Atrakcyjnym i łatwozbywalnym.
Myślicie, że produkt bankowy to karta płatnicza, kredyt konsumpcyjny czy inwestycyjny, konto bankowe itp.? Nie. Okazuje się, że definicja produktu jest dużo szersza i rozciągliwa.
Produktem bankowym może zostać także Kowalski, czy Nowak.
Ale w jaki sposób jest to możliwe w XXI wieku? Dumnym wieku wolności i humanizmu.
To proste. Wystarczy zaciągnąć kredyt w dowolnym banku, wpaść w kłopoty i zostać sprzedanym firmie windykacyjnej. Stałeś się łatwozbywalnym produktem, bo firmy windykacyjne w dynamicznym stadium rozwoju kupują długi jak leci. Byle dużo i tanio.
I tutaj przestają działać wszelkie prawa i instytucje. Jakie?
Przestaje działać prawo o tajemnicy bankowej. Jak idziesz do oddziału jakiegokolwiek banku dopytać o stan swojego konta, konsultant wypisze ci kwotę na karteczce, żeby rzeczonej tajemnicy nie uchybić – broń Boże! nie powie na głos, bo tajemnica.
Ale przesłać wszelkie dane o tobie firmie windykacyjnej to już nie jest tajemnica.
Dlaczego? Bo w tym momencie stałeś się produktem bankowym.
Kowalski z jego danymi osobowymi i stanem wierzytelności na do niedawna jeszcze pilnie strzeżonym koncie, jako tajemnica bankowa, został produktem bankowym.
Czy porównanie ze średniowiecznym chłopem przywiązanym do ziemi będącym własnością pana jest uprawnione? Jak najbardziej. Ale to przecież niewolnictwo! Oczywiście, ale w średniowieczu. W XXI wieku już nie. Obowiązuje inna nomenklatura. Produkt bankowy!
A co na to Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych? Nic.
Organizacje konsumenckie? Też nic.
GIODO doskonale rozwiązał problem „list lokatorów” w domach mieszkalnych. Nie wolno publikować, czyli wywiesić na klatce schodowej, czy skrzynce na listy. W Niemczech aż tak nie dbają o dane osobowe na klatkach schodowych, jak u nas.
Dziwi wobec tego, ze GIODO nie protestuje przeciwko praktykom banków. Nie, bo banki nie naruszają praw do ochrony danych osobowych, bo w banku Kowalski jest produktem, a nie osobą.
Może banki uzyskały jakiś tytuł prawny na powszechne ignorowanie prawa bankowego w tym punkcie (tajemnica bankowa), może też banki mają odrębne prawo w zakresie ochrony danych osobowych swoich klientów?
Nie mam nic przeciwko obowiązującemu prawu. Wręcz przeciwnie; jestem za jego respektowaniem w każdym zapisie. Ale czy jest to możliwe w istniejącym prawodawstwie?
Może nasi ustawodawcy zajęliby się bardziej logiką i jakością ustanawianych praw, a nie ilością, którą się chwalą na każdym kroku, jako owocem ich pracy.