JAKA BĘDZIE PRZYSZŁOŚĆ TYSKIEGO SZPITALA?
05/02/2012
475 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Wszelkie napięcia, konflikty pomiędzy władzą państwową a samorządami: lekarskim czy aptekarskim uderzają w chorego, niszczą zaufanie do państwa i jego organów, do lekarzy, farmaceutów, rodzą frustrację i pogłębiają nasz niepokój. (abp W. Skworc)
Wciąż wielkie emocje wywołuje wśród tyszan problem szpitala wojewódzkiego. W ubiegłym roku byliśmy świadkami działań poprzedniego dyrektora, który zamykał poszczególne oddziały, zwalniał personel. Kto wówczas się leczył w tyskiej lecznicy trafiał na chaos, wielką niepewność. Na początku 2012 roku doszły kolejne powody do niepokoju, gdy do mediów trafiła wiadomość, że p.o. obowiązki dyrektora szpitala została M. Szulc. Nowa pani dyrektor dała się poznać wcześniej jako kandydatka na prezydenta miasta Tychy z ramienia Platformy Obywatelskiej w kampanii 2010 roku. Niewiele dziś wiadomo o jej planach ratowania szpitala, a sytuacja staje się coraz trudniejsza.
W tym kontekście „rewelacją” okazały się słowa prezydenta miasta Tychy A. Dziuby wypowiedziane na sesji Rady Miasta 26 stycznia 2012 roku: „Żeby pić piwo nie trzeba mieć browaru, żeby się leczyć nie trzeba mieć szpitala. Nie jest tak, że w każdym mieście nawet wielkości Tychów jest szpital, czy musi być szpital. Zapewnienie opieki mieszkańcom może polegać na tym, że mają dostęp do szpitala odległego o 10, 15, 20 km. Są miasta, które do szpitala mają kilkadziesiąt kilometrów (…) I to jest jak gdyby mniejsze zło.”Szkoda, że autor tych słów nie sprecyzował, jakie miasta miał na myśli, wypowiadając te słowa, bo fakty temu przeczą. Przytoczmy przykład gmin o podobnej liczbie mieszkańców, np. Chorzów, Bytom, Sosnowiec, Bielsko-Biała, gdzie funkcjonuje po kilka szpitali, w tym również wojewódzkie i nie słychać o ich likwidacji. Cóż można powiedzieć wobec takiej ignorancji mieszkańców ponad 130-tysięcznego miasta?
Zapewne postawienie na równym poziomie przez pana prezydenta picia piwa i usługi medycznej świadczy o sporej niewiedzy tyskiego włodarza. Złocisty napój jest szeroko dostępny w każdym sklepiku osiedlowym, a wizyta u specjalisty wiąże się w Tychach z kilkumiesięczną kolejką, a niejednym przypadku kilkuletnią. Mało tego – statystyki odnotowują jeden z największych przyrostów naturalnych w naszym mieście, ale naszych dzieci nie ma gdzie leczyć! Dostępność usług specjalistycznych dla najmłodszych tyszan polega na zapisaniu się do szpitala w Ligocie i wielomiesięcznym oczekiwaniu na wizytę. Kto ma małe dzieci w Tychach doskonale o tym wie. Pan prezydent ma na to receptę – dostępność usług zapewnią szpitale w Mikołowie, Katowicach, Pszczynie, itd. Warto upomnieć się o los seniorów, których w Tychach mieszka znaczna liczba. Pewnie nie pojadą do oddalonego o 10, 15, 20 km szpitala, bo nie będą mieli czym, albo po prostu zgubią się w obcym otoczeniu. Na tym polega recepta pana prezydenta na trudności tyskiego szpitala wojewódzkiego.
Członkowie Solidarnej Polski w Tychach nie chcą patrzeć biernie na katastrofalną sytuację Szpitala Wojewódzkiego. 20 stycznia 2012 roku skierowaliśmy do Marszałka Województwa Śląskiego Adama Matusiewicza pismo z prośbą o wyjaśnienie sytuacji szpitala i jego przyszłości. Urząd Marszałkowski jest organem prowadzącym placówkę i dlatego wystosowano zaproszenie na spotkanie w mieście, aby bezpośrednio u źródła znaleźć odpowiedzi na nurtujące tyszan pytania. Wobec braku reakcji na oficjalne pismo zamierzamy się udać na najbliższą sesję Sejmiku Województwa Śląskiego (tj. 13 lutego 2012 o godzinie 10.00 ul. Ligonia 46 Katowice) z prośbą o udzielnie odpowiedzi na nasze pytania.
(e.w.) Solidarna Polska Tychy