Najbardziej poniżająca jest sytuacja kogoś, komu plują w twarz, co widzą wszyscy, a tylko ten opluwany z uporem udaje, iż nic się nie dzieje
Piotr Skwieciński w ważnym komentarzu w „Rzeczpospolitej” dotyczącym zabiegów Radosława Sikorskiego ws. zwrotu przez Rosję wraku TU-154M pisze m.in. o fałszywych bojaźniach tych, którzy nie chcą rozdrażnić Moskwy.
Wśród krytykowanych komentatorów wymienia szefa SLD Leszka Millera, polityków Ruchu Palikota, prezentera Polsatu Jarosława Gugałę Jarosława Gugałę czy zastępcę redaktora naczelnego „Rz” Bartosza Węglarczyka. Wszyscy oni w podobny sposób ganili ministra spraw zagranicznych za „irytowanie Rosji”, stawianie jej pod ścianą
Dziwi też to, że wypowiadający się w tym duchu uważają, iż jeśli Polska „postawi się" Rosji, to grozi nam straszny horror – „Rosjanie się zirytują". Pomińmy już fakt, że tak mówić może (zakładając oczywiście, że mówiący jest szczery) jedynie ktoś, kto o Rosji nie wie nic
– pisze Skwieciński. Jego zdaniem rosyjskie władze mają do perfekcji opanowane stosowanie chwytu erystycznego "jesteśmy nieprzewidywalni, rozdrażnieni, możemy zrobić straszne rzeczy".
Ale to tylko – właśnie – chwyt erystyczny, manewr zmierzający do przestraszenia partnera. Tak naprawdę bowiem Rosjanie są do bólu pragmatyczni. Znacznie ważniejsze jest pytanie: a przyjmijmy, że się zirytują, i co, rozpoczną wojnę?
Powiedzmy sobie szczerze, stosunki polsko-rosyjskie nie są dobre w żadnej sferze. Katalog kroków, którymi Rosja mogłaby Polsce zagrozić, a które nie wychodziłyby poza zakres działań uznanych za w miarę normalne w czasach pokojowych, nie jest zbyt szeroki. Z całym szacunkiem dla interesów polskich producentów spożywczych, którzy straciliby na kolejnej „wojnie mięsnej”.
Według publicysty groźba „zirytowania się Rosjan”, odwołująca się do okołorosyjskich kompleksów, czyni nam psychologiczną krzywdę.
Były korespondent „Rzeczpospolitej” w Moskwie jednoznacznie stwierdza, że szarża Sikorskiego jest spóźniona.
Platformerski rząd przez lata był w kwestii smoleńskiej zakładnikiem sytuacji z 2010 roku, kiedy to – jak wszystko na to wskazuje – wszedł z rządzącymi Rosją w porozumienie w celu maksymalnego osłabienia rangi katyńskiej wizyty prezydenta Kaczyńskiego.
Kierował się też założeniem o prymacie zwycięstwa w wewnątrzpolskiej wojnie politycznej (czyli ostatecznego wdeptania PiS w ziemię) nad wszystkim innym. Czyli – również nad ustaleniem prawdy o katastrofie smoleńskiej. Cała ta sytuacja owocowała swego rodzaju obezwładnieniem Platformy. Uniemożliwiała jej politykom zbyt daleko idący sprzeciw wobec kolejnych aktów kremlowskiej arogancji.
Dziś polittechnolodzy PO doszli najwyraźniej do wniosku, że dalsze kontynuowanie tej linii będzie dla partii zgubne.
Skwieciński rozważa też czarny scenariusz, w którym Rossjanie nie oddają nam wraku nigdy, bo okazuje on im się potrzebny jako dowód w postępowaniu sądowym. W scenariuszu pozytywnym, kluczową role może odegrać właśnie Unia Europejska, która dla Moskwy jest ważnym partnerem i w której Kreml zabiega o wiele spraw (m.in. zniesienie wiz).
A na stanowisko zajmowane przez Unię Polska jako duży kraj członkowski może mieć wpływ. Polskie możliwości w tej mierze są, zapewniam, traktowane w Moskwie zupełnie poważnie.
Moskwa nie oddaje nam wraku głównie dlatego, że tak nakazuje rosyjska psychologia urzędnicza. Różni się ona od naszej m.in. tym, że w naszej kulturze sytuacja, w której ktoś ma do nas o coś pretensje, jest problemem, a więc czymś negatywnym. W rosyjskiej kulturze państwowej jest dokładnie odwrotnie.
„Mają o coś do nas pretensje, czegoś od nas chcą? Świetnie! W takim razie mamy argument przetargowy, mamy przewagę!". Tego, co stanowi o przewadze (w tym wypadku wraku), nie oddaje się, bo wtedy przecież straci się przewagę. No, chyba że za to coś partner dobrze zapłaci… Albo – potrafi nas zmusić.
Na koniec Skwieciński rozprawia się z tymi, którzy uważają, że samo zwrócenie się o pomoc do Unii Europejskiej poniżyło Polskę.
Jeśli w ogóle w sferze relacji międzypaństwowych istnieje miejsce dla emocji, w tym takich jak odczuwanie poniżenia, to najbardziej poniżająca jest sytuacja kogoś, komu plują w twarz, co widzą wszyscy, a tylko ten opluwany z uporem udaje, iż nic się nie dzieje. Że po prostu pada deszcz. Takim kimś ci, którzy oglądają tę sytuację, po prostu gardzą. Natomiast wizerunkowa sytuacja kogoś, kto wprawdzie jest bezsilny i nie jest w stanie wywalczyć dla siebie sprawiedliwości, ale przynajmniej otwarcie to stwierdza, jest o niebo lepsza.
Zdaniem autora teraz potrzebna jest już tylko konsekwencja rządu Donalda Tuska.
Czy zechce pójść za ciosem i podjąć w sprawie wraku realne działania na płaszczyźnie europejskiej, ryzykując tym samym autokorektę swojego wizerunku – wizerunku europrymusów żyjących ze wszystkimi dobrze i dlatego lubianych na zachodnich salonach.
Będzie to pewien sprawdzian jego intencji
– konkluduje Skwieciński.
Cały tekst w „Rzeczpospolitej”.
Na próżno oczekuje pan Skwieciński Tuskowej konsekwencji i inteligencji, wizerunek Tuska na salonach też jest dawno ustalony jako chłopaka, klepaka, którego można PO ramieniu lub plecach poklepać dla obiektywów kamer i aparatów fotograficznych wszyscy wiedzą że jest mniej niż zer, zresztą tak jak Wałęsa dla PR i klaki.
Chcąc z Rosjanami twardo negocjować to trzeba mieć cojones a nie wydmuszki z których, robiło się kiedyś chinkowe pajace, które pózniej na choince ciągane za gumkę śmiesznie POdskakiwały jak Tusk Putinowi, któremu Tusk może skoczyć tam gdzie Putin może go w dupę pocałować, to nie ten typ ludzi panie Skwieciński co to faktycznie coś mogą, to służalcze cienkie oślizgłe glizdy, które przed silnym szybko chowają się w ziemi a na żer wychodzą nocą a które trzeba powyciągać z naszej Polskiej gleby aby nie szkodziły więcej.
"My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśmy nie stroną zaczepną, a obronną!". /Józef Mackiewicz dla mieniących się antykomunistami/