Bez kategorii
Like

Jak zostałem wrogiem PiS

08/07/2011
317 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Wśród niezależnych blogerów, niezależnych czyli takich, którzy ujawnili swoje dane osobowe i pisząc pod nickiem, mają jeszcze nazwisko, Toyah i ja byliśmy najbardziej rozpoznawalnymi zwolennikami Prawa i Sprawiedliwości.

0


 
Wśród niezależnych blogerów, niezależnych czyli takich, którzy ujawnili swoje dane osobowe i pisząc pod nickiem, mają jeszcze nazwisko, Toyah i ja byliśmy najbardziej rozpoznawalnymi zwolennikami Prawa i Sprawiedliwości. I jesteśmy nimi nadal. Jeśli wszystko pójdzie dobrze wydam w sierpniu książkę Toyaha. Grubą jak nie wiem co, zawierającą jego felietony sprzed Tragedii Smoleńskiej. Wiecie, ten najlepsze i najmocniejsze. Te przy których wszyscy płakali, które przekonywały wszystkich do tego, że sukces polityczny bez kłamstwa możliwy jest tylko z PiS. To będzie naprawdę znakomita książka.

 

Ja również miałem wydać swoje polityczne felietony w sierpniu, ale w związku ze sprawą, którą trupowi mojej matki wytoczył SKOK wstrzymam się trochę i zobaczę jak to wszystko się rozwinie.

 

Tekst wczorajszy o SKOK, który umieściłem w salonie, NE, Niepoprawnych i w Niezależnej wywołał pewną reakcję, a ja wiem dziś tyle o SKOK, o zasadach jakimi się ta instytucja rządzi i o tym kto jest tam ważny, a kto nie, że właściwie mogę się tą sprawą jakoś tam w miarę skutecznie myślę, zająć sam. Nie obejdzie się po drodze bez jakiegoś prawnika, ale jestem dobrej myśli. Chciałbym tu przy okazji podziękować wszystkim moim adwersarzom, wszystkimi ideowym przeciwnikom, z którymi toczyłem boje na blogach, a którzy wczoraj solidaryzowali się ze mną i podsunęli mi kilka dobrych rad. Dziękuję też wszystkim tym zwolennikom PiS, którzy znając realia milczeli po prostu i nie komentowali.

 

Osobny akapit chciałbym poświęcić komentatorom z Niezależnej gdzie stale reklamowany jest SKOK i ponoć nawet dyżuruje jakaś pani wyjaśniająca wątpliwości ludziom, którzy chcą zaciągnąć w SKOK pożyczkę. Otóż pojawiła się pod moim wczorajszym tekstem grupa „życzliwych” i „dobrze wspominających SKOK” czytelników, którzy nazwali mnie wrogiem PIS, agentem WSI i przedstawili w słowach barwnych swoje znakomite wręcz relacje z kasą Stefczyka i innymi kasami. To jest bardzo ciekawe z socjologicznego punktu widzenia. Kiedy bowiem chciałem założyć blog na Niezależnej musiałem się w tej sprawie zwrócić do pana Darskiego, choć wiem, że innym udawało się to po prostu. Ergo nie byłem „swój”, tak samo jak „swój” nie jest Toyah mimo setek felietonów popierających Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Mimo najlepszego pióra w sieci i mimo energii polemicznej i publicystycznej, która starczyłaby za dziesięciu Sakiewiczów. „Swoi” są ci, którzy wczoraj wleźli na mój blog i niczym pracownicy fabryki motocykli WSK, których „oszukał agitator Solidarności” zaczęli zachwalać partię i jej pomysły. Tak to wygląda. Zajrzyjcie tam, bo można się nieźle pośmiać.

 

Teraz napiszę coś co z pewnością ucieszy ludzi sukcesu i rozmaite gwiazdy blogosfery takie jak Freeman czy jemu podobni. Otóż jestem po tym wczorajszym dniu, po informacjach, które uzyskałem, przekonany, że PiS przegra wybory. Nie można bowiem wyborów wygrać stawiając na ludzi niezdecydowanych, słabych, oszukujących siebie i innych. To się po prostu nie uda. Nie można mając za sojusznika Kasę Stefczyka startować w jednym zawodach z ruską agenturą, bo to jest przysłowiowa walka byka z parowozem. Nie wiem jaka jest przyszłość przed Prawem i Sprawiedliwością, sądzę jednak, że niewesoła. Myślę, że po odstawieniu na boczny tor Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego lub jakimś miękkim ich zneutralizowaniu, PiS zamieni się w partię „menedżerów średniego szczebla”. Takich powiatowych kacyków, którzy prowadzą zakłady pogrzebowe, kasy pożyczkowe, albo mniejsze supermarkety, a Polska to dla nich może być kiełbasa ewentualnie wódka. No i biznes oczywiście. I tak właśnie zacznie się drugi etap przerabiania Polski na niemiecki land ze słowiańską ludnością, od przekonania prominentnych członków PiS, że Polska to biznes.

