Jakiego rządu nam trzeba?
Nie ukrywam rozczarowania i to nie z powodu wskazanego przez Jarosława Kaczyńskiego kandydata na premiera, który poza wszystkim innym nie może być gorszy od Marcinkiewicza, ale z powodu zgłoszonej w ten sposób rezygnacji, a nawet kapitulacji.
W sytuacji, w której się Polska znajduje nie wystarczy żaden rząd „fachowców”, potrzebny jest rząd rewolucyjny z olbrzymimi pełnomocnictwami.
Na czele takiego rządu może stanąć tylko przywódca ruchu ogólnonarodowego posiadający odpowiedni mandat ze strony narodu, a nie parlamentu, specjaliści z różnych dziedzin potrzebni są wyłącznie, jako wykonawcy programu wywodzącego się z idei budowy państwa suwerennego inicjującego dynamiczny wszechstronny rozwój ze szczególnym uwzględnieniem gospodarki w celu zaangażowania maksimum sił i stworzenia warunków do powrotu rodaków przebywających na przymusowym wygnaniu.
Rząd „pozaparlamentarny” w naszych warunkach oznacza z jednej strony okrojenie jego pełnomocnictw, a z drugiej skazanie na bezwzględne ataki nie tylko za niepowodzenia, ale za każde posunięcie, które natychmiast spotka się z dywersyjnymi działaniami ze strony układu trzymającego rzeczywistą władzę w Polsce.
Jego los można z góry przewidzieć, jeżeli chce się realnych zmian to trzeba obalić nie tylko rząd Tuska, ale przede wszystkim cały układ, a na to trzeba nie 100 czy 200 tysięcy na ulicach Warszawy, tylko pół miliona. Alternatywnie wystarczy wygranie wyborów w skali dwóch trzecich w celu zmiany konstytucji, na to jednak przy obecnym systemie „liczenia głosów” nie widać szans.
Realną szansą jest rząd rewolucyjny i to możliwie jak najszybciej, następny może być już bolszewickiego chowu.
Tandem Jarosław Kaczyński i Piotr Duda ma szanse na przeprowadzenie w Polsce zmian działając z otwartą przyłbicą i z czytelnym programem nie tylko gospodarczym, ale obejmującym budowę od podstaw niezawisłego państwa Polaków.