Z salon24 – Jarosław Kaczyński kontynuuje dialog z blogerami odpowiadając na niektóre komentarze blogerów zamieszczone pod postami Jarosława Kaczyńskiego na Jego blogu. Ponizej treść wszystkich odpowiedzi: 18.03.2011 09:07 Odpowiedzi na niektóre z komentarzy – c.d. Poniżej znajdziecie Państwo odpowiedzi na kilka z komentarzy zamieszczonych pod poprzednimi wpisami. Dziękuję za wszystkie, lecz nie do wszystkich jestem w stanie się odnieść… @Newmatrix Dzisiejsze państwo = "legalny" złodziej Panie Premierze, Pan jako przywódca najwiekszej opozycyjnej partii w Parlamencie RP niech głośno zaprotestuje przeciwko mechanizmom drozyzny w Polsce. Chociażby na przykładzie cen paliwa: Jezeli benzyna kosztuje brutto 4,50 to koszt w tym wszytkich podatkow wynosi około 3,50, czyli do budzetu państwa wpada 3,50 zł. W przypadku kiedy benzyna kosztuje 5,20 to […]
Z salon24 – Jarosław Kaczyński kontynuuje dialog z blogerami odpowiadając na niektóre komentarze blogerów zamieszczone pod postami Jarosława Kaczyńskiego na Jego blogu. Ponizej treść wszystkich odpowiedzi:
18.03.2011 09:07
Poniżej znajdziecie Państwo odpowiedzi na kilka z komentarzy zamieszczonych pod poprzednimi wpisami. Dziękuję za wszystkie, lecz nie do wszystkich jestem w stanie się odnieść…
@Newmatrix
Dzisiejsze państwo = "legalny" złodziej
Panie Premierze,
Pan jako przywódca najwiekszej opozycyjnej partii w Parlamencie RP niech głośno zaprotestuje przeciwko mechanizmom drozyzny w Polsce. Chociażby na przykładzie cen paliwa:
Jezeli benzyna kosztuje brutto 4,50 to koszt w tym wszytkich podatkow wynosi około 3,50, czyli do budzetu państwa wpada 3,50 zł.
W przypadku kiedy benzyna kosztuje 5,20 to koszt w tym wszytskich podatków wynosi 4,25 zł, czyli do Panstwa trafia 4,25 zł.
Czyli państwo winduje ceny benzyny żeby okradać obywateli i to "legalnie".
Państwo praworzadne po prostu w przypadku wzrastajacych cen ropy na rynkach swiatowych obniylo by podatki tak, żeby do kasy panstwa trafiało te 3,50 zł.
Pamietamy nawet ceny ropy 140 $ za baryłkę a ceny oscylowały wokół 4 zł.
W zasadzie ma Pan rację. Tylko nie radzę Panu żyć w kraju, który będzie całkowitym bankrutem… Bo wtedy, zapewniam Pana, dobiorą się do Pańskiej kasy nieporównanie radykalniej, bo nie będzie po prostu innego wyjścia. Może być taka sytuacja, że zabiorą Panu połowę wszystkiego, co Pan ma. Więc to wszystko też musi być brane pod uwagę, a już w szczególności przez opozycję odpowiedzialną. Bo my jesteśmy opozycją, która skrajnie krytycznie ocenia tych, którzy dzisiaj rządzą i bardzo krytycznie ocenia ostatnie 20 lat, ale jesteśmy odpowiedzialni. Krótko mówiąc, zdajemy sobie sprawę, że doprowadzono do kryzysu, jest tu wina obecnej ekipy, ale nie zmienimy faktu, że ten kryzys jest, że to zadłużenie istnieje i każdy rząd będzie musiał jakoś znaleźć pieniądze, żeby finanse publiczne zbilansować. Powtarzam, bankructwo będzie oznaczało wprowadzenie w Polsce takiego reżimu, który w kieszenie obywateli uderzy niesłychanie brutalnie, nieporównanie brutalniej, niż to, o czym Pan pisał.
@Funsbook.pl
parę pytąń
Mam pytania do Prezesa Jarosława Kaczyńskiego – może doczekam odpowiedzi:
1. Był Pan zwolennikiem dekomunizacji – tej zaś nigdy nie przeprowadzono. Jak Pan ocenia szansę na dekomunizację teraz, po 20 latach? Jak Pan ocenia skutki braku dekomunizacji w kontekście przejęcia spadku finansowego i moralnego po 45 latach PRL – co ma oczywiste konsekwencje w obu tych sferach ("wszyscy jesteśmy winni PRL-u" – według Michnika)?
2. UE wysysa z Polski krew, niczego tak naprawdę w zamian nie dając – polski dług obecnie to ok. 800 miliardów PLN, z czego jasno widać, że to, co rzekomo "dostaliśmy" dzięki wejściu do UE zostało tak naprawdę zakupione przez Polskę na – jakże kosztowny – kredyt. Jakieś refleksje w tej kwestii?
Jako potencjalny wyborca (niezrzeszony, wahający się) oczekuję poważnej odpowiedzi, choćby i piarowca.
