Od wczoraj od godziny 12 w mediach trwa wręcz licytacja, kto mocniej dowali profesorowi Glińskiemu. Zapraszani są tylko ci politolodzy i inni eksperci, którzy od zawsze tylko i wyłącznie krytykowali PiS i prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
1. Od wczoraj od godziny 12 w mediach trwa wręcz licytacja, kto mocniej dowali profesorowi Glińskiemu. Zapraszani są tylko ci politolodzy i inni eksperci, którzy od zawsze tylko i wyłącznie krytykowali Prawo i Sprawiedliwość i prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Kaczyński przecież nie mógł przedstawić jako kandydata na premiera nikogo wartościowego, bo kto chciałby z nim współpracować, przecież wiadomo, że to on chce być premierem.
Nawet fakt, że Kaczyński po przedstawieniu profesora Piotra Glińskiego i uzasadnieniu konieczności przeprowadzenia w tym Sejmie wniosku o konstruktywne wotum nieufności dla premiera Tuska, szybko opuścił konferencję prasową, został natychmiast przedstawiony jako cyniczne opuszczenie kandydata i zostawienie go na pastwę dziennikarzy.
A przecież to oczywiste, że prezes Kaczyński po zaprezentowaniu kandydata na premiera powinien wyjść, chodziło o to, że skoro ma być on szefem rządu pozaparlamentarnego, to trudno aby przy przedstawianiu głównych zamierzeń jego rządu towarzyszył mu tylko lider jednej partii.
2. Profesor Gliński zadziwiająco sprawnie i bez widocznej w takich przypadkach tremy (do tej pory nie zajmował się przecież działalnością polityczną), przedstawił nie tylko diagnozę sytuacji gospodarczej i społecznej w Polsce ale także 5 punktowy plan najważniejszych zadań jego rządu.
Są to: zastąpienie niesprawnego rządu Tuska, rządem ekspertów, natychmiastowe przeciwdziałanie kryzysowi gospodarczemu i społecznemu, sprawne bieżące administrowanie krajem, przedstawienie wizji rozwojowej Polski oraz strategii wprowadzenia niezbędnych reform długofalowych, zmiana stylu uprawiania polityki w Polsce poprzez maksymalne wykorzystanie tego co łączy Polaków.
Trudno z tymi zamierzeniami polemizować, zwłaszcza jeżeli rozumie się ideę rządu technicznego, który miałby najpóźniej za kilkanaście miesięcy przygotować przedterminowe wybory parlamentarne.
3. Ale już pierwsze pytania dziennikarza i to telewizji publicznej, wcale nie dotyczyły tego co przedstawił profesor Gliński ale tego dlaczego podjął się takiej „straceńczej” misji i co w zamian dostanie jako nagrodę.
Dziennikarz bez żadnego zażenowania zapytał czy to prawda, że prezes Kaczyński obiecał mu pierwsze miejsce na liście w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Profesor zwrócił mu uwagę, że to pytanie co najmniej nie stosowne ale ten brnął dalej i domagał się odpowiedzi.
Później pytania zadawali głównie dziennikarze z TVN 24 i w zasadzie żadne z nich nawet nie nawiązywało do przedstawionej przez profesora Glińskiego diagnozy – „polskie sprawy od dłuższego czasu idą w złą stronę”, ani do głównych zadań jego rządu.
Były nawet próby przepytania go z zawartości projektu budżetu na 2013 roku, który w poprzednim tygodniu został ostatecznie przyjęty przez rząd i trafił do Sejmu co tylko dodatkowo pokazuje jakie były prawdziwe intencje pytających.
4. Najważniejszy jednak problem podnoszony zarówno przez dziennikarzy na konferencji prasowej jak i tzw. ekspertów w mediach to nierealność misji profesora Glińskiego.
Skoro cała opozycja ma tylko 226 głosów to nawet gdyby w jedności zagłosowała za rządem eksperckim to zabraknie do jego powołania 5 głosów.
Rzadko kto zwrócił uwagę na ważne zdanie wypowiedziane przez profesora Glińskiego na konferencji prasowej, które moim zdaniem oddaje istotę próby jakiej się podjął.
Otóż zauważył on, że głosując nad jego kandydaturą każda posłanka i każdy poseł stanie przed wyborem czy dalej podtrzymywać rząd który jak wyraźnie widać nie daje sobie rady z rządzeniem i ponieść konsekwencje jego wszystkich niepowodzeń i zaniechań, które zaczynają się już toczyć jak swoista kula śniegowa, czy też postawić na rząd ekspercki, który daje gwarancję, że przez najbliższe kilkanaście miesięcy, będzie się zajmował najważniejszymi problemami Polaków.
To rzeczywiście może być ważny test dla kilkunastu posłów rządzącej koalicji, którzy już parę razy dali wyraz w głosowaniach, że dyscyplina partyjna za wszelką cenę ich jednak nie interesuje.