Gdyby Polska nie należała do bloku wschodniego (socjalistycznego), to Karol Wojtyła nie zostałby najprawdopodobniej papieżem. Watykan pod presją USA? JP II nie zmienił Polski z ludowej na demokratyczną, ale jego wybór wzmocnił pozycję Kościoła.
Coraz częściej wydaje mi się wielce prawdopodobnym, ze wybór Jana Pawła II był tylko implikacją Zimnej Wojny. Był tym, czym kapitalistyczny Zachód chciał rozbić i wygrać z obozem socjalistycznym, wykorzystując do tego fakt, ze Polska była najmniej zideologizowanym krajem w bloku socjalistycznym, w którym pozostały istotne elementy "reakcji", takie jak powszechność drobnych gospodarstw chłopskich na wsi, nieumiejętnosć osłabienia kościoła rzymskokatolickiego przez władze, skutkujące nadal wysokim stopniem religijności Polaków, istniejace od połowy XIX wieku silnie rozbudowane sieci emigracyjne do USA, Kanady, Niemiec, Francji, dość silna w porównaniu z innymi krajami pozycja prywatnego handlu i rzemiosła w miastach. Ta polska specyfika, będąca słabością ideologiczna nominalnie pełnego socjalistycznego wyrazu panstwa na pewno została wzięta pod uwagę przy konklawe 1978. Wybór był istotny – duchowny z bloku wschodniego. Był to istny prztyczek Watykanu wobec ZSRR bez użycia czołgów ( a ile ten papiez ma czołgów?). Rzecz jednak w tym, ze w samym konklawe zdarzają się różnorodne naciski różnych sił w świecie katolickim i dominujących w nim państw. Nie dziwne byłoby to, iż w wyborze karola Wojtyły na stanowisko papieża udział mogli wziąć (ukrycie np. jako doradcy, konsultanci biskupów lub też biskupi-agenci specjalni) ludzie CIA. Znana jest historia wielu przewrotów dokonywanych przez tę instytucję w Ameryce Południowej. Dlaczego więc nie mógłby CIA wziąć udział (nawet przy aprobacie lub zadowoleniu dostojnikow watykańskich i innych) w wyłonieniu na papieża człowieka z bloku, który będąc inspiracją dla religijnych ludzi, mógłby kruszyć bezwyznaniowe struktury panstwa socjalistycznego.
Oczywiście nie bądźmy naiwni, mówiąc ze to Jan Paweł II obalił komunizm, bo nie mógł miec na to wielkiego wpływu. Miał wpływ np. na ludzi Solidarności, stając sie dla nich inspiracją, ale Solidarność poległa w czasie stanu wojennego. Późniejsza Solidarność, ta z 1989 to struktura znacznie osłabiona i wyczerpana, a wielu jej członków miało szczęście, ze PZPR chciała sie z nimi dogadywać i uwzględniła właśnie Solidarność jako opozycję wobec siebie. No, ale kogoś trzeba było wybrać, a władze uznały, ze jest chociaz potrzebne minimum demokracji jako warunek większej w przyszłości legitymizacji ze strony społeczenstwa. Prawdopodobnie osłabienie militarne i gospodarcze w latach 80. było pierwotną przyczyną zmian, jakie czynili np. Rakowski w Polsce czy Gorbaczow w ZSRR, choc mozna wskazac też na fale demokratyzacji, jaka miała miejsce w latach 80. w Ameryce Łacińskiej, gdzie "nasi sukinsyni" USA upadali jeden po drugim, grzebiąc rządy junt w niebycie.