Oczywiście nie jesteśmy wszyscy winni, ale rozumiem, że Adam Michnik został ukształtowany przez takie środowisko, które bardzo chętnie się swoją ewidentną winą dzieliło – nie mówię tu o winie samego Adama Michnika, bo on był akurat przeciwnikiem tego ustroju, ale to jednak jest w jakimś sensie jego wina. Przy czym ta wina jest największa u tych, którzy działali od samego początku, wspierając ów system, kiedy go tutaj narzucano. Bo później, po kilku dziesięcioleciach on się, można powiedzieć, zbanalizował i został przyjęty przez dużą część społeczeństwa jako co prawda niepożądany, ale oczywisty i nienaruszalny. Jest też wina tych, którzy go wtedy wspierali, ale to oczywiście jest mniejsza wina niż tych, którzy go często z bronią w ręku, albo co najmniej akceptując bardzo krwawe represje, budowali. Uważam, że Adam Michnik powinien sobie to przemyśleć.
Natomiast dekomunizacja jest w dalszym ciągu potrzebna, tylko że dzisiaj powinna być przeprowadzana już nieco innymi metodami niż te, które proponowaliśmy na samym początku. Wtedy sprawa była dosyć prosta – trzeba było wyeliminować ludzi komunistycznej nomenklatury przynajmniej z życia publicznego. Jeszcze lepiej byłoby ich wyeliminować także z życia ekonomicznego, ale to byłoby przedsięwzięcie nieporównanie trudniejsze, chociaż na pewno można było zablokować przejmowanie przez nich majątku publicznego. Natomiast w ramach tzw. prywatyzacji założycielskiej stosowanie takich kryteriów w państwie demokratycznym byłoby rzeczywiście bardzo trudne. Powtarzam, można było to zablokować, a nawet cofnąć, przynajmniej w jakimś zakresie. Na pewno dzisiejsza polska gospodarka byłaby zdrowsza, bo nieporównanie zdrowsza byłaby polska klasa właścicielska, a od jej poziomu intelektualnego i moralnego bardzo dużo zależy.
Dzisiaj Polska potrzebuje dekomunizacji, która w pewnych wypadkach wymaga działań administracyjnych, np. zmiany nazw, likwidacji różnych pomników, tego wszystkiego, co w jakiejś mierze ciągle legalizuje w świadomości społecznej komunizm. To musi być wyeliminowane i ludzie muszą wiedzieć, że to jest eliminowane dlatego, że system komunistyczny był zbrodniczy. W Polsce po `44 roku dopuścił się wielkich zbrodni, a jeśli się weźmie pod uwagę całość trwania tego systemu, od 1917 czy 1918, to były to zbrodnie zupełnie porównywalne ze zbrodniami hitlerowskimi i w związku z tym nie ma żadnych powodów, żeby o tym nie mówić i nie traktować tego systemu jako całkowicie i pod każdym względem skompromitowanego i nie eliminować wszelkich jego symboli w sferze publicznej.
Poza tym Polsce jest potrzebny taki czas, długo trwający, najlepiej, żeby już tak po prostu było zawsze, w którym będzie miała wysoki poziom praworządności. Wymaga to bardzo daleko idącej przebudowy państwa, także personalnej. By Polska była krajem, w którym funkcjonuje normalny, przejrzysty rynek – to zresztą jest ściśle związane z praworządnym państwem, nie ma przejrzystego rynku bez praworządnego, sprawnego i silnego państwa. W końcu, żeby Polska była tak skonstruowana, że ludzie będą mieli dostęp do prawdy, że prawda nie będzie reglamentowana. Oczywiście jest jakaś sfera tajemnicy państwowej, ale ona jest w Polsce nieprawdopodobnie wręcz rozbudowana, a teraz jeszcze od lat jest rozbudowywana przez różne, niczym nie uzasadnione, tajemnice innego rodzaju, które rzekomo mają chronić obywateli, ale tak naprawdę zamykają sferę publiczną i czynią obywatela gorzej poinformowanym. Prawda, w tym wypadku przede wszystkim prawda o naszej przeszłości, przeszłości naszych elit, o wszystkim, co się działo w Polsce w przeciągu ostatnich dwudziestu lat, ale i wcześniej, miałaby na pewno ogromnie wyzwalający i oczyszczający charakter.
I to są trzy podstawowe elementy dekomunizacyjne. Praworządność oznaczałaby, poza innymi jej zaletami, także solidne rozliczanie tych, którzy się dopuszczają różnego rodzaju nadużyć, a jednocześnie bezpieczeństwo uczciwych obywateli i ich pewność siebie, czego dzisiaj często bardzo brakuje. Prawdziwie wolny rynek dawałby szanse milionom energicznych i zdeterminowanych Polaków, także temu młodemu, wykształconemu pokoleniu, któremu dzisiaj grozi w wielkiej skali wykluczenie społeczne (choćby wczoraj czytałem taki list) i brak możliwości życia na normalnych zasadach mimo dyplomu na piątkę. I wreszcie prawda – o niej już pisałem.
