Nie mam bladego pojęcia, czy w 2012 roku USA zaatakują Iran, czy kryzys euro pogrąży Włochy lub jaka będzie przyszłość Korei Północnej. Ale mam niejakie przeczucia co do tego, jaka będzie polska polityka w tym roku.
Najważniejsze – to będzie rok, który nie przyniesie niczego nowego na naszym krajowym podwórku. Będzie więc za 12 miesięcy mniej więcej tak, jak jest teraz. Jedyną ważną zmienną może okazać się zamiana PSL na SLD lub Ruch Palikota jako koalicjanta Platformy Obywatelskiej. Gdyby to się dokonało, oznaczałoby to, że będziemy mieli do czynienia z rządem centrolewicowym i odejściem kilkunastu posłów z partii Tuska lub buntem wewnątrzpartyjnym w PO. Ale prawdopodobieństwo takiego scenariusza uważam za małe.
Tak więc – nic się specjalnego nie stanie i nic specjalnego się nie zmieni. Platforma będzie dominować, PiS będzie prowadziło swoją nieskuteczną walkę o odzyskanie zaufania społecznego na poziomie powyżej 30%, a na lewicy trwać będzie wojna Millerowo-Palikotowa. Sytuacja materialna Polaków będzie się pogarszać, a pozycja naszego kraju słabnąć, ale nie wpłynie to drastycznie na zmiany w opiniach naszych rodaków. Wciąż najbardziej ukochanym polskim politykiem będzie prezydent, a najbardziej znienawidzonymi będą Jarosław Kaczyński i Janusz Palikot. Prawica pozapisowska (czy też post-pisowska) będzie się jednoczyć. I jednoczyć.
Oczywiście, nie oznacza to, że to będzie spokojny rok. O nie – wprost przeciwnie! Nie zabraknie nam i ostrych starć słownych, i wycieczek osobistych, i tymczasowych wahnięć w sondażach. Fani ostrej jazdy bez trzymanki dostaną swoją porcję wrażeń – o to możemy być spokojni (politycy polscy dobrze znają swoje rzemiosło i wiedzą, jakiej rozrywki dostarczać znudzonej i rozkapryszonej publice). Będziemy mieli do czynienia z przeniesieniem na polski grunt widowiska, które w Holandii zbulwersowało część ludzi – doszło tam w telewizji do uczty kanibalskiej. Dwóch dżentelmenów spożywało na oczach milionów widzów kawałki swojego ciała (odpowiednio wcześniej przyrządzone przez kucharza). To samo codziennie będziemy mogli oglądać na Wiejskiej. Z tą tylko różnicą, że nasi politycy nie będą chcieli poprzestać jedynie na konsumpcji kawałka swojego przeciwnika – oni będą się starali zeżreć swojego oponenta w całości i to bez zbędnych kucharskich ceregieli. Ale – jak to już u nas – nic z tego na końcu nie wyjdzie i będzie jeno kupa śmichu.
Będą się oni oddawać owemu politycznemu kanibalizmowi tym ochotniej, im bardziej sytuacja będzie stabilna i irytująco petryfikująca obecny stan. A właśnie na to się zanosi – czeka nas rok, w którym nic ( w sensie wagi politycznej) się nie stanie. Miłego ziewania………