 

Ponieważ w przeciwieństwie do komentujących wczoraj mój tekst w Niezależnej, ani ja ani Toyah nie bierzemy pieniędzy za popieranie Prawa i Sprawiedliwości czyni to naszą sytuację niesłychanie komfortową. Nie można nam zarzucić koniunkturalizmu, ani próby ubicia na boku jakiegoś interesu. Piszemy to z przekonania. I niestety nie mamy złudzeń. Istotą zaś złudzeń, również politycznych, jest to, że tworzy się je za pomocą upominków, obietnic i pieniędzy. Często drobnych, ale jednak. Otóż – co chciałem podkreślić – klaka nie wygra wyborów, nawet dobrze opłacona. Klaka może tylko klaskać i nic więcej.

 

Posłuchajmy więc jak klaszczą, bo w tym klaskaniu słychać wyraźnie odgłos nadchodzącej klęski. I nie wiem doprawdy ile razy ludzi ci muszą jeszcze przegrać, by zacząć wreszcie myśleć o sukcesie. Ilu ludzi muszą do siebie zniechęcić z ilu zrobić wrogów, by dotarło do nich wreszcie, że są do niczego. Podtrzymuję to co kiedyś napisałem; PiS to Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Mariusz Kamiński i pamięć po prezydencie. To jest niestety za mało osób by utworzyć radę ministrów.

 

Napiszę jeszcze coś o tak zwanym twardym elektoracie PiS. Coś w co sam nie mogę uwierzyć, a co jest – myślę – samą esencją nadchodzącej klęski. Oto wpisuje się pod moim blogiem na Niezależnej pewna pani, która powtarza kwestię mniej więcej taką: bardzo ciekawe są te pana teksty, ale za długie. Nie nadają się na blog, bo jak ich nie mogę doczytać do końca. Poza tym one odwracają uwagę ludzi od spraw najważniejszych i przez to są szkodliwe.

 

Kalif Umar, który kazał spalić bibliotekę Aleksandryjską, choć są tacy, którzy twierdzą, że zrobili to Bizantyjczycy, ja nie wiem jak było naprawdę, ale skłaniałbym się raczej do Umara, który wjechał do miasta na białym wielbłądzie, tak więc Umar miał za sobą potężną armię. Armia ta gwarantowała mu bezkarność i dawała możliwość nie liczenia się z nikim i z niczym, nawet z całą tradycją antyczną, którą przekreślił jedną decyzją.

 

Pani, która wpisuje te komentarze jest zapewne przekonana o swojej słuszności, reprezentuje tak zwany twardy elektorat, który nie przeżył jeszcze żadnej klęski, bo zawsze odnosi zwycięstwa moralne i zawsze jest po tej stronie, po której być powinien. Każdy zaś kto ma wątpliwości jest wrogiem tego elektoratu i ja to rozumiem. Tyle, że my tu nie polemizujemy na temat sensu modlitwy pod przydrożną kapliczką, ale dyskutujemy o kraju, który uważamy za swój. To trochę zmienia optykę i czyni nas przeciwnikami zarówno tej pani, jak i kalifa Umara.

 

Ktoś w PiS chyba jednak tego nie rozumie lub rozumie w pewnej tylko części. W takiej, mianowicie, która nie zapewnia całkowitego sukcesu, ale gwarantuje trwanie na zasadach prowizorki. Obym się mylił, bo oznacza to powolną degenerację. Nie ma bowiem nic wiecznego na tym świecie i wszystko obraca się w proch. Może jednak okazać się, że to ja się mylę, że ludzi porwani prostą ideą, krótkimi tekstami, które dają się od razu zrozumieć i nie budzą niepotrzebnych wątpliwości, ruszą do urn i PiS odniesie oszałamiający sukces. Potem zaś wszyscy ci ludzie, którym niepotrzebne i za długie teksty nie zamąciły w głowie pójdą jak jeden do najbliższego oddziału SKOK i wezmą tam pożyczkę, a potem będą ją spłacać regularnie i będą szczęśliwi. Tak może się stać. Naprawdę. Bo przecież nie muszę mieć wcale racji, a pewnie pojawi się tu zaraz kilku życzliwych, którzy oznajmią mi, że piszę to wszystko powodowany emocjami. Tak to właśnie jest, ja codziennie piszę emocjami i to się nie zmienia od kiedy zacząłem pisać zawodowo.

 

Zapraszam wszystkich oczywiście na stronę www.coryllus.pl, gdzie można kupić moje nowe książki „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie” oraz „Dzieci peerelu”. Można tam także kupić ostatnie egzemplarze „Pitavala prowincjonalnego”. Jeśli ktoś lubi poezję, niezwykłą poezję znajdzie na stronie www.coryllus.pl tomik wierszy Ojca Antoniego Rachmajdy redaktora naczelnego kwartalnika „Zeszyty Karmelitańskie”, który polecam szczególnej uwadze czytelników, bo jest po prostu wspaniały. Poezje pisane przez zakonników mają w sobie zwykle coś niezwykłego i tak jest również w tym przypadku. W moich zaś książkach pełno jest oczywiście za długich tekstów, które odwracają uwagę od rzeczy najważniejszych.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758