Jednocześnie rynek będzie eliminował tych wszystkich, którzy się na nim znaleźli dzięki postkomunistycznym układom. Ogromna większość z nich nie jest po prostu w stanie dać sobie rady na rynku – i mam na myśli nie tylko małe przedsięwzięcia, ale i duże – oni po prostu upadną. Pobronią się trochę i zaraz ich nie będzie, jestem o tym przekonany. Jeśli ktoś z dawnej komunistycznej nomenklatury ma talenty gospodarcze, to trudno, to znaczy, że obok wad ma też pewne zalety i trzeba te zalety wziąć pod uwagę. Natomiast ogromna większość tych ludzi zalet nie ma i po prostu w stosunkowo krótkim czasie, pozbawiona przywilejów związanych z dostępem do informacji, do decyzji administracyjnych, do pewnego rodzaju rynków, powiązań, a w wielu wypadkach, jeśli chodzi o wielkie przedsięwzięcia, także wsparcia z grosza publicznego, po prostu upadnie. I to będzie zabieg o mocnych aspektach dekomunizacyjnych.
Można się jeszcze oczywiście zastanowić nad tym, czy istniejący w Polsce przepis zakazujący działalności komunistycznej jest rzeczywiście egzekwowany. W państwie praworządnym byłby egzekwowany i w związku z tym chwalcy komunizmu i ludzi komunizmu musieliby z polskiej sceny politycznej zniknąć.
Jeśli chodzi o drugie pytanie – mogę powiedzieć, że na razie jeszcze tak nie jest, na razie jeszcze nie jesteśmy płatnikiem netto. Ale jeśli wejdzie CO2, jeśli wejdzie dyrektywa konkurencyjna dotycząca CIT-ów, jeśli zostaną ograniczone różne świadczenia dla Polski, z których w tej chwili przynajmniej teoretycznie możemy skorzystać, jeśli do tego dodać koszty różnego rodzaju ograniczeń, które w Polsce są nieracjonalne, a narzucone przez UE, to w pewnym momencie rzeczywiście możemy być płatnikiem netto. A nas nie stać na to, żeby być płatnikiem netto w Unii Europejskiej z bardzo prostego powodu – my mamy PKB na głowę na poziomie ok. 62-63% przeciętnej unijnej (jeśli chodzi o bogate kraje, to jest relacja mniej więcej jak 1:2 – oczywiście w stosunku do różnych krajów różna; inna w stosunku do Włoch, inna w stosunku do Niemiec, jeszcze inna w stosunku do Holandii) a musimy też pamiętać o zasobności – tutaj ta nasza relacja jest już nieporównanie gorsza, jak 1:6-1:7. Trzeba pamiętać, że my musimy te kraje najpierw dogonić, jeśli idzie o PKB, a później przez lata nadganiać, jeśli chodzi o kumulację. Ale to nie jest proces, który musi trwać. Dzisiejsza młodzież może, w dobrych okolicznościach, dożyć takiego czasu, że Polska będzie już porównywalna także pod tym względem. Ale to wymaga oczywiście rozwoju naszego kraju. Jeżeli mamy na różne sposoby do obecności w Unii dopłacać i ona ma hamować nasz rozwój, to musimy skorzystać z innego rozwiązania. To jest jednak kwestia do oceny za jakiś czas.
@Moraine
W jaki sposób zamierza pan walczyć z globalnym ociepleniem? Czy wierzy pan, że należy wprowadzać ostre limity na CO2 i tym samym zwiększać obciążenie kieszeni podatnika?
Nie mam zamiaru walczyć z ociepleniem, z tego względu, że wiem, że choćby w ciągu ostatniego tysiąca lat klimat w Polsce się zmieniał, a jeśli w Polsce, to też na świecie; raz było cieplej, raz zimniej. Wiem, że zmieniał się w Europie, przecież kiedy Wikingowie zajmowali Grenlandię, to nie zajmowali kawałka lodu, bo nie mogliby się tam osiedlać. Przynajmniej na wybrzeżach i trochę w głąb lądu musiało być zielono. Krótko mówiąc, klimat się zmieniał i nie mam żadnego dowodu na to, że te obecne zmiany klimatu, które rzeczywiście nawet w ciągu mojego życia można dostrzec, są wynikiem działalności człowieka, a nie po prostu pewnego rodzaju cykli, których do końca nie jesteśmy jeszcze w stanie rozpoznać, ale które z całą pewnością mają miejsce. Były przecież epoki lodowcowe, nie mówię nawet o milionach lat wstecz, ale dziesiątkach tysięcy, kiedy się sytuacja radykalnie zmieniała. W moim przekonaniu jest to jeden z elementów ideologii zwanej poprawnością polityczną, za którą pewnie kryją się różnego rodzaju interesy, bo przecież jedni bardzo tracą na tej przymusowej ochronie klimatu, a z kolei inni na tym znakomicie zarabiają. Oczywiście doceniam kwestie ekologiczne i bardzo się cieszę tym, że Polska jest dzisiaj w dużo lepszej sytuacji ekologicznej niż 20 lat temu, że na Śląsku można normalnie oddychać, że powstaje wielka ilość nowych oczyszczalni ścieków, że jest dużo więcej czystych wód, bo rzeczywiście przy końcu komunizmu było fatalnie i jestem za tym, żeby ten proces kontynuować, bo np. zanieczyszczenie gleby jest oczywistością tak jak zniszczenie bardzo wielu gatunków zwierząt i roślin. Przy czym trzeba pamiętać, że Polska mimo komunizmu jednak jest w dużo lepszej pod tym względem sytuacji niż kraje na Zachodzie i narzucane nam są ograniczenia, które w Polsce nie mają żadnego racjonalnego