Moim przyjacielem jest Lech Wałęsa, ale największym przyjacielem, bez żadnych ograniczeń i zastrzeżeń, jest gen. Wojciech Jaruzelski – mówi tygodnikowi „Wprost” Michaił Gorbaczow.
Michał Kobosko: Michaile Siergiejewiczu, Polacy od 30 lat nie dostali przekonującej odpowiedzi na zadawane wówczas pytanie: „Wejdą, nie wejdą?”. Czy wedle pana wiedzy była szykowana inwazja wojsk sojuszniczych na Polskę w 1981 r.?
Michaił Gorbaczow: Powtórzę to, co powiedziałem w czasie jednej ze szczerych rozmów z Janem Pawłem II. Nie było żadnych planów interwencji w Polsce. Nie zamierzaliśmy wkraczać do polskich miast. Towarzysz Michaił Susłow, członek politbiura i numer dwa na Kremlu, dzwonił w 1981 r. do generała Jaruzelskiego z informacją, że powstrzymamy się od działań militarnych.
Czyli interwencja była wykluczona?
A to już inne pytanie. Nie szykowaliśmy żadnej akcji. Ale życie jest tylko życiem, a ludzie ludźmi. Są sytuacje nieprzewidywalne. Gdyby sprawy wyrwały się w Polsce spod kontroli, gdyby u was groziła wojna domowa, tuż przy granicy ZSRR… Różnie mogło być.
Pan ma wielu przyjaciół w Polsce. Kto jest panu najbliższy?
Jestem dumny, że moim przyjacielem jest Lech Wałęsa, a przecież przyszliśmy z zupełnie różnych stron. Miałem przyjemność poznać Jana Pawła II. Nie nazwałbym tego przyjaźnią, bo zbyt rzadko się widywaliśmy, ale miałem wrażenie, że mamy do siebie nawzajem zaufanie (…) Przy jednej z kolejnych rozmów spytałem Jana Pawła, jak ocenia Wojciecha Jaruzelskiego. Zanim odpowiedział, wyjaśniłem, że moim zdaniem Polska ma szczęście, że na czele państwa stoi właściwy człowiek, nastojaszczij Poliak. Byłem rad, że papież zgodził się ze mną w tej ocenie.
Więcej: http://www.wprost.pl/ar/348830/Gorbaczow-dla-Koboski-Jaruzelski-jest-moim-najwiekszym-przyjacielem/