ był nielubiany to ja przecież nie miałem zielonego pojęcia o wróżeniu. Powiedziałem zgodnie z prawdą:
– Nie.
Ale gość mi nie uwierzył i był uparty. Zaczął mnie nawet straszyć, że jak mu nie powróżę to on już się postara o to by zamienić mój pobyt tam w piekło. Więc dla świętego spokoju mu powróżyłem.
Potasowałem karty. Popatrzyłem. Mądrze pokiwałem głową. Pomyślałem co wiem na pewno. Niewiele. Kiedyś na widzeniu była u niego dziewczyna. Chyba nie siostra bo się całowali. Poza tym niedawno był na przepustce. A nasza jednostka słynęła z tego, że przepustki dawała skąpo. Raz na kilka miesięcy. Jeśli się nic nie nabroiło. Powiedziałem:
– Widzę jakąś dziewczynę. Blondynę. Czuję, że bardzo kaprala kocha.
– O rany! To pewnie Mariolka. Tak jest. To prawda. Tak jest!
Był podekscytowany jak dziecko. Powiedziałem więc dalsze swoje rewelacje co do których byłem pewny:
– Długo kapral nie wyjedzie na przepustkę. Co najmniej kilka miesięcy.
No i się przejechałem w swoich wyliczeniach. Albo go pomyliłem z kimś innym. Co było bardziej prawdopodobne:
– Jak to? Przecież na przepustkę wyjeżdżam już jutro.
Ukryłem zmieszanie. Właściwie to wyszło nawet dobrze. Zobaczą, że moje wróżby są do niczego i dadzą mi spokój. Powiedziałem tylko:
– Tak mówią karty.
Uznałem sprawę za zamkniętą. Zbyt pochopnie.
Noc. Pomieszczenia wartownicze. Ogólnie nudy. Na terenie tych pomieszczeń było parę niby więziennych cel. Siedzieli tam żołnierze za jakieś drobne przewiny. Najczęściej po parę dni. Niektórzy z tych osadzonych to byli koledzy naszego kaprala. Pootwierał więc cele i ich z nich chwilowo powypuszczał. Z niektórymi grał w karty.
Na to wszystko wszedł dowódca batalionu. Drzwi cel pootwierane, żołnierze grają w karty. Powiedział:
– Co to za burdel?! I kto tu dowodzi!
Nasz kapral wstał wystraszony. W pośpiechu poprawiał mundur i zapinał pas.
– Oj, kapralu! Coś mi się wydaje, że długo nie wyjedziecie na żadną przepustkę.
Pomimo tego, że inna osoba była teraz w centrum uwagi, wszyscy skierowali wzrok na mnie.
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Choruję na chorobę neurologiczną. O pracy nawet nie ma mowy. Napisałem wspomnienia o swoich przeżyciach w więzieniach. Niemieckich i polskich. http://wydaje.pl/e/wiezienia4
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………