uzasadnienia, natomiast niesłychanie utrudniają nam ten pościg, np. jeśli chodzi o budowę wszelkiego rodzaju tzw. „płaskiej infrastruktury”, jak koleje autostrady, w ogóle wszelkie drogi. To jest, można powiedzieć, wielkie nieuwzględnianie naszych interesów. Zachód nie chce przyjąć do wiadomości, że my, Polacy, mamy pewne moralne prawa. My możemy spokojnie powiedzieć, że w 1939 było inaczej. Warunki, które nam Hitler stawiał w zimie 1939 roku nie były z polskiego punktu widzenia takie straszne, wojna mogłaby się potoczyć inaczej – Hitler i tak by w końcu przegrał, ale na pewno dużo większym kosztem krajów zachodnich, a także zresztą Związku Sowieckiego. A czy my byśmy na tym dużo gorzej wyszli? To jest pytanie, które oczywiście można sobie postawić, ale nie chcę tutaj tego kontynuować. Podjęliśmy wtedy bardzo odważną decyzję, która była na pewno zgodna z zasadami moralności i jednocześnie była bardzo korzystna dla Zachodu i choćby z tego względu powinno być to brane pod uwagę. My naprawdę nie potrzebujemy niczego innego niż to, co np. otrzymała Hiszpania, niemająca takich zasług, a jednocześnie też niczego innego, żadnych wyjątków, tylko uwzględnienia polskich racji.
@Covboy
Czy zrobi Pan cos dla śląska?
Jesli Pan wygra wybory to zrobi Pan cos więcej dla sląska? W wielu miastach na śląsku jest bieda,kopalnie sa zamykane ,a ludzie nie maja pracy.W dodatku coraz bardziej widoczne sa działania RAŚ,co jest bardzo niepokojące.
Mogę odpowiedzieć tak – kiedy my rządziliśmy, wzięliśmy się za sprawy górnictwa, ciągle ważne dla Śląska, byliśmy jedynym rządem, którego celem nie była likwidacja górnictwa, tylko jego restrukturyzacja i tego rodzaju zorganizowanie, żeby wydobycie węgla było racjonalne i pożyteczne dla gospodarki, a jednocześnie, aby były miejsca pracy i by było to także podstawą funkcjonowania wielu innych przemysłów – w planach były próby gazyfikacji węgla. Krótko mówiąc, mieliśmy tutaj zupełnie inne zamysły niż nasi poprzednicy i ci, którzy rządzą Polską dzisiaj. Generalnie jesteśmy zwolennikami polityki gospodarczej, tzn. czegoś, co jest zaplanowanym i nastawionym na pewne cele działaniem państwa zmierzającym do szybkiego rozwoju gospodarczego, a jednocześnie do realizacji pewnych celów społecznych. Wśród nich na pewno jest poprawa sytuacji na Śląsku, tak jak poprawa sytuacji w Łodzi czy w Radomiu, czyli w tych miejscach Polski, które ze względu na zmiany ustrojowe poniosły szczególnie wielkie straty, a i przedtem były w złej sytuacji.
@01234
O wiele istotniejszym problemem od nadchodzącej raczej marnej jakości polskiej prezydencji w UE są rosnące ceny a co za tym idzie wzrost inflacji oraz związane z tym zjawiska jak: rosnące bezrobocie, wzrost stóp procentowy NBP, drogie kredyty , spadek produkcji itd. Proszę więc o odpowiedz Pana Premiera czy zgadza się ze mną ,że grozi Polsce taki rozwój sytuacji i w jaki sposób temu zaradzić.
Problem jest taki – należy zadać pytanie, co jest pierwsze, czy wzrost cen jest samoistnym tego powodem, czy może jest to bardziej skomplikowane. Uważam, że jest bardziej skomplikowane – po prostu w Polsce jest w tej chwili kryzys, którego zewnętrznych objawów unikaliśmy poprzez, w istocie największy w Europie, pakiet stymulacyjny, który zastosował Donald Tusk (w stosunku do PKB), tylko zastosował dyskretnie, tzn. nie mówiąc o nim i nie jako pakiet stymulacyjny, co niebywale zmniejszyło jego efektywność. Poprzez te wielkie deficyty podtrzymaliśmy wzrost stopy życiowej i wzrost PKB w ciągu tych lat i dzisiaj mamy sytuację, kiedy to wyszło na jaw, co jest zasadniczym czynnikiem ekonomicznym. Bo trzeba pamiętać, że ekonomia to nic innego jak nauka o zachowaniu ludzi, tzn. to zachowanie ludzi tworzy mechanizm ekonomiczny i wiedza o czymś jest bardzo istotnym elementem tego zachowania, zarówno w wymiarze zachowań indywidualnych, konsumenckich, przedsiębiorców, jak i zachowań wielkich organizacji gospodarczych. I dzisiaj ta wiedza, wiedza o wielkich zbliżających się napięciach, powoduje mechanizm, którego przejawem jest między innymi zwiększanie się cen. Tylko żeby to powstrzymać, trzeba w Polsce odpowiedzieć sobie na pytanie, co uczynić, żeby możliwie szybko opanować ten kryzys finansowy, z którym mamy dzisiaj do czynienia, ponieważ świadomość, że ten kryzys jest opanowywany, nawet jeszcze we wstępnej fazie, powinna dać poprawę sytuacji ekonomicznej. Przy założeniu, że otoczenie nie będzie w jakimś tragicznym stanie, bo jeśli tak będzie, to my na to nie jesteśmy w stanie wiele poradzić, chociaż oczywiście jakoś się możemy bronić, w szczególności poprzez zmniejszanie wartości złotówki, ale w relacjach do innych walut, a nie w relacjach wewnętrznych. I to jest pytanie, na które dzisiaj władza sobie musi odpowiedzieć.