Tak więc msze Jana Pawła II nie miały na proces duzego wpływu, a jeśli w ogóle miały, to był to wpływ niewielki. Nie miały tez wpływu słowa Jana Pawła II. Bo i wtedy Polacy go nie słuchali podobnie jak dziś. W latach 80. powszechne było picie w pracy alkoholu i w ogóle to wszędzie. A jak to sie ma do słów papieża o moralnym życiu? Owszem, JP II niekiedy lekko krytycznie ustosunkowywał sie do władz PRL, a jednak na otwarta krytykę ich sobie nie pozwalał. Ważniejszy był wybór JP II na papieża. Był to mocny prztyczek bloku zachodniego w nos bloku wschodniego, zwłaszcza mozna to tak odebrac w Polsce, gdzie po prosperity gierkowskiej (kiedy partyjni to byli nasi i swojacy) nastał kryzys gospodarczy i kiedy to swoi (nie tam żadne sowiety itp., prawie nikt wtedy tak nie myślał) stali się obcy, a społeczeństwo potrzebujące nowego "lidera" po Gierku wybrało sobie JP II. Wpływ jego nie mógł być na "naród polski" jednak duży, bo JP II wizytował Polskę co kilka lat, a nie był na miejscu. Kościół rzymskokatolicki w Polsce mógł natomiast świętować. Mogli oto mowić Polakom, ze dostali najważniejsego człowieka na świecie (choć nie był takim istotnie), a w dodatku władze przyznawały co roku setki pozwoleń na budowę kościołów, co uczyniło Polskę największym placem budowy kościołów w latach 80. Bardziej niż jakiekolwiek mowy i nauki papieskie socjalizm podkopały same władze, które w latach 70. zadłuzyły się właśnie na kapitalistycznym zachodzie, zliberalizowały przepływ osób tak, ze na przełomie lat 70. i 80.pojawiły się na Podhalu, Podkarpaciu i Podlasiu, a takze w większych ośrodkach miejskich prawie zapomniane od pół wieku "saksy", które po tylu latach mogły wydawac się powrotem do reakcyjnych czasów Polskli międzywojennej, kiedy emigracja zarobkowa miała swój sens i cel, a takze pozwoliły Kościołowi nawet powiększyc swoją potegę.
Przykład JP II pokazuje, ze wybór papieza może wynikac z aktualnej sytuacji ideologicznej na świecie. Zimnowojenna konfrontacja na wielu polach (choć odprężona w latach 70.) nie ustawała. Watykan dokonując wyboru Polaka na to stanowisko chciał pokazać, ze zadne podziały ideologiczne na niego nie działają i nawt człowiek z kraju socjalistycznego i formalnie areligijnego moze zostac papieżem. W tym sensie był to prztyczek w nos, czy tylko watykański, czy moze wpływ mieli też Amerykanie? Choć z powodu tej decyzji Watykan mógł oględnie tłumaczyć decydentom krajów socjalistycznych swoje otwarcie na zmiany i kontynuację reform z Soboru Watykańskiego II, które miały polegać też na równouprawnieniu świata kapitalistycznego i socjalistyczego, a nawet na docenieniu humanistycznego aspektu socjalizmu. W kazdym razie władze PRL chcąc nie chcąc szybko zaakceptowały papieża-Polaka, a moze nawet z tego faktu były uradowane? Dlaczego, bo mogły narodowi tłumaczyć, ze socjalizm dał Polakom pierwszego papieza i tym samym umocnił pozycję Polski w dziejach. Czy, jeśli blok wschoni nie istniałby, to polski obywatel zostałby papieżem? Moim zdaniem, mało prawdopodobne, bo nie byłoby wtedy politycznego powodu, dla którego ktoś z Polski mógłby zostać papieżem. Za socjalizmu szeroko rozumiany Zachód bardziej sie z Polską liczył. Dlaczego? Drugi kraj pod względem ludności w bloku, drugi po ZSRR. A gdy jesteśmy w kapitalistycznym świecie europejskich państw, to juz niczym się nie wyróżniamy oraz jesteśmy gdzieś daleko. Przed nami Niemcy, Francuzi, Anglicy, Włosi i Hiszpanie, a w niektórych dziedzinach nawet mali Holendrzy czy Szwedzi. Papiezem w innej sytuacji zostałby najpewniej jakis Włoch lub Niemiec, jak to bywało najczęściej i jak wróciło to teraz "w normalnym świecie" jednokierunkowym, gdzie papiezem został kard. Ratzinger. Z Francuzami jest trochę inaczej, bo wymyślili swoich własnych papieży w Awinione, a potem Rewolucja i zniesienie konkordatu. To dlatego się nie liczą. A my przygodę z Karolem Wojtyłą jako papieżem mieliśmy przez przypadek, przez fakt, ze znaleźliśmy się po wschodniej strony kurtyny i przez to byliśmy bardziej widoczni w świecie,jako drudzy w ważnym bloku ideologiczno-gospodarczym po ZSRR.