BFG stworzył sobie w ostatnim czasie otwartą linię kredytową w NBP na wypadek zawirowań czyli ewentualnych bankructw. Nie zmienia to jednak faktu, że BFG nie daje pełnej gwarancji.
Pojawiły się ostatnio informacje, że środki zgromadzone w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, w razie kłopotów banków mogą okazać się niewystarczające?
Janusz Szewczak:Bankowy Fundusz Gwarancyjny tworzony jest przez banki. Jak twierdzą niektórzy ekonomiści liczy 7 miliardów złotych. Tymczasem, jak mówi prezes BFG – 11 mld zł. W porównaniu z 500 mld zł w lokatach i oszczędnościach zgromadzonych w bankach, to zaledwie niewielki procent. Czyli gdyby doszło do jakiegoś oblężenia bankowych okienek, jakiegokolwiek banku w Polsce, uruchomiłoby to prawdziwą lawinę bankructw, bo nie wystarczyłoby pieniędzy z tego funduszu dla wszystkich poszkodowanych.
BFG stworzył sobie w ostatnim czasie otwartą linię kredytową w NBP na wypadek zawirowań czyli ewentualnych bankructw. Nie zmienia to jednak faktu, że BFG nie daje pełnej gwarancji.
Instytucja ta nie gwarantuje też zwrotu wszystkich oszczędności, bo np. nie obejmuje swym zakresem udziałów w tzw. jednostkach uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych, ubezpieczeń, tzw. struktur czyli lokat strukturyzowanych. Te bowiem podlegają innym przepisom.
Fikcją jest oczywiście górna granica gwarancji wypłat (do 100 tys. euro). Bo przecież rzadko który Polak posiada takie oszczędności, a blisko 60 proc. nie ma żadnych odłożonych pieniędzy.
Tylko czy w Polsce realne jest ryzyko upadłości któregoś z banków?
Mając świadomość zagrożeń w sektorze bankowym w Europie i w Polsce, przypomnijmy – w naszym kraju obecne są głównie banki zagraniczne, stosunkowo niedawno
BFG rozpoczął procedurę przygotowywania przepisów na wypadek bankructwa jakiegoś banku, konieczności jego ratowania i likwidacji.
Widać więc, że zagrożenia dla banków w Polsce, których właścicielami są stojące na krawędzi bankructwa włoskie, hiszpańskie czy portugalskie instytucje bankowe, realnie istnieją.
Na to wszystko dodatkowo nakłada się katastrofalny w skutkach projekt unii bankowej, który – o ile zostanie zaakceptowany przez polskie władze – będzie oznaczał całkowite pozbawienie Polski i Polaków wpływu na to, na co pójdą ich pieniądze. Potencjalnie więc, rząd wydając zgodę na przyłączenie się do unii bankowej i podporządkowując się Europejskiemu Bankowi Centralnemu, da przyzwolenie na to, by oszczędności Polaków posłużyły na ratowanie bankrutującego banku w Hiszpanii Portugalii, Francji czy we Włoszech. I wtedy BFG figa do tego.
Przecież zyski polskich banków w Polsce rosną. Z czego więc wynika słabość systemu?
Dzisiaj nawet plotka, nie mówiąc już o świadomym działaniu, może błyskawicznie rozłożyć na łopatki nawet dobrze funkcjonującą instytucje finansową. W tym również
bank. Gdyby tylko 10 proc. klientów udało się jednorazowo po swoje pieniądze, nawet do dużych banków obecnych w Polsce, musiałyby one upaść. BFG jest jedynie erzacem bezpieczeństwa, również z tego powodu, że wiele banków zagranicznych w Polsce dziś w dużej mierze to banki– wydmuszki, z wydrenowanymi kapitałami, na rzecz swych central zagranicznych.
Ten proceder trwa obecnie w najlepsze i sięga już poziomu blisko 20–25 mld zł. Część z tych banków, ma niesłychanie dziurawe bilanse i gigantyczne obciążenia, z tytułu udzielonych kredytów hipotecznych, głównie we franku szwajcarskim, których równowartość stanowi kwotę blisko 170 mld zł. Ich bezpieczeństwo w dużej mierze uzależnione jest od gwałtownego wzrostu lub spadku kursu złotego.
Zagraniczne banki–córki obecne w Polsce, udzieliły olbrzymich kredytów na rzecz firm budowlanych oraz na rzecz deweloperów. Mówi się, że mogą to być kwoty od 30 do 60 mld zł. W związku z licznymi już bankructwami firm budowlanych w Polsce i spodziewanymi dalszymi upadłościami, banki muszą liczyć się ze stratami. Mimo tego, wiele z nich ukrywa rozmiar prawdziwych zagrożeń, dokonując minimalnych odpisów i rezerw z tytułu kredytów zagrożonych lub całkowicie utraconych.
Przed BFG, zwłaszcza że dysponuje jak widać niewielkimi kwotami (między 7–11 mld zł), mogą stanąć olbrzymie wyzwania właśnie w sektorze bankowym. W przypadku przystąpienia zaś Polski do unii bankowej i paktu fiskalnego, ani nasz nadzór czyli Komisja Nadzoru Finansowego, ani BFG nie będą miały nic do powiedzenia co do losów pieniędzy polskich obywateli.
Co z naszymi oszczędnościami w Otwartych Funduszach Emerytalnych? Czy one są bezpieczne?
W debacie publicznej pojawiają się głosy domagające się zmiany formuły funkcjonowania rynku kapitałowego ubezpieczeń emerytalnych. To m.in. propozycja PIS–u, kóra słusznie daje nam minimum swobody i praw obywatelskich w tej mierze, proponując Polakom dobrowolność w wyborze ZUS lub OFE. Blisko 250 mld zł oszczędności Polaków w ramach OFE, są łakomym kąskiem głównie dla rządzących.
Niestety nie służą one Polakom i nie gwarantują na starość emerytom godziwych wypłat. Dzisiaj OFE służą, w głównej mierze, fantastycznym zyskom zarządzających i właścicieli Powszechnych Towarzystw Emerytalnych, którymi z reguły są duże zagraniczne grupy finansowe lub zagraniczne banki. OFE generują olbrzymią część nadal
rosnącego polskiego zadłużenia, które dzisiaj wynosi blisko 900 mld zł. Tak dalej być nie może. Trzeba dokonać całkowitej reformy OFE. Również w tym systemie gwarancje utrzymania swoich oszczędności i odzyskania ich na starość są żadne.
Zarówno w ZUS, jak i w OFE, przyzwoitych emerytur dla Polaków nie będzie. Trzeba więc generalnej przebudowy polskiego systemu finansowego, unarodowienia polskich długów i repolonizacji banków. Nie wolno dopuścić do ograniczeń czy likwidacji ostatniego polskiego podmiotu finansowego jakimi są polskie SKOK-i, których gwarancje wkładów są procentowo dwukrotnie większe w relacji do depozytów niż w przypadku BFG.
Wywiad opublikowany w dodatku „Pieniądze” do dziennika „Fakt”
Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK
Blog przeznaczony do publikacji materialów dziennikarzy obywatelskich przygotowanych na zlecenie Nowego Ekranu lub artykulów i listów nadeslanych do Redakcji