Ma ono jeszcze inny, zupełnie zasadniczy aspekt – do których kieszeni sięgamy, do głębokich czy do płytkich? Bo jeśli ktoś mówi, że do żadnych, to jest po prostu oszustem. My chcemy sięgnąć do głębokich, stąd pomysł na podatek bankowy, a rządzący chcą różnymi metodami sięgnąć do płytkich, jednocześnie chcąc zaciągnąć kolejne długi, ale jakby na koszt odległego czasu i dziś młodych i średnich pokoleń, które będą przechodziły na emeryturę. To, co czeka tych emerytów staje się jeszcze bardziej wirtualne niż to, co w tej chwili. Żeby było jasne – OFE jest instytucją w najwyższym stopniu dyskusyjną i w naszym przekonaniu poprzez danie prawa wyboru bycia w OFE ta instytucja mogłaby zostać ograniczona, a być może powtórzyłby się wariant węgierski – tam ją praktycznie zlikwidowano. Chociaż w tej chwili badania w Polsce na to nie wskazują, wg nich ona by pozostała, ale znacznie mniejsza. Jednak wtedy każdemu można powiedzieć „Idziesz w to, idziesz na własne ryzyko”. Również trzeba przedtem wyjaśnić, jak jest naprawdę – nie opowiadać bajek o palmach, tylko powiedzieć, jak naprawdę to działa, jak niewiele te instytucje w ciągu przeszło 10 lat swojej aktywności potrafiły zgromadzić w stosunku do tego, co biorą. Natomiast obecne rozwiązanie jest odłożonym w czasie uderzeniem po kieszeniach ludzi. My tą drogą iść nie chcemy, natomiast nie możemy powiedzieć, że nie ma dzisiaj problemu kryzysu finansowego, chociaż nie mieliśmy, wbrew temu, co Platforma próbuje wmawiać, jakiegokolwiek udziału w jego wywołaniu. W momencie, kiedy kończyliśmy rządzenie sytuacja finansów publicznych bardzo się poprawiła w stosunku do czasu, w którym zaczynaliśmy. Dawno już, chyba w ogóle w 1990 czy 1991 roku nie było tak dobrze, deficyt finansów nie był tak niski, a mógł być jeszcze niższy, bo pewne pieniądze przenieśliśmy na kolejny rok, na 2008. Mogliśmy ten deficyt zmniejszyć poniżej 2% PKB, a gdyby wycofać z tego rachunku OFE, tak jak w tej chwili, to mielibyśmy budżet zrównoważony. Proszę więc o tym pamiętać, że jest to wyłącznie dorobek Platformy Obywatelskiej. Dodam jeszcze, że faktycznie, zmniejszyliśmy podatki, przy czym weszło to w życie już pod rządami PO, a Platforma to w pełni popierała i później też tego nie zakwestionowała, chociaż miała większość. I, co najważniejsze dochody budżetu ciągle rosły, nie jest prawdą, że spadały, podobnie jak dochody ZUS i w ogóle dochody składkowe. Nie było zatem żadnego powodu, żeby wywoływać taką sytuację. Nasza propozycja jawnego pakietu stymulacyjnego, nieporównanie mniejszego, (a gdyby go dwu- czy trzykrotnie powiększyć byłby jeszcze bardziej efektywny) dałaby znacznie lepszy impuls rozwojowy i oszczędności sięgałyby dziesiątek miliardów złotych, czyli to, co narosło, 300 mld zł, zostałoby zredukowane co najmniej o połowę.
@Kamilian
Panie Prezesie,
w jaki sposób Pan postąpiłby, gdyby miał kognicję w przedmiotowej sprawie?
Może obecny rząd nie ma kompetentnych doradców…
@Vitus
Panie Prezesie,
To że Rosja i Niemcy, przy cichym przyzwoleniu tzw. Unii
(oczywiscie tej pierwszej szybkości), rozgrywają polskie
sprawy, jak za dawnych czasów, to żadne novum. Można o tym
morze…
Co Pan proponuje? To mnie interesuje. Plan strategiczny,
w zarysie na początek…
@Paulo
Witam na S24,
i szybciutko cyt.:
"Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Polska powinna wymusić to, by budujące gazociąg konsorcjum wkopało go na tym odcinku w dno morza."
Co oznacza to wymusić przekładając na język polityki ? Niemcy twierdzą mgliście, że jak będzie konieczność to wkopią fragment gazociągu głębiej (co będzie trudne technologicznie i kosztowne po zakończeniu fazy budowy). Jak można zmusić Niemcy by podpisały umowę zobowiązującą do wkopania gazociągu ?
Zacznijmy od tego, co można było zrobić. Można było konsolidować państwa nadbałtyckie, i to robiliśmy, w sprzeciwie wobec rurociągu. Przynajmniej niektóre z nich na pewno by się w to włączyły, w tym Szwecja, a Polska i Szwecja, poza Niemcami i Rosją oczywiście, to najważniejsze kraje nadbałtyckie, co by co najmniej opóźniło tę sytuację. Można i trzeba było się odwołać, do konwencji z San Diego, która reguluje tego rodzaju sprawy. Ona stała się w jakiejś mierze podstawą budowy tego rurociągu, jest w niej jednak wiele elementów, do których można by się odwoływać. Trzeba było się odwołać do płaszczyzny ekologicznej. Mieliśmy „trzymanie”, jeśli chodzi o kredyty w EBOiR, trzeba było nie odwoływać pani wiceprezes, do której kompetencji należało podpisanie lub nie odpowiednich umów. Mieliśmy naprawdę szerokie możliwości, jeśli chodzi o opóźnienie tej inwestycji, do tego momentu, w którym będziemy już zabezpieczeni gazowo od drugiej strony, tzn. przez gazoport i ewentualnie także przez rurociąg norweski, bo o tym ciągle, mimo wielkich trudności, rozmawialiśmy. Wtedy rurociąg nadal byłby przedsięwzięciem niebezpiecznym ze względów ekologicznych, ale naszej pozycji strategicznej by już nie naruszał albo w nieporównanie mniejszym stopniu.
Co można zrobić teraz. Po pierwsze, sam fakt, że Polska przestaje być takim grzecznym dzieckiem, któremu można dać jakieś błyskotki i ono będzie się bardzo cieszyło, od razu zmieni sytuację. Pod naszą władzą z całą pewnością Polska przestanie być takim grzecznym dzieckiem. Natomiast pytanie o inżynierię prawno-polityczną, jaką można zastosować, to jest pytanie na pewno trudniejsze niż w momencie, kiedy traciliśmy władzę, kiedy jeszcze były możliwości blokowania budowy, ale ona istnieje, tylko trzeba mieć odwagę do twardego odwołania się do prawa europejskiego, do poszukiwania różnych podstaw prawnych. Np. Czesi w tej chwili znaleźli, jeśli chodzi o Hamburg, ale także Szczecin, pewne podstawy jeszcze w traktacie wersalskim, gdzie jest mowa, że muszą to być porty z pełnym dostępem, żeby mogli tam handlować. Po dziś dzień mają czeskie wybrzeże w Szczecinie, nie wiem czy również w Hamburgu. Dlaczego daję ten przykład? Ponieważ analiza różnych aktów prawnych, umów itp. może dać jakieś instrumenty prawne. Jest możliwość stawiania sprawy na forum europejskim, co oczywiście, jeśli chodzi o PE, nie daje ostatecznych rezultatów, ale jest pewnym elementem nacisku politycznego. Można też rozmawiać z Niemcami na zasadzie „Wy nam tutaj działacie wbrew naszym interesom, to są w dalszym ciągu głosowania jednomyślne w UE…”. Tylko nie wolno traktować veta jako bomby atomowej, bo nią nie jest. Można w ten sposób pewne rzeczy rozgrywać. Można też znaleźć możliwości sądowe, jeśli chodzi o trybunały europejskie, tylko trzeba umieć sobie wyobrazić, że możemy się procesować z Niemcami i Rosją, a wydaje się, że tej wyobraźni brakuje. Jest mnóstwo różnych możliwości działania. Ja oczywiście nie znam, myślę, że nikt na świecie nie zna, nawet członkowie Akademii Haskiej, najlepszego gremium, jeśli chodzi o profesorów prawa międzynarodowego, prawa międzynarodowego na pamięć, ale z całą pewnością wiem, że można przy pomocy odpowiedniej analizy tego prawa znaleźć punkty zaczepienia do różnych działań i być może Niemcy uznają, że lepiej, byśmy ich nie podejmowali, lepiej się porozumieć, przynajmniej w sprawie portu. Bo zupełna likwidacja rurociągu wydaje się w tym momencie niemożliwa.
Natomiast oczywiście trzeba przyspieszyć budowę gazoportu, tu się nie dzieje dużo, a budowa została przekazana z firmy, która ma pieniądze, do takiej, która ich nie ma, a to jest zasadnicza różnica.
@Bolbochan
Panie Prezesie. Z wieloma kwestiami skory jestem się zgodzić.
Prosiłbym jednak potrząsnąć swoimi ekspertami od gazoportów.
O ile samemu portu w Świnoujściu (kontenery , drobnica) gazociąg w przyszłości może przeszkodzić w rozwojowi o tyle gazoportowi raczej nijak nie ma prawa przeszkodzić.
Weźmy Katar. Jeden z głównych eksporterów LNG na świecie.
Ich gazoport Ras Laffan ma podejście identyczne do naszego jeśli chodzi o głębokość zanurzenia. Do Ras Laffan mogą wpływać gazowce o maksymalnym zanurzeniu 12,5 metra.
Stąd generalnie wymyślono Q-Max. Potężne gazowce o małym zanurzeniu. Ten niby kontenerowiec , który ostatnio zawinął do Gdyni jest mniejszy od tychże gazowców.
Ta sprawa również stawała na konferencji, choć bez tego przykładu. Nie chodzi o gazowce w tym momencie, tylko w ogóle o port. Maksymalne zanurzenie na Bałtyku to 15 m, a port z prawdziwego zdarzenia powinien przyjmować statki o maksymalnym na danym akwenie zanurzeniu i z punktu widzenia zespołu Świnoujście-Szczecin jest to bardzo ważne. Szczecin był kiedyś największym portem na Bałtyku i powinien nim pozostać. Mamy w tej chwili konkurencję ze strony Rostocku, który jest już największy i Niemcy robią wszystko, żeby tak było, a my nie robimy nic, żeby obronić Szczecin. Dokonam też pewnej korekty, jeśli chodzi o gazowce – są planowane gazowce o zanurzeniu 14,5 m i one tutaj nie wejdą.
@Homo meditans
PANIE PREMIERZE
Przeczytałem z uwagą notkę, licząc na to, że się dowiem z „pierwszej ręki”, jakie są wyniki konferencji w Szczecinie na temat, o którym mówimy. Trochę jestem zawiedziony, że napisał Pan tylko o propozycji zmiany toru wodnego oraz o naciskach prezydentów Szczecina i Świnoujścia, aby rząd zawarł umowę zobowiązującą stronę niemiecką do pogłębiania w przyszłości toru wodnego prowadzącego do naszych portów.
Może Pan zechce bardziej szczegółowo przedstawić to w komentarzu.
Konferencja w Szczecinie była konferencją o charakterze poznawczym, a nie decyzyjnym. Ona miała być pewnego rodzaju sygnałem i w tym sensie reakcja na nią w Internecie, a także w innych mediach wskazuje na to, że tę rolę odegrała. Po to są takie konferencje. Cała reszta może przypaść obecnemu rządowi, jeśli by zechciał zmienić postawę, albo przyszłemu, mam nadzieję takiemu, który ją zmieni.
@Lchlip
Istotny głos w dyskusji o polskich ale rowniez europejskich problemach ekonomiczno-gospodarczych. Nie ustrzegł sie jednak autor przed pewna niestarannoscia. Czy mozna prosic o wyjasnienie co mialo oznaczac ponizsze zdanie:
… rząd musi wykazać się asertywnością, mieć odwagę jasno powiedzieć Niemcom, że będziemy bronić naszych podstawowych interesów, bo mamy do tego prawo, jak każde państwo członkowskie UE. Sam demonstrowałbym taką determinację, że ostrzegałbym przed sięgnięciem po prawo unijnego weta.
W jakim sensie prezentowane przez autora tezy uzasadniaja nieposzaanowanie zasad wolnej konkuewncji i swobodnego przeplywu towarow trudno zrozumiec:
Zakwestionowana została tym samym nie tylko zasada solidarności w sferze bezpieczeństwa energetycznego, ale także tak podkreślane przez Unię zasady wolnej konkurencji i swobodnego przepływu towarów, bez których poszanowania trudno mówić o dalszym rozwoju UE.
Oczywiście, że zasada wolnej konkurencji została złamana. Przedtem nie było żadnych przeszkód,przynajmniej przeszkód fizycznych, żeby port Świnoujście-Szczecin, który jest przecież jednostką gospodarczą, konkurował z Rostockiem, a nawet Hamburgiem. Teraz takie przeszkody się pojawiły i to jest złamanie zasady wolnej konkurencji. Na takiej zasadzie, jakby ktoś, kto ma fabrykę samochodów zablokował konkurencyjną fabrykę w taki sposób, że mogą z niej wyjeżdżać tylko samochody do pewnej wielkości i później twierdził, że to jest wolna konkurencja.
@Mimikrus
Czy miał Pan przed sobą jakiekolwiek analizy dotyczące ew. uszkodzenia rury NS przez wpływające do polskiego portu statki? Jakie są możliwe polityczne konsekwencje takiej "katastrofy ekologicznej"?
Jak może się taka sytuacja odnosić do faktu, że NS znajduje się w poza wodami terytorialnymi państw nadbałtyckich?
Czy można by spodziewać się w takiej sytuacji powołania Polskiej Komisji "AnoRuraPękła", z podobnie merytorycznymi, jak w przypadku tej "oryginalnej" ustaleniami? Jakie ryzyko na arenie międzynarodowej mogłoby się wiązać z zaistnieniem takiego incydentu?
Mogę powiedzieć jedno – na pewno nie można sobie życzyć katastrofy ekologicznej na Bałtyku. My, jak i szereg innych państw, jesteśmy tak mocno związani z Bałtykiem, że taka katastrofa będzie po prostu polską katastrofą i tego się nie da uniknąć. Nord Stream rzeczywiście tworzy wielkie niebezpieczeństwo katastrofy z tego względu, że na dnie Bałtyku jest mnóstwo różnego rodzaju zasobników gazów bojowych. Nie jestem specjalistą, ale na pewno, gdyby tam doszło do jakiejś, może nie jednej, ale kilku takich sytuacji, w której by te gazy dostały się do wody, to Bałtyk stałby się morzem, przynajmniej po części, martwym, ze wszystkimi tego konsekwencjami dla krajów, które nad Bałtykiem są usytuowane. Przed tym bym przestrzegał – skoro to wybudowano, to niech funkcjonuje, ale niech nam przynajmniej nie blokuje portu, a gdybyśmy mieli jednak możliwość stworzenia rurociągu norweskiego, niech nam nie uniemożliwia jego zbudowania.
@Maciej
Panie Prezesie!
Skorzystam jeszcze z tej bezcennej okazji, którą jest tak długo wyczekiwana przeze mnie możliwość kontaktu, by zadać Panu pytanie. Proszę mi wybaczyć, ale niestety jest to pytanie nie związane z tematem dzisiejszego tekstu, przedstawia ono jednak dla mnie niezmiernie dużą wartość i nie ukrywam, że moje poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości (jakkolwiek niewiele by znaczyło, jestem w końcu pojedynczym obywatelem) jest w umiarkowanej mierze uzależnione od Pana odpowiedzi.
Zatem jako obywatel pragnący szeroko pojętej wolności, chciałbym zapytać Pana jak po wygranych wyborach będzie wyglądać polityka PiS w sprawie *ułatwienia obywatelom dostępu do broni palnej*.
Osobiście bliski mi jest scenariusz nie amerykański, a *szwajcarski*, gdzie jak zapewne Panu wiadomo, broń powszechnie znajduje się w domach Szwajcarów.
Byłbym zachwycony, gdyby raczył Pan odpowiedzieć w następnym wpisie komentującym wypowiedzi, które zostawiają tutaj użytkownicy Salonu24. A gdyby jeszcze kiedyś zdecydowałby się Pan napisać odrębny tekst wyjaśniający pański osobisty pogląd w tej sprawie – byłbym naprawdę stokrotnie wdzięczny.
PS: Oczywiście rozumiem, że w Polsce temat dostępu do broni jest dość kontrowersyjny i podjęcie tego tematu wymaga pewnej delikatności i dystansu. Zrozumiem zatem, jeśli odpowiedź na moje pytanie odłoży Pan na bliżej nieokreśloną przyszłość. Mam jednak nadzieję, że nie będzie to po tegorocznych wyborach.
Serdecznie pozdrawiam i życzę zdrowia!
Powiem szczerze, nie jestem zwolennikiem ułatwiania dostępu, może wręcz jestem zwolennikiem jeszcze bardziej rygorystycznego traktowania dostępu do broni palnej, bo wiem o tym, że w Polsce bardzo wielu przestępców z różnych względów dysponowało legalnie bronią. A broń palna jest jednak dla życia ludzkiego, a w lepszym wariancie zdrowia, niezwykle groźna. Doświadczenia amerykańskie są, łagodnie mówiąc, nie najlepsze, a szwajcarskie – cóż, proszę wybaczyć, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że istnieją różnice kulturowe czy coś takiego jak zasób kulturowy. To jest różnica, jeśli gdzieś powszechne szkolnictwo wprowadzono dziesięć pokoleń temu, a gdzieś wiele pokoleń później i to też, uczciwie mówiąc, niespecjalnie konsekwentnie, bo jeszcze sam pamiętam czasy, kiedy ludzie z niepełnym podstawowym stanowili znaczny procent społeczeństwa. To trzeba po prostu brać pod uwagę, nic się na to nie poradzi. Żeby mieć w dyspozycji broń, trzeba być człowiekiem w pełni przewidywalnym i w pełni odpowiedzialnym, nawet w takiej sytuacji, która się zdarza większości ludzi, a już na pewno większości mężczyzn, czyli pod wpływem alkoholu. Nie może być tak, że kłótnie sąsiedzkie będą kończyły się sięganiem, w wypadku Szwajcarów, po broń maszynową, bo taką mają w domach. Tam, z tego co mi wiadomo, o ile to się zdarza, to niezmiernie rzadko. Nie jestem pewien, czy w Polsce nie zdarzałyby się wesela, na których by się ostro postrzelano. Jednak pięść, nawet silna, jest nieporównanie mniej groźna niż broń. Trzeba to brać pod uwagę, trzeba brać pod uwagę skutki i społeczeństwo, takie, jakie jest, a nie, jakie byśmy chcieli, żeby było. Trzeba wierzyć, że można je zmienić, to jest różnica między mną a ludźmi, którzy dzisiaj rządzą Polską – oni nie bardzo wierzą, że to, co u nas nie jest przedmiotem dumy można zmienić w jedno czy dwa pokolenia, a ja w to głęboko wierzę. "
żródło: jaroslawkaczynski.salon24.pl/288337,odpowiedzi-na-niektore-z-komentarzy